wtorek, 30 grudnia 2014

19 . Paranoja.

Pierwsza randka Austina z Vivienne przebiegła wręcz idealnie i o dziwo nie zaliczył żadnej wpadki, wczorajszy wieczór ponownie spędził z nią. Kilka minut temu obudził się i leżał rozmyślając o niej, no i o tym, czy zdąży się jeszcze zdrzemnąć przed przyjściem Ally, ale na piedestale była Viv. Z każdym z dniem czarowała go coraz bardziej. Miała w sobie to 'coś'. Minusem całego tygodnia były niekończące się sms-y od Mai, ale starał się to ignorować, może w ten sposób zrozumie, że to co było już nie ma szans na powtórkę.
- Cześć.- z uśmiechem na ustach wparowała do jego pokoju Ally trzymając kurczowo swój notes, a także kilkanaście innych kartek.
- Um, hej. Nie za wcześnie na próbę?- jęknął zaspanym głosem.- miałem jeszcze pewne plany związane z łóżkiem.
- Nawet, gdybym przyszła tutaj w południe stwierdziłbyś, że jest za wcześnie, więc włóż 'coś' na siebie i słuchaj, okej?- zmierzyła wzrokiem tors chłopaka, trzeba przyznać prezentował się całkiem nieźle i właśnie dlatego lepiej, jeśli nie będzie jej rozpraszał swoim widokiem.
- Już, moment.- wstał z łóżka i leniwym krokiem podszedł do szafy. Spojrzał na krzesło obok i wziął pierwszą koszulkę, która leżała na wierzchu stosu z ubrań. Następnie zamienił swoje spodenki od pidżamy na jeansy. W tym momencie do pokoju chłopaka weszła pani Moon. Spojrzała na swojego syna, który aktualnie był w trakcie przebierania, więc stał w koszulce i bokserkach. Może byłoby to dziwne zachowanie ze strony nastolatka przebierać się przy dziewczynie i może powinna zwrócić mu uwagę o jakąś przyzwoitość, ale przecież to Ally. Zwróciła swoje spojrzenie na dziewczynę.
- Kochanie, jak myślisz w jakich kolorach Penny ma zamiar urządzić przyjęcie?- zapytała podekscytowana.
- Nie mam pojęcia.- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Muszę jej pomóc, biedna Penn... no nic, bawcie się dobrze. Jadę z Brid na rehabilitację.- zamknęła drzwi z uśmiechem na twarzy.
- O co chodzi? Moja mama cały czas gada z twoją o jakimś przyjęciu.- Aus zapytał zdezorientowany całą sytuacją.
- Emm... może to dziwne, ale... moi rodzice pobierają się... znowu.- uśmiechnęła się. Chłopak od razu podbiegł do niej i mocno ją przytulił. Był strasznie zadowolony, nie za bardzo rozumiał jeszcze dlaczego i jak w ogóle to tego doszło, ale wiedział, że było to jedno z największych marzeń Ally, a jej szczęście w ogromnym stopniu wiązało się z jego zadowoleniem życiowym.
- Wou, tak się strasznie cieszę! Ustalili już datę?- zagadnął z entuzjazmem.
- Za dwa miesiące. Oczywiście jesteś zaproszony, weź Vivienne.- popatrzyła na niego z uśmiechem.
- Myślisz, że powinienem? To nie za szybko na takie oficjalne wspólne wyjścia? W ogóle skąd wiesz o Viv?
- Hmm... niech pomyślę, Dez? Chodził po moim pokoju powtarzając "Austin jest na randce z Viv." Jakoś da się to zapamiętać, mimo wszystko.
- Jak w ogóle doszło to zaręczyn?- chciał w jakiś sposób zmienić temat, rozmowa o Vivienne z Ally wydawała mu się jakaś niestosowna, czuł dziwne uczucie prymitywności tego czym darzył blondynkę, a co rozpierało go, gdy tylko widzi Alison. Chce o tym zwyczajnie nie myśleć, chce docenić to co otrzymał od losu.
- Wiesz, że właściwie sama nie wiem? Spotykali się ostatnio bardzo często, ale nie myślałam, że to aż tak poważna sprawa. -uśmiechnęła się, sama jeszcze nie potrafiła przyjąć do siebie tej wiadomości. Była zbyt oszołomiona.- dobra tyle o tym. Mam dla nowe teksty, przegramy to? Mam później kilka spraw do załatwienia.












- Dzień dobry, zastałam Ally?- zapytała z nadzieją w głosie Rocky. Dziś rano nie odebrała od niej kilku telefonów, a kiedy wczoraj przyjaciółka chciała ją odwiedzić, nie miała nawet sił wstawać z łóżka, jednak teraz coś w niej drgnęło, nie może całego życia spędzić w domu i na sali tanecznej. Chce z kimś pobyć, chociażby tylko po to, by nie być tak do bólu samotna i nie kalkulować setny raz sytuacji z Harrym.
- Ale ona dzisiaj rozchwytywana. Jest u Austin'a, pracują nad nowymi piosenkami, ale zaraz powinna wrócić, poczekasz? Właśnie przyjechała do niej Maia Mitchell, no wiesz ta aktorka, podobno też ma do niej ważną sprawę, czeka w salonie.-poinformowała ją z przejęciem w głosie.
- Kto!?- prawie zemdlała, gdy usłyszała kto postanowił odwiedzić Ally. Nie wiedziała jak się zachować, ale stwierdziła, że to nie może wyprowadzić jej z równowagi.
- Maia.- uśmiechnęła się pani Dawson. Rocky weszła do salonu i zmierzyła wzrokiem siedzącą tam Maię. Trzeba jej przyznać, że jak na "chodzące zło" prezentowała się całkiem nieźle. Usiadła na fotelu na przeciwko niej.
- Cześć.- popatrzyła na nią z nieśmiałym uśmiechem Mais.
- Ymm... cześć?- Rocky czuła się całkowicie zbita z tropu, ale nie chciała niczego udawać, nie trawi tej dziewczyny, więc po co ta gra?- czego chcesz od Ally?
- Może mi nie uwierzysz, ale...-westchnęła- chcę ją, ciebie, Austina... chcę was wszystkich przeprosić.- w tym momencie dziewczyna nie wytrzymała.
- Myślisz, że możesz sobie tak tutaj po prostu przyjść, odegrać swoją rólkę biednej pokrzywdzonej przez los Mai i wszyscy będziemy ci dziękować, że jesteś dla nas taka łaskawa!? Grubo się mylisz!- do pokoju weszła zaniepokojona pani Dawson.
- Rocky, spokojnie. O co chodzi?
- Nie ważne. Ja... ja chyba przyjdę innym razem.- wybiegła zdenerwowana z domu, spojrzała przed siebie. Miała tego święcie dosyć. Nagle drzwi znowu trzasnęły, a obok niej pojawiła się Maia.
- Możemy pogadać normalnie? Usiądźmy, okej?- wskazała na schody i obie zajęły na nich miejsca.- wiem, że mnie nienawidzisz... zdaję sobie z tego sprawę, zabrałam ci przyjaciela, potem Harry'ego... w sumie nie zabrałam ci go, on szaleje za tobą. To moja wina...Specjalnie zaczęłam go całować.
- Nie tłumacz go, okej?
- Tylko, że to na prawdę jest moja wina. Chciałam żebyś pomyślała, że ma cię gdzieś. Nie martw się, odepchnął mnie od razu, tylko ty zobaczyłaś to w tym momencie, o który mi chodziło...niestety, prawda jest taka, że wam zazdroszczę... wam wszystkim... macie siebie nawzajem, ja mam tylko nic nieznaczące nagrody i przyjaciół, którzy myślą, że załatwię im co tylko chcą...- w końcu zaczęła płakać, Rocky spojrzała na nią ze współczuciem, ale nie chciała być dla niej miłą. Nie miała dla niej cienia litości. Kto wie czy ona udaje, czy też nie.
- Czyli niszczenie nam wszystkim życia miało naprawić twoje? Cóż za genialny pomysł! Gratulacje! Coś jeszcze!? I przestań w końcu ryczeć!
- Chodzi o Bridgit...
- Co z nią?
- Jej wypadek...- zaczęła niepewnie.
- Nie denerwuj mnie i mów o co chodzi!- wrzasnęła wściekła.
- Czułam, że wyjawi mój sekret... coraz bardziej przechodziła na waszą stronę, zrozum... ja nie chciałam, nie mogłam go stracić, a gdyby ona powiedziała mu wszystko co zrobiłam...-jej głos załamał się, nie była w stanie wykrztusić z siebie kolejnego zdania. Rocky patrzyła na nią zdenerwowana, szczerze? Miała gdzieś jej ogromną skruchę, chciała tylko poznać całą prawdę. Patrzenie nie Mais napawało ją obrzydzeniem.- samochód, który uderzył wtedy w tą taksówkę, był kierowany przez mojego osobistego szofera... -Rocky zamarła, nie dochodziły do niej informacje, które właśnie usłyszała. To nie mogła być prawda, spójrzmy na to inaczej... Jakim człowiekiem trzeba być, aby zaplanować coś tak okropnego?- zapłaciłam mu za to sporo kasy, ale teraz ja na prawdę tego żałuję... serio...- znowu zaczęła płakać.
- Jesteś chora...Boże, dziewczyno! Czy ty wiesz co mogło się stać? Ona mogła nawet umrzeć, bo tobie zachciało się ukrywać jakieś beznadziejne spiski! Mogłaś sobie zjeść Austin'a, ale po co wciągać w to wszystko Brid?- obudzenie, złość kłębiły się teraz w Rocky. Nie potrafiła tego zrozumieć, nie potrafiła pojąć jak można zachować się w taki sposób.
- Wiem, byłam idiotką... chcę ją przeprosić... chcę to wszystko naprawić... zapłacę za jej rehabilitację, załatwię jej najlepszych lekarzy w USA, postaram się... zobaczysz. Na prawdę nie chciałam jej zrobić krzywdy, chciałam ją jedynie nastraszyć... to nie miało się tak skończyć. Po prostu Brid za dużo wiedziała, sama pomogła mi w zdobyciu względów Aus'a, wiedziała o ukrytym telefonie... wiedziała wszystko. Gdyby on dowiedział się całej prawdy zostawiłby mnie. Nie chciałam go stracić...
- Jaki telefon? Jaka prawda? O co tutaj w ogóle chodzi!?- cały czas pojawiały się kolejne pytania, kolejne dziwne sekrety panny Mitchell. Gdyby na Ziemi pojawili się obcy prawdopodobnie byłby to dla Rocky mniejszy wstrząs, niż te wszystkie dziwaczne gierki Mai.
- Nie chciałam, żeby Austin miał kontakt z Ally... Zmieniłam numer w jego telefonie... Wszystkie sms-y, każda jego próba kontaktu z nią, wszystko tak naprawdę odbierałam ja. Brid wiedziała o tym, ale uważała to za przegięcie, dlatego bałam się, że opowie o tym Austinowi...
- Mam tego dosyć, jesteś nienormalna!- dziewczyna wstała zdenerwowana.- nie chcę tego dłużej słuchać. Porozmawiaj z Austinem i Brid... ja mam ciebie dosyć, jesteś... jesteś... brak mi słów... cześć.- odeszła od niej szybkim krokiem. Była w rozsypce, wiedziała do jakich ludzi należy Maia, ale nie sądziła, że jest w stanie zrobić 'coś' takiego. Przecież z jej powodu Bridgit nie rozpoznawała przez jakiś czas własnych rodziców, nie wiedziała nawet jak ma na imię. Do tej pory nie pamięta połowy faktów ze swojego życia, jaki zbieg okoliczności właśnie o to chodziło Mai, żeby nic nie wygadała, a przypadku zaniku pamięci to niemożliwe. No i sytuacja z Harrym... jak mogła posunąć się do zniszczenia związku tylko dlatego, że chciała poprawić sobie humor. Nie pojmowała zachowań tej dziewczyny. Mieszała kilka miesięcy, by ostatecznie przyjść na klęczkach i prosić o przebaczenie. Paranoja...















sobota, 29 listopada 2014

18 . Czegoś brakuje, a inne rzeczy właśnie się scalają.

Na zegarze w holu wskazówki swoim ułożeniem poinformowały pana Goodvin'a, że jest już na tyle późno, by wreszcie mógł opuścić swoje miejsce pracy. Wziął do ręki klucze, zabrał z wieszaka swoją starą, wysłużoną już kurtkę i beztrosko ruszył w kierunku drzwi. Tuż przy wyjściu stwierdził, że w sali 4 wreszcie ucichła muzyka, chciał dla pewności to sprawdzić, więc zawrócił, gdy tylko podszedł pod drzwi dźwięk znowu uderzył z głośników, niczym fala. Rocky Blue znowu dawała upust swoim emocjom. Tańczyła codziennie po kilka godzin, nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż zwykle jej treningi trwały 2-3 godziny najczęściej co drugi dzień, tymczasem od jakiegoś czasu przychodzi do studia zaraz po szkole i zostaje tutaj najdłużej jak tylko się da.
- Raquele?- mężczyzna dotknął delikatnie dziewczynę w ramię, by zauważyła jego obecność. Rocky szybko wyłączyła muzykę.- wiesz, która jest godzina?
- Emm... nie mam pojęcia.- popatrzyła na niego zmieszana.
- Za kilka minut północ.
- Na prawdę? Najmocniej przepraszam, moment. Zabiorę tylko swoje rzeczy.- odpowiedziała smętnie, spojrzała na pomieszczenie w poszukiwaniu swoich rzeczy. Wyjęła z odtwarzacza swoją płytę.- już wychodzę, jeszcze raz najmocniej przepraszam.- powiedziała zdenerwowana i zdołowana zarazem. Mężczyzna nigdy jeszcze nie widział, aby tak się zachowywała. Zawsze była roześmiana, pełna energii, a jeśli coś nie szło po jej myśli, po prostu to zmieniała, więc o co chodzi?
- Rocky, odwieźć cię do domu? Nie wyglądasz najlepiej, źle się czujesz?- zapytał z troską.
- Nie, nie trzeba. Wszystko okej.- uśmiechnęła się sztucznie, chciała ukryć swoje uczucia, ale chyba nie była w tym dobra. Po co kogoś ma obchodzić jej stan? Rodzice na szczęście pracują, nie mają czasu, Ally musi dokończyć piosenki dla Austin'a, Brid powraca do zdrowia... wszyscy jakoś mają swoje zajęcia. A Rocky? Nigdy nie pomyślałaby, że jakiś 'frajer' z gniazdem na głowie tak bardzo zniszczy jej życie. Do tej pory czuła się dobrze, była pewna siebie, nie miała praktycznie żadnych kompleksów, czasem ktoś zaśmiał się z jej karnacji, ale akurat ją cieszyła ta odmienność. W szkole zawsze dostawała najlepsze oceny, była ambitna i zdolna, a nauka nie sprawiała jej żadnych trudności, poza tym miała w sobie swoisty urok i charyzmę, chłopcy wręcz ją uwielbiali, ale ona nigdy nie była skora do większych uniesień, aż w końcu on... Chciałoby się powiedzieć 'zwyczajny' Harry Styles, no właśnie kłopot w tym, że wcale nie jest taki zwyczajny. Jasne, wiadomo... idol miliona nastolatek, anielski głos, gwiazda światowego formatu, ale to wszystko nie miało większego znaczenia. Liczyło się to jaki był, kiedy wszystkie światła reflektorów zgasły, a był... no cóż... wspaniały. Dlaczego ludzie nie mogą zbyt długo czuć szczęścia? Dlaczego Rocky nie mogła czuć tego szczęścia przy nim? Najgorsze nie było to, że zrobił to czy tamto. Najgorsze było pytanie: dlaczego? Miała je w głowie kilku tygodni, a z każdym dniem wszystko tylko narastało. Pogłębiało się, brak jakiejś  części... uczucie utraty ważniej części organizmu, ale przecież bez nogi czy ręki jesteśmy w stanie żyć, prawda? Kłopot, gdy zaczyna nam brakować serca...








- Jestem życiową porażką.- jęknął Austin, spoglądając raz po raz na Dez'a.
- Masz rację, to porażka nie pójść na powiedzmy 'randkę' z piękną, chociaż trochę 'dużouszną' Vivienne, bo akurat miało się konferencję prasową z najważniejszą prezenterką w kraju. Faktycznie... jesteś jedną wielką porażką!- Dez przybrał grobową minę.- tak Aus, zepsułeś, jak zawsze!
- Musisz? Na prawdę? Nie przypominaj. Jest ważniejszy problem... jak ja mam ją teraz znaleźć!?- spojrzał na Dez'a w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytanie. W istocie mógł wystąpić z tym mały problem, kiedy chcesz znaleźć kogoś o kim wiesz tyle, że jest blondynką i ma na imię Vivienne, a do przeczesania jest całe Miami. Tylko pozazdrościć.
- Idź do parku, kup hot-dog'a i czekaj może znowu cię uderzy piłką.- stwierdził poważnym tonem rudowłosy przyjaciel.
- Jesteś głupkiem, wiesz? To okropnie... ej, właściwie to nawet nie taki zły pomysł. Pójdę do parku, wypytam ludzi od budek, może akurat często tam bywa. Nic mi się nie stanie, jeśli spróbuję.- uśmiechnął się zadowolony Austin. 
- Żartowałem tylko, chyba nie jesteś, aż tak głupi... 
Nie minęła nawet godzina, a Aus siedział już na ławce w parku razem z Dez'em i zajadali się hot-dogami. 
- Myliłem się wiesz... jednak jesteś, aż na tyle głupi.- powiedział do blondyna.
- To jest jedyny sposób, będę tu siedzieć i siedzieć, aż w końcu przyjdzie tu znowu, rozumiesz? Chociaż miałbym tutaj uschnąć!
- Nie martw się, podleję cię od czasu do czasu... 
- Dobra zapytam kilka osób, a ty tutaj siedź i obserwuj, okej?- Aus sam nie wierzył w to co własnie robił, szukał dziewczyny, którą widział raz w życiu. Właściwie, po co on ją szuka? Nie zna jej, poza tym już na samym początku zepsuł ich znajomość olewając ją dla jakiejś tam konferencji, to brzmi dziwnie. Chciałby jeszcze raz zobaczyć jej uśmiech, nawet te duże według Dez'a uczy, chociaż dla niego była idealna. Na prawdę, pierwszy raz dziewczyna już na wejściu tak zwaliła go z nóg.
- Przepraszam, kojarzy pan może taką blondynkę, ma jakieś 17 lat, grała tutaj kiedyś z bratem, ma na imię Vivienne... jest średniego wzrostu...
- Vivienne Johanson?- zapytał bez emocji sprzedawca polewając między czasie sałatkę sosem greckim.
- Możliwe...a coś więcej?
- Mieszka w tamtej alei.- wskazał na dróżkę, obok parku.- przychodzi tutaj prawie codziennie.- Aus uśmiechnął się pod nosem, wygląda na to, że chodzi o jego Vivienne, tą właściwą. Łatwo poszło. Westchnął w duchu. 
- Dziękuję za pomoc.- z jednej strony ogromnie chciał ich drugiego spotkania, ale z drugiej strony ta wizja go trochę przerażała, co jej powie? Jak powinien się wytłumaczyć? Nie ważne, najważniejsze to próbować, prawda? Gdyby nie próbował nie byłby teraz gwiazdą muzyki i jego nazwisko nie widniałoby na ogromnych plakatach. Na szczęście tutaj w Miami jest tylko...Austinem. Większość ludzi z okolicy zna go od dziecka, a poza tym kogo obchodzi jakiś tam Austin w tak wielkim mieście różnych znakomitości ze świata muzyki i filmu?
Przechodząc przez uliczkę, zapytał jeszcze raz jakąś staruszkę o to, który dom należy do państwa Johanson. Wskazała ten z numerem 23/3. Aus jak zawsze grzecznie podziękował. Przed wejściem poprawił swoje idealne włosy i lekko przycisnął dzwonek. Drzwi otworzyła mu kobieta w blond włosach obciętych do ramion, prawdopodobnie miała około 40 lat. Uśmiechnęła się ciepło.
- Dzień dobry, czy zastałem Vivienne?- spytał uprzejmie i obdarzył ją swoim 'hollywoodzkim' uśmiechem, przecież najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
- Tak, tak. Jest u siebie. Proszę wejdź, zawołam ją.- wprowadziła Austin'a do salonu i podeszła do schodów, po czym sprowadziła głosem swoją córkę.- Viv! Ktoś do ciebie!- zanim dziewczyna zbiegła na dół, mama zdążyła zasypać chłopaka tysiącami pytań.- jesteś kolegą Viv ze szkoły, prawda?
- Nie, właściwie to poznałem ją w parku.- znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech.- uderzyła mnie piłką.- mama dziewczyny roześmiała się głośno.
- To takie do niej podobne, cały czas pakuje się w jakieś kłopoty, ale cóż... zwykle wybawiają ją z niej właśnie tacy przystojni chłopcy jak ty.- spojrzała na niego z radością. Nagle w salonie pojawiła się zguba Austin'a. Wyglądała jeszcze piękniej, niż wtedy w parku. Miała na sobie zwykły szary T-shirt, a i tak powalała na kolana.
- Po co tu przyszedłeś? W ogóle skąd ty wiedziałeś gdzie mieszkam!?- dziewczyna nie kryła swojego oburzenia. 
- No właśnie... chciałem cię przeprosić. Zachowałem się okropnie...- nie wiedział co mówić, patrzyła na niego w taki sposób, że aż czuł się jakby stąpał po bardzo cienkim lodzie. 
- Mamo, możesz wyjść?
- Yyy... jasne, przepraszam.- zostali sami, ale chłopak nie był pewny czy wróży to coś dobrego, czy może wręcz przeciwnie. 
- Nie przepraszaj mnie, tylko daj mi spokój. Myślisz, że jak jesteś jakimś tam Justin'em Moon'em czy kimś to możesz sobie pogrywać z ludźmi jak ci się tylko podoba!?- spojrzała na niego z wyrzutem.
- Austin'em. Justin to ten drugi i nie wcale tak nie myślę. Jestem normalnym chłopakiem, jem normalne hot-dogi, mam normalne problemy, normalną szkołę, normalną fizykę, z której mam zagrożenie i normalnych przyjaciół, którzy są wspaniali. Chciałem przełożyć nasze spotkanie, ale zwyczajnie nie miałem z tobą kontaktu... Spotkanie z dziennikarzem trochę psuje ten wyraz, ale chcę być wiarygodny, więc mówię ci całą prawdę. Po prostu mi wybacz ten błąd i daj się zaprosić do kina, okej?- zakończył dobitnie, był dumny ze swojej głębokiej przemowy, chciał jak najlepiej ująć wszystko co kłębiło się w jego głowie. 
- Emm... okej.- uśmiechnęła się zaskoczona, nie liczyła, że będzie mu aż tak bardzo zależało na ich spotkaniu. Odszukał ją, mimo wszystko. To wiele znaczy... przynajmniej dla niej.






Ally jak zawsze siedziała w swoim pokoju zamknięta ze swoim pianinem i całą swoją wyobraźnią. To nic, że dziś piątek wieczór, kogo to obchodzi? Ma wszystko co jej potrzeba, aby miło spędzić czas. To jest właśnie jej wymarzona 'impreza'.
- Ally, wychodzę z tatą na kolację. Bądź panią domu przez te kilka godzin, dobrze?- uśmiechnęła się mama wparowując do jej samotni.
- Znowu razem wychodzicie?- powoli zaczęło ją dziwić to, iż co weekend jej rodzice wychodzą na jakieś hmm... właściwie co to jest? Randki? Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nie są małżeństwem od kilku lat. 
- Lubimy swoje towarzystwo. -skwitowała.
- To dziwne, czy ty właśnie nie po to rozwiodłaś się z tatą, by nie spędzać z nim czasu?
- Ally...-próbowała w jakiś sposób wybrnąć z sytuacji, ale cóż jej córka jest zwyczajnie bystra, a może po prostu tego jest się łatwo domyślić.
- Penny, zejdź na dół proszę. Ally Ty też...- z holu dobiegł głos taty. Obie posłusznie zeszły do salonu. Na stole stał ogromny bukiet róż. Cała atmosfera, była jakaś dziwna. Tata stał dumny, a zarazem nie pewny, spojrzał z zachwytem na mamę i wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Ally prawie zemdlała z wrażenia... O co w tym wszystkim chodzi!?
- Penny...-mężczyzna uklęknął.- czy zostaniesz moją żoną? Jeszcze raz?- uśmiechnął się zadowolony.
- Ja...ja...ymm...no tak!- odpowiedziała wreszcie zadowolona. Leaster powstał i mocno ją przytulił, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Ally patrzyła na całą sytuację z boku, była na prawdę szczęśliwa! W pewnym sensie czuła złość, dlaczego musiała żyć przez ostatnie lata w taki,a nie inny sposób? Dlaczego nie byli w stanie już wcześniej stwierdzić, że są dla siebie stworzeni i to jest właśnie 'to'. Nie chciała teraz o tym myśleć, najważniejsze jest tylko to, że znowu będzie miała prawdziwą rodzinę. 
- Ally, chodź do nas.- tata skinął dłonią i dziewczyna podeszła do nich, wszyscy we troje mocno się przytulili. Wszystko jest właśnie tak jak powinno być. Mają rodzinę i to taką najprawdziwszą, a nie podzieloną na połowę.



niedziela, 2 listopada 2014

17 . Uderzenie piłki może być dobrym znakiem... podobno.

Ally stała jak wryta na lotnisku, nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli, że musi na jakiś czas pożegnać się z Niall'em. Będzie za nim bardzo tęsknić, ale przecież nie rozstają się na zawsze. To tylko kilka tygodni, może nawet mniej. Chłopaki często mają koncerty w Stanach.
- Ally, wszystko okej?- blondyn spojrzał na swoją dziewczynę z troską w oczach.
- Po prostu... będę tęsknić.- jęknęła smutno.
- Szybko zleci, ani się nie zdążysz obejrzeć, a znowu będę w Miami.- uśmiechnął się radośnie.- ej, rozchmurz się! To rozkaz.- zaśmiał się delikatnie.- a może przylecisz do mnie, do Londynu? Co ty na to?
- Nie mogę, nie mam czasu. Sklep, szkoła i Austin. Wygląda na to, że znowu jestem jego tekściarką. 
- Na pewno zgodzi się, żebyś poleciała na jakiś czas do Londynu.
- Tak myślisz? Porozmawiam z nim.- westchnęła, a Niall mocno ją przytulił. Była dla niego teraz najważniejsza. Harry patrzył z zazdrością na przyjaciół. Żałował, że on nie ma takiej opcji jak przytulenie Rocky.
- Okej, kończcie te dramaty. Mamy samolot za kilka minut.- pospieszył ich Loczek. Nagle na lotnisko wparowała Rocky, pokazała ochroniarzom zespołu swoją legitymację i przystanęła obok chłopaków.- Rocky? Co ty tutaj robisz?- zdziwił się, ale na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Stwierdziłam, iż fakt, że jesteś teraz moim wrogiem publicznym numer jeden, nie zmienia faktu, że chłopaki to moi dobrzy kumple. Chcę się z nimi pożegnać.- stwierdziła pewnym siebie tonem.
- Oooo... jednak jesteś słodka.- Lou podszedł do niej i zaczął ją ściskać.
- Dobra starczy.- zaśmiała się. Harry patrzył z boku na całą scenę, czuł się jak jakiś wyrzutek społeczeństwa, jak najgorszy potwór. Dobijający był fakt, że on tak na prawdę nic złego nie zrobił. To jakaś paranoja. Nigdy nie miał nawet w zamiarze skrzywdzenia Rocky...








- Austin skarbie, otwórz drzwi. Chyba ktoś dzwonił.- Austin powoli wstał z kanapy i ruszył do drzwi. Zerknął w lustro i poprawił włosy na wypadek, gdyby w drzwiach miała stanąć Ally, albo Angelina Jolie. Lekkim ruchem pociągnął za klamkę, a jego oczom ukazał się... Dez!?
- No wreszcie! Ile można czekać, co ty sobie wyobrażasz, że ja mam cały dzień, żeby tu stać? Właściwie mógłbym. No chodź tu słodziaku!- rzucił się na Austina i zaczął go mocno tulić. Blondyn nie wiedział co powiedzieć, co zrobić. Był w totalnym szoku. Dez był jego przyjacielem, wyjechał trzy miesiące temu do wujka, który był słynnym reżyserem. Miał to być swego rodzaju staż. Austin strasznie za nim tęsknił, byli jak bracia, nawet Harry nie był mu, aż tak bliski.
- Dez! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu przyjechałeś.- stwierdził uradowany.
- No, ja też właściwie cieszę się na twój widok, chociaż zaniedbałeś się. Widziałeś swoje włosy? Powiem  jedno... m-a-s-a-k-r-a.- Aus zaśmiał się z uwagi przyjaciela.
- Wejdź, mam ci tyle do opowiedzenia.
- Nie będziemy siedzieć. Chodźmy do parku obok plaży.- zarządził pewnym siebie tonem.
- Budka z hot-dogami?
- Znasz mnie na wylot!
W drodze do parku wstąpili jeszcze na frytki i lody, no i może na jeszcze kilka innych przysmaków. Dez stwierdził, że nigdzie nie ma tak dobrego jedzenia jak w Miami. Gdy w końcu dotarli do parku kupili jeszcze dwa duże hot-dogi i usiedli przy stoliku w parku, aby móc je w spokoju skonsumować. Austin był pewłen podziwu dla siebie od dawna tyle nie zjadł, już zapomniał jak wyglądał każdy dzień z Dez'em. Jedli bez opamiętania, wymyślali dziwne zajęcia, nagrywali filmiki, a potem znowu szukali jedzenia. Stare dobre czasy. Brakowało mu Dez'a i tego beztroskiego życia.
- Okej, a teraz mi powiedz co się działo pod moją nieobecność?- zapytał z ciekawością.
- Moja kariera nabrała tempa, ale to chyba wiesz... amm, co by tu jeszcze...- zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. O czym właściwie powiedzieć? O tym jak zniszczył przyjaźń z Ally i próbuje ją odnowić, a może o wypadku Bridgit? Jest jeszcze sprawa z Maią, związek Rocky i Harry'ego, no i nowy związek Ally z Niall'em. Nazbierało się tego trochę przez trzy miesiące.
- Phi, twoja kariera. Muszę ci pomóc z teledyskami, są okropne.- stwierdził.
- Nie przesadzaj.- zaśmiał się Aus.
- Jesteś jakiś dziwny... smętny... coś się stało?- Dez nie wytrzymał i zadał pytanie, które było w jego głowie od pierwszej chwili rozmowy z Austin'em. Jego przyjaciel był jakiś taki nieswój. Chłopak, który był pełen życia i miał sto pomysłów na minutę, nagle zgasł. Przytakiwał, albo odpowiadał bez emocji, a uśmiech na jego twarzy był tak sztuczny, że mógł liczyć na Złotą Malinę właściwie we wszystkich kategoriach.
- Zepsułem przyjaźń z Ally, chodziłem jak pewnie wiesz z gazet z Maią, a Brid miała wypadek. To tak w skró-- Austin nie zdążył skończyć, bo piłka do football'u amerykańskiego uderzyła go z wielką siłą w szyję.- Au!- chłopak zawył z bólu. W tym samym momencie podbiegła do niego jakaś dziewczyna.
- Wybacz! Najmocniej cię przepraszam, bardzo boli?- Aus podniósł głowę i zobaczył uroczą blondynkę w swoim wieku, miała słodkie kocie spojrzenie, był wściekły za ból jaki mu zadała, ale nie potrafił na nią krzyczeć. Nie można krzyczeć na tak piękne stworzonko.
- Nie coś ty, ja nie wiem co to ból.- chłopak usiadł prosto i podparł głowę ręką. Uśmiechnął się czarująco do nowej znajomej.
- Jestem Vivienne, a wy?- spojrzała na Austina z zainteresowaniem, po czym przeniosła wzrok na Dez'a.- hej, zaraz zaraz czy to nie ty jesteś tym piosenkarzem... em...Justin?
- Austin.- obdarzył ją flirciarskim uśmiechem.- Austin Moon.
- A ja jestem reżyserem jego teledysków. Dez Wade.- wyciągnął z kieszeni pogiętą wizytówkę i wręczył ją dziewczynie. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Dzięki. Okej, jeszcze raz bardzo przepraszam za tą piłkę. Muszę już iść, mój brat na mnie czeka.
- Czekaj, czekaj... nie możesz tak po prostu odejść. Dasz się zaprosić w ramach rekompensaty na mały mecz? Jeden na jednego, jutro?- popatrzył na nią w ujmujący sposób. Stwierdził, że trzeba działać, kiedy na twojej drodze pojawia się taka dziewczyna. To tylko mały mecz, a nie oświadczyny, no i jeszcze jedno zawsze miał słabość do blondynek, dlatego ciekawym było, że jego serce skradła nie blondynka, a brunetka... właściwie to nawet dwie. Pojawienie się Vivienne musi być jakimś znakiem, żeby rozprawić się z przeszłością, Ally jest z Niall'em klamka zapadła. Nie może całe życie tego rozpamiętywać, wzdychać na jej widok, no i czuć tego wszystkiego, tej radości z przebywania z nią, tych motyli w brzuchu, tej ochoty by ją przytulić, pocałować... Nie może. Trzeba iść dalej, a następnym kierunkiem były nowe znajomości.
- Właściwie czemu nie... jutro o 16 w tym samym miejscu.- zmierzyła go wdzięcznym wzrokiem i odeszła. Chłopak nie potrafił oderwać od niej wzroku. Poruszała się z gracją i delikatnością.
- Austin? Aus?- Dez zaczął machać dłonią przed oczami.- Austin Monica ziemia!
- Cichooo! Tylko nie Monica. Właśnie patrzysz na chłopaka, który idzie na randkę z blond aniołem!- krzyknął uradowany.
- Miała brzydkie uszy, jakieś takie małe. Nie w moim typie.- chłopak pokręcił nosem w wyrazie grymasu, ale Aus był oczarowany. Wiedział, że to dobry znak, może wszystko powoli zacznie się układać... Miał znowu przy sobie najlepszego kumpla, dobry kontakt z innymi przyjaciółmi, a terapia Brid na prawdę przynosiła jakieś skutki, no i Ally... mógł jej tylko życzyć wszystkiego co najlepsze i zapomnieć. Teraz może być już tylko lepiej...












sobota, 1 listopada 2014

16 . Przyzwyczaj się.

Wszystkie rzeczy powoli zaczęły gromadzić się w walizkach, a pobyt w Miami dobiegał końca. Chłopaki leniwie zabierali ostatnie przedmioty, ubrania i drobiazgi. 
- Jakoś dziwnie... tak cicho. -jęknął smutno Liam.
- Czegoś brakuje, no nie?- zauważył Zayn.
- Rocky!- krzyknął dumny ze swojego odkrycia Lou.- nie było jej już z tydzień.
- Kuuurde... pomyślmy dlaczego... no nie Liam? Nie wiem co się stało, a wy?- mówił z drwiną w głosie Zay.
- Możecie w końcu przestań!- krzyknął zdenerwowany Harry wchodząc do pokoju.- zajmijcie się swoimi sprawami, okej!? Mam dosyć! 
- O patrz... Harry byłeś nawet z nią na gali!- Lou rzucił w stronę Loczka pismo, na którego okładce widniał on i nie kto inny, a Maia Mitchell.- fatalna sklejka, zero chemii między wami.- Harry skarcił go spojrzeniem. To było okropnie irytujące, gdy z każdego miejsca atakują cię fotomontaże z tobą i jakąś panną w roli głównej. Przecież ją odepchnąłem! Żadnego pocałunku nie było.Nie ważne... to i tak nie ma sensu. Rocky nigdy mu nie uwierzy, nie ma na to żadnych szans, żadnych dowodów swojej niewinności. Mimo wszystko będzie próbował, to nie jest byle jaka znajomość, pierwsze lepsze zauroczenie. Podkochiwał się w niej od prawie dwóch lat, nie pozwoli, żeby jakaś nadęta paniusia, zniszczyła jego rodzący się związek. Idealny związek. 
- Jeśli cię to pocieszy to na zdjęciu wyglądasz na speszonego i nieszczęśliwego. Lepiej?- uśmiechnął się Louis.
- Ulga jak nie wiem co.- popatrzył ze złością na kumpla i wyszedł. W drzwiach przypadkiem popchnął  Ally, która przyszła pomóc chłopakom w pakowaniu. Nawet nie popatrzył czy wszystko z nią w porządku, po prostu ruszył przed siebie. Dziewczyna spojrzała na kolegów zdezorientowana. 
- O co chodzi? 
- Nadal o Rocky. -westchnęli z rezygnacją. 
- Nie mogłabyś jakoś przemówić jej do rozsądku?- zapytał nieśmiało Liam.
- Wiesz patrząc na to rozsądnie... no cóż, racja jest po jej stronie.
- A jeśli on całował ją charytatywnie? Jeśli na przykład dochód z tego przeznaczony będzie na pomoc piraniom, kuzynkom Mai? Co wtedy? Czy nadal jest potworem?- Lou zdążył stworzyć już swoją własną historię.
- Tak, tak... a potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie.- Zayn popatrzył na niego z litością. Po czym wybuchnęli śmiechem, wszyscy poza Ally. Czuła się dosyć niezręcznie w tej sytuacji, wierzyła Harry'emu, rozmawiała na ten temat setki razy z Rocky, ale cóż... ona jest niestety nieugięta. Jak udowodnić, że i tym razem wszystko jest sprawką Mai? 
- Cześć Piękna.- do chłopaków dołączył Niall w samych szortach. Jego włosy stały we wszystkie strony, a oczy wyglądały jakby były dopiero w połowie nocy. Stanął przy drzwiach i ziewnął niczym małe dziecko. Ally spojrzała na niego z uśmiechem, był słodki. 
- Cześć, śpiochu.- podeszła do niego i pocałowała go w policzek na powitanie.
- No nieźle, nie za ostro to? W policzek!? Wstydzilibyście się!- krzyknął Louis.
- Po prostu się o nią martwię, wolę mieć żywą dziewczynę. Nie chcecie chyba, żebym ją zabił moim oddechem o poranku.- Ally zaśmiała się pod nosem. 
- Idź się ogarnąć, a ja pomogę wam się spakować i przygotować. Chcecie coś zjeść? Mogę zrobić gofry.- spojrzała na nich pytająco i rzuciła w ich stronę czarujący uśmiech.
- Boże, adoptuj nas!- krzyknął radośnie Zayn.
- Albo chociaż bądź też naszą dziewczyną!- dołączył Lou.- będziemy się jakoś dzielić.










"Hej, Aus! Dzwoniłam, ale chyba byłeś zajęty. Wiesz co... nie mam dziś czasu, żeby ci pomóc z tym tekstem. Muszę pomóc Niallowi i chłopakom, ale może jutro, co?"
Austin właśnie odsłuchał nagraną przez Ally wiadomość. Znowu była zajęta, a on dalej nie ma piosenek. Właściwie nie ma powodu, żeby się denerwować. Ally nie jest jakimś jego niewolnikiem od pisania, ma własne życie.
- Co robisz braciszku?- do pokoju Austin'a powoli weszła Bridgit kurczowo trzymając w dłoniach kule. Nie była w stanie chodzić o własnych siłach, chociaż to jej mózg był uszkodzony mimo wszystko chodzenie też sprawiało jej trudność, zwłaszcza po tym jak spędziła kilka dni wyłącznie leżąc.
- Nic takiego właśnie odsłuchałem wiadomość od Ally. A ty co dziś robiłaś? Jak się czujesz?- uśmiechnął się troskliwie i zrobił Brid trochę miejsca na kanapie, aby mogła spokojnie usiąść.
- Odwiedziła mnie wczoraj, kiedy miałeś ten wywiad w studiu. Była strasznie szczęśliwa. On i Niall nareszcie są parą!- poinformowała go zadowolona. 
- Ally!? Niall!? Ale jak!?- wstał zdenerwowany i zaczął chodzić po pokoju.
- No normalnie.- odpowiedziała spokojnie, nie zważając na zachowanie brata.
- Mówiła coś jeszcze?- zainteresował się.
- Nie, wspomniała tylko o tym. Czemu tak się tym przejmujesz?- spojrzała na niego z ciekawością.- czy wy... no... łączyło was coś kiedyś?
- Nie.- rzucił szybko.- po prostu nie wiem czy Niall jest odpowiednim chłopakiem dla niej. To wszystko, zwykła troska.- stwierdził oschle.
-Nie martw się braciszku.- Austin usiadł obok niej, Brid przytuliła go delikatnie.- Niall jest świetnym chłopakiem. 
- Wiem, że jest fajny.-uśmiechnął się.- w tym cały problem.- mruknął sam do siebie.
- Muszę iść, za moment przychodzi do mnie lekarz na kontrolę.- Bridgit powoli podniosła się z kanapy. Chłopak pomógł jej otworzyć drzwi i Brid wyszła z pokoju lekko się chwiejąc. Aus usiadł przy pianinie i mocno uderzył w klawisze. 
- IDIOTA! IDIOTA! GŁUPI IDIOTA!- krzyczał zdenerwowany. Czekał zbyt długo. Niall dopiął swego. Dziewczyna jego marzeń ma już chłopaka, ale z drugiej strony nawet, gdyby teraz zbliżyłby się do Ally i tak nie miałby szans. Przeoczył kilka tygodni ze swojego życia, był zajęty Maią. Widocznie tak po prostu musi być, nic już teraz nie zrobi. Będzie jej przyjacielem, najlepszym. Będzie ją wspierał, miał u Ally dług, chyba nigdy nie będzie w stanie do końca go spłacić. Musi odzyskać jej zaufanie, nie oczekuje niczego w zamian. Przegrał. "Game over". Chciałby cofnąć czas... chciałby wrócić do momentu, kiedy całe jego życie toczyło się w pokoju Ally przy pianinie, kiedy spędzali każdą wolną chwilę razem, ale człowiek nie jest w stanie docenić tego co ma, dopóki tego nie straci. Zawsze tak jest... i za późno chcemy wszystko odzyskać. W pewnym momencie musimy po prostu pogodzić się z takim, a nie innym stanem rzeczy. Przyzwyczaić się. To wszystko.















czwartek, 30 października 2014

15 . Może...

Minął ponad tydzień od kiedy Bridgit odzyskała przytomność i to właściwie tyle, poza tym nic się nie zmieniło. Dziś nareszcie miała zostać przewieziona do domu. Austin był przy siostrze praktycznie cały czas, Ally i reszta wspierali go jak tylko potrafili, Harry za wszelką cenę chciał wyjaśnić nieporozumienie jakie zaszło między nim, a Rocky, ale bez skutku. Wszystko było jakieś nijakie. Nikt nie wiedział co robić, Austin za kilka dni miał ponownie wejść do studia, ale nie wiedział właściwie po co? Nie miał nowych piosenek, nowych pomysłów. Brak natchnienia, a Ally nie miała czasu, aby pisać dla niego piosenki, była skupiona na współpracy z Niall'em. Rocky w ogóle nie wychodziła z domu, jedynym wyjątkiem był szpital. Harry chodził bez celu po pokoju hotelowym nucąc smęty zasłyszane z radia. Świat stanął w miejscu. 
- Halo? - Austin bez entuzjazmu odebrał połączenie przychodzące od Mais.
- Ymm... cześć. Słuchaj chciałabym się spotkać. -powiedziała z powagą w głosie.- wiem, że nawaliłam, byłam nieczuła no wiesz... wypadek, a ja wyskoczyłam z jakąś imprezą... Jest mi wstyd. No i ten pocałunek z Harrym... muszę Ci to wszystko wyjaśnić, wytłumaczyć. Tęsknię za Tobą, za nami. Masz dziś chwilę? -spytała delikatnym głosem.
- Po tygodniu odzywasz się jak gdyby nigdy nic, tak? Mais... proszę, daj mi spokój. Mam ważniejsze sprawy na głowie. - rzucił oschle.
- Proszę, jedno spotkanie. Poświęć mi chociaż kwadrans... - była bardzo przekonująca w swojej rólce. Austin nie wiedział co zrobić. Miał świadomość tego, że jeśli się z nią spotka nie będzie w stanie jej odmówić niczego. Miała na niego mimo wszystko jakiś dziwny wpływ. Ulegał jej.
- Dobra. Za godzinę będę u Ciebie. Chcę mieć to z głowy. -rozłączył się najszybciej jak potrafił. Z jednej strony denerwowało go zachowanie Mai, miał jej dość, zrozumiał swój błąd, ale z drugiej... jakaś cząstka jego tęskniła za nią. Ty hipokryto. Krzyczał na siebie w duchu. Zdecyduj! Maia czy Ally? Oczywiście Ally, ale na walkę o nią jest już za późno, przegrał na starcie, był zajęty Maią. 


____________________________________________________

Pan Mitchell powitał chłopaka w drzwiach. Był ubrany jak zawsze elegancko i z wyczuciem. Spojrzał na Austin'a z wyższością i zaproponował przejście do salonu dla gości, ciekawostką może być, że rodzina Mitchell posiadała kilka różnych rodzajów salonów, dla rodziny, dla gości, dla służby, dla gwiazd, z którymi Jeffrey Mitchell współpracował i tak dalej. 
- Maia zaraz do Ciebie zejdzie. Rozgość się. Sally jest na każde twoje zawołanie.- wskazał na służącą, która stała obok kominka. Traktowali je jak meble, nie wiedzieć czemu Austin skojarzył kobietę z sokowirówką. Ma kilka funkcji, kilka zadań, jak przeciętny robot kuchenny. To chore. - śpieszę się na spotkanie z Arianą Grande. Słyszałeś nowy kawałek? Nie mogę uwierzyć, że to moja wytwórnia ją kupiła. A Ty jak tam? Myślałeś o naszej współpracy?
- Ciągle się zastanawiam, dziękuję za propozycję. -uśmiechnął się nieśmiało, nie chciał podpaść człowiekowi, który jednym zdaniem, jednym telefonem może przekreślić całą jego karierę. Pan Mitchell pokiwał głową i odszedł w kierunku swojego gabinetu. Austin został sam wpatrując się w obrazy przywiezione z najdalszych zakątków świata. 
- Cześć, wybacz. Szukałam czegoś. - chłopak usłyszał dziewczęcy, delikatny głos. Odwrócił się i oniemiał z wrażenia. Prostym było, że Maia niczego nie szukała, po prostu stroiła się przed lustrem, aby zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. 
- Pięknie wyglądasz.- wykrztusił z siebie. -umm... o czym chciałaś porozmawiać?- chciał jak najszybciej przejść do sedna sprawy.
- Usiądź. - Aus posłusznie zajął miejsce na fotelu.- Sally przynieś nam proszę sok i przekąski.- Dziewczyna podążyła w stronę kuchni.- chciałam być z tobą sam na sam. - usiadła na przeciwko Austin'a.- Chcę przeprosić... zachowałam się egoistycznie, ten wypadek... to mnie przerosło. Sam wiesz, że przyjaźniłam się z Brid. Nie wiedziałam co zrobić...
- Więc poszłaś na imprezę urodzinową? Faktycznie, każdy przyjaciel tak robi.- zaśmiał się drwiąco. 
- Przyszłam tam, żeby pobyć z tobą przy niej! -krzyknęła zdenerwowana, próbowała powstrzymać łzy.
- Ciekawe czemu nie zostałaś dłużej... 
- Oczywiście jak zawsze moje miejsce zajęła Ally! Zawsze! Pomyślałeś chociaż raz jak ja się czuję? Cały czas o niej gadasz. Cały czas! To jakiś obłęd! 
- Widocznie ona zasługuje na to, żebym o niej tyle gadał! -Aus miał tego dosyć, zostawiła Brid po wypadku, całowała się z jego przyjacielem, a teraz atakuje Ally. Co ona sobie wyobraża?
- Prze-przepraszam... po prostu mi wybacz... -Maia zaczęła płakać, zsunęła się z kanapy na dywan. Całe jej zachowanie wyglądało co najmniej dziwnie. Aus pomógł jej wstać. 
- Co mam Ci wybaczyć? Nazbierało się tego trochę... - spojrzał na nią pewny siebie i swojej racji. 
- Cho-chodzi ci o Harry'ego, prawda? -pytała zapłakana, co chwilę łkając. - nic między nami nie zaszło, przysięgam! Pocałowałam go tylko. Byłam zazdrosna o Ally. Egoistka ze mnie... wiem... przepraszam. Austin nie przekreślaj mnie, proszę. Zmienię się dla ciebie... Kocham Cię. - chłopak nie wiedział co zrobić, czuł się totalnie rozdarty. Było mu przykro patrzeć na łzy Mais, ale z drugiej strony wiedział, że nie jest ona bez winy, no i to ostatnie zdanie... Czy ona w ogóle zdaje sobie sprawę z tego co znaczy kogoś kochać?
- Daj mi czas okej? - przytulił ją subtelnie.- nie płacz. Proszę.- otarł jej łzy rękawem od bluzy. 
- Nie skreślaj mnie, dobrze? - popatrzyła na niego przez szkliste oczy.
- Nie zrobię tego.- uśmiechnął się lekko, wstał i wyszedł bez słowa. Nawet nie odwrócił się w jej stronę, nie potrafił. Nie wiedział co teraz zrobić. Wszystko jest takie pogmatwane. Wszystko.


_______________________________________________________________


Kolejny raz ta sama melodia rozbrzmiewała w pokoju. Piękna, nastrojowa ballada. Ally siedziała wraz z Niall'em przy pianinie. Chłopak spoglądał na nią z radością w oczach. Wiedział, że Austin znowu wrócił do jej łask, ale przecież to tylko przyjaciel? A między nimi rodziło się "coś" zupełnie innego. Zauroczenie, totalne zauroczenie. Uwielbiał wpatrywać się w jej oczy, ciemne i tak tajemnicze, uwielbiał jej urocze minki, była wspaniała. Nie potrafił przy niej myśleć racjonalnie. 
- Niall? -Ally pomachała mu dłonią przed oczami- zapomniałeś wejść z wokalem.
- Umm.. co? A tak. Przepraszam. Zamyśliłem się. -uśmiechnął się nieśmiało.
- Jak zawsze.- zaśmiała się i popatrzyła na niego.- chcesz mi coś powiedzieć? Jakoś dziwinie ostatnio się zachowujesz.
- Chcę... to znaczy... nie chcę. W sumie nie wiem. - zaczął się jąkać i rozglądać po ścianach.
- Spokojnie... po prostu powiedz, okej?- spojrzała na niego z troską. 
- Dobra. Masz rację, problem w tym, że nie wiem jak. Widzisz... mój kolega... ma świetną przyjaciółkę, spotykają się, chodzą na można powiedzieć, no wiesz... randki. Cały czas o niej myśli, ale nie wie co ona czuje i nie wie jak delikatnie o to zapytać, czy no wiesz... odwzajemnia to wszystko. On cały czas o niej gada, jest idealna, zabawna, kochana, mądra i niezwykle zdolna. Chyba się zakochał...
- Może po prostu powie jej to wszystko, hmm?- zaproponowała z uśmiechem na twarzy. 
- No więc, już... powiedział. - Niall popatrzył na Ally. Czekał teraz na jedną z najważniejszych informacji w swoim życiu.  
- To o tobie? o mnie? o nas? ummm... ja... nie wiem... jestem... Niall... Boże... - Ally była przepełniona radością, nie potrafiła nawet nazywać tych wszystkich uczuć, jakie teraz kłębiły się w jej sercu. - tak! 
Niall przysunął się do niej i lekkim ruchem odgarnął jej śliczne brązowe włosy. Złożył na jej ustach idealny pocałunek, taki o jakim zawsze marzyła. Było perfekcyjnie. Niall... Niall Horan. Jego uśmiech, jego zachowanie, On... A co z Austinem? Szybko przez umysł przebiegła jej myśl o drugim idealnym blondynie... Nie wiem... liczy się tu i teraz. Austin miał kiedyś swoje 5 minut. Dzisiaj kto wie, może właśnie znowu wraca do Mai? Może poznał inną? Wszystko jest bardzo możliwe. 
- Czy my...? No wiesz... emm...
- Tak, oficjalnie jesteśmy parą.- Ally uśmiechnęła się , po czym wtuliła w Niall'a, była szczęśliwa.











piątek, 29 sierpnia 2014

14 . Kim jesteś?

" W ubiegłą sobotę do szpitala w Miami trafiła siostra znanego muzyka Austin'a Moona, nazajutrz Austin opuścił szpital wraz z Alison Dawson swoją tekściarką. Para nie była widziana razem od dłuższego czasu. Osoba z otoczenia podaje: Austin zostawił Maię dla Alison. Maia bardzo przeżywa to rozstanie, nie jest w stanie się po tym podnieść... Ojciec gwiazdy rozważa podjęcie leczenia dziewczyny u psychologa... wszyscy trzymamy kciuki za Maię Mitchell! Oby Austin zrozumiał, że nie buduje się szczęścia na cudzej tragedii..."
- Widziałaś? - Austin podał gazetę Ally. Był wściekły, jego siostra leży nieprzytomna w szpitalu, a oni życzą powodzenia Mai, która wcale nie została porzucona. Paranoja.
- Niezłego mają informatora. Nie nurtuje cię skąd ktoś wie o Mai tak wiele jak ona sama?- Ally spojrzała na Austin'a z cwanym uśmieszkiem. Oczywistym jest, że tajemniczy informator, jeśli nie pracuje dla Mai, to być może nawet nią jest. Nie zdziwiłaby się, przecież ona zrobi wszystko byle tylko było o niej głośno, ale pomimo bzdur jakie wypisują gazety czuła w sercu ogromną ulgę, nareszcie... Austin nie jest z Maią! I nic nie zapowiada, aby to się miało zmienić. Ally czuła, że teraz wszystko można zbudować od nowa, nowe plany, nowe piosenki, nowe koncerty... nowa przyjaźń między nimi, a może nawet coś więcej.
- Nie rozumiem jej... serio. - usiadł zdenerwowany na fotelu i nerwowo uderzał nogami. W pewnym momencie usłyszał dzwonek swojego telefonu. Szybko spojrzał na wyświetlacz.
- To tata. - zręcznym ruchem odebrał połączenie. - tak?
- AUSTIN PRZYJEDŹ JAK NAJSZYBCIEJ! BRIDGIT ODZYSKAŁA PRZYTOMNOŚĆ! - w słuchawce słychać było jego radość.
- Okej, już jadę! - odpowiedział równie entuzjastycznie, po czym zakończył połączenie.- słyszałaś?
- Tak, jadę z Tobą. - w mgnieniu oka znaleźli się w samochodzie. Nareszcie coś pozytywnego. Jakieś dobre tchnienie, teraz może być już tylko lepiej. I oby tak było. Jadąc do szpitala zabrali ze sobą też Rocky, która wyraźnie nie miała dziś humoru. Na wszystkie odpowiadała cichym pomrukiem, co zupełnie nie było do niej podobne, przecież to Rocky, więc co jest grane? Zawsze rozstawia wszystkich po kątach i ma najwięcej do powiedzenia. Tymczasem pomimo takiej dobrej nowiny siedzi, niczym mysz pod miotłą i gapi się jak posąg przez okno na budynki, które widziała już setki razy. Austin spojrzał na Ally dając jej znaki, aby delikatnie wyciągnęła z przyjaciółki co się stało.
- Rocky jak idzie zbieranie kasy na samochód? - zagadnęła ciepło.
- Okej. - odpowiedziała bez większych emocji i znowu utkwiła nos przy szybie.
- Gadałaś może z Harrym? Może jego też powinniśmy zabrać ze sobą? Na pewno się przejmuje.- Ally prowadziła rozmowę bardzo delikatnie, ale to była jej najlepsza taktyka w ten sposób mogła się dowiedzieć, który temat jest najbardziej drażliwy dla jej przyjaciółki.
- Gadałam. Nie, nie powinniśmy, jeśli on pojedzie to ja wysiądę! - nagle w Rocky wstąpiły emocje, bardzo negatywne emocje. Ally spojrzała na Austin'a. Oboje już wiedzieli, że stało się coś poważnego między tą dwójką.
- Okej, okej. Skoro tak uważasz... ale może, jed---
- Nie! - Ally nawet nie mogła dokończyć zdania, gdy jej przyjaciółka postanowiła wyrzucić z siebie wszystkie żale i złości. - mam tego dosyć! Mam dosyć Harry'ego i tego jak mnie zwodził! Byłam wczoraj na imprezie urodzinowej Swiftki i wiesz co zobaczyłam!? Mojego chłopaka całującego twoją dziewczynę Blondynku! - Rocky zaczęła uderzać Austin'a, chłopak prawie stracił panowanie nad kierownicą.
- Auaaaaa! Rocky przestań! Weź ręce! Nic nie widzę! - chłopak szamotał się próbował pozbyć się rąk przyjaciółki z twarzy.
- Rocky, spokojnie. - Ally złapała dziewczynę za ręce. - Austin nie jest niczemu winien. - Rocky spojrzała na blondyna i westchnęła głęboko.
- Okej, macie rację. Wybacz... musiałam na kimś się wyładować.
- Spoko, znam cię nie od dziś. To norma, że lubisz komuś zdrowo przywalić. - zaśmiał się.
- Dobra, a teraz wyjaśnij nam to wszystko jeszcze raz, bo trochę to się nie trzyma. Harry i Maia?
- Okej... pojechałam po Harry'ego z Niall'em na urodziny Taylor... Gdy weszliśmy do środka zobaczyłam Harry'ego stojącego w kącie i czule całującego jakąś dziewczynę, podeszłam bliżej i kaboom... Maia Mitchell! - dziewczyna omal nie eksplodowała opowiadając całą historię.
- Zaraz, zaraz...moja Mais z Harrym? Phi. Niemożliwe!- Austin wybuchł śmiechem.
- Niby czemu? - Ally od razu zareagowała, znowu nazwał ją 'swoją' niestety...
- Mais zawsze uważała, że Harry jest obleśny i nie wie jak Taylor mogła z nim być. Po drugie no, hellow! Harru jej nie cierpi od... no od zawsze. - chłopak zupełnie tego nie pojmował, nie ma opcji, żeby jego kumpel podebrał mu dziewczynę, która bądź co bądź wciąż była jego dziewczyną, przynajmniej wczoraj. No, a jeśli jednak podebrał? Cóż... musiałby z nim poważnie pogadać, chyba. Właściwie sam nie wiedział jak się zachować, no bo niby co ma zrobić? Gdyby mu na niej zależało pewnie pobiłby go tak, że przez rok leżałby cały w gipsie, ale między nim, a Mais nie było nic specjalnego. Na początku podobała mu się, potem stwierdził, że jest całkiem pociągająca, by na końcu dojść do wniosku, iż w jej głowie nie ma nic poza brokatem i złymi zamiarami. To było jedynie zauroczenie. Sam do tej pory zastanawia się jak to możliwe, że na rzecz takiej osoby stracił bliskich... drugi raz na pewno nie popełniłby tego samego błędu.



=====
===
=


- Brigit... jak się czujesz? - Austin podbiegł do łóżka siostry, a Ally i Rocky przystanęły zaraz za nim. Blondynka rozejrzała się po sali, zatrzymała swój wzrok w Austinie i zaczęła mu się dokładnie przyglądać, po czym jej oczy powędrowały na przyjaciółki. Patrzyła w dosyć dziwny sposób, jakby była zupełnie nieobecna.
- Ja... ja... czuję się normalnie. - znowu w szczegółowy sposób zaczęła badać twarze, które dopiero co zobaczyła.
- Brigit ma zanik pamięci długotrwałej. Nic nie pamięta... - w końcu głos zabrał pan Moon i wytłumaczył
całej trójce jej dziwne zachowanie.
- Jak to nic nie pamięta? Nawet tego, że jesteście jej rodzicami? - Austin spojrzał z przerażeniem na tatę.
- Niestety, teraz powoli dociera do niej ta informacja. Prawda? - spojrzał z zapytaniem w oczach na córkę.
- Ymm, tak... masz na imię Mike i jesteś moim tatą, a kobieta, która wyszła ma na imię Mimi i jest moją mamą, racja? - mówiąc to wahała się przy każdym stwierdzeniu, aby nie popełnić jakiegoś błędu. Przyjaciele byli w szoku. Czuli się, jak gdyby słuchali 4-letniego dziecka opowiadającego o swojej rodzinie.
- Jak długo to potrwa? Jej pamięć wróci, prawda tato?- chłopak zapytał z nadzieją w głosie.
- Lekarz twierdzi, że za jakieś 3 bądź 4 tygodnie... ale to jest ta pozytywna wersja... możliwe, że straciła pamięć na zawsze... - słowa 'za zawsze' dokładnie utkwiły w pamięci Austin'a. Czuł się taki bezradny. Kwadrans temu cieszył się, że jego siostra znowu jest przytomna, a tym czasem ona nawet nie wie, że ma brata. Niby jak to ma teraz wszystko wyglądać? Każdego dnia rano będzie musiał jej przypominać kim dla niej jest i jak ma na imię? On zwyczajnie za nią tęsknił, nawet jeśli była głupią starszą siostrą... Wizja, że mógłby ją stracić była przerażająca.





czwartek, 28 sierpnia 2014

Tak poza tematem :))

Cześć :) Jestem bardzo ciekawa jakie blogi o Auslly, Raurze itp. czytacie lub piszecie, więc proszę was bardzo o podanie w komentarzach linków do nich, bardzo chętnie je poczytam :) Zapraszam też do rozsyłania linków do mojego opowiadania, jeśli oczywiście przypadło wam do gustu :) To taka notka trochę z innej beczki, nie przepadam za pisaniem takich i psuciem całej wizji opowiadania, ale czasami trzeba :) 
Chcę bardzo baaardzo serdecznie podziękować wszystkim osobom, które są ze mną, czytają mój blog, obserwują go pomimo, że rozdziały no cóż... nie są dodawane regularnie, najczęściej to po prostu jest tak, że siadam z laptopem i chcę pisać, a w głowie totalne pustka, wiem co chcę napisać, a nie wiem jak i za takie akcje was serdecznie przepraszam :) Szczególne podziękowania wędrują do osób o pseudonimach, nazwach Tulia Marano & Cherry Różowa :) Zawsze mam od was jakiś miły komentarz, pod praktycznie każdym rozdziałem i uwierzcie nawet nie macie pojęcia jak bardzo mnie to motywuje! :) Oczywiście dziękuję też wszystkim innym osobom, które piszą wspaniałe komentarze... na prawdę już nie wiem jak pokazać, że jestem wdzięczna :) DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ <3 może skończę już moje paplanie i po prostu w najbliższym czasie dodam rozdział okej? :D Pozdrawiam Was baaardzo mocno! XOXO

13 . Milion uderzeń serca na sekundę.

- Pfuj! Odczep się ode mnie! Co ci odpiło Pijawko!? - Harry patrzył z obrzydzeniem na Maię, kilka sekund wcześniej wyrwał się z jej gorącego pocałunku. 
- Nic... - uśmiechnęła się zadziornie, odwróciła się na pięcie i odeszła. W tym momencie Harry poczuł tylko mocne uderzenie w policzek, było jak grom z jasnego nieba, cóż chyba jest tylko jedna osoba, która potrafi tak mocno zaatakować człowieka - Rocky Blue. Spojrzała na niego wściekła, a z jej oczu można było wyczytać tylko jedno: 'Zabiję Cię!' Po czym wybiegła z imprezy, a chłopak ruszył za nią. Zatrzymała się dopiero na parkingu przy czerwonym volvo, które pożyczyła od taty. 
- Rocky!- Harry dobiegł do niej najszybciej jak mógł. - to nie tak. Dobrze wiesz, że w życiu bym jej nie pocałował!
- A jednak nie jestem ślepa! - oznajmiła drżącym głosem. Harry nie wiedział co zrobić wiedział jak idiotycznie wyglądają jego wyjaśnienia. Chciał w tym momencie mocno przytulić Rocky. To wszystko. 
- Rocky, wiem jak głupio to brzmi, ale uwierz. Nigdy w życiu nie zdradziłbym cię z kimkolwiek, a co dopiero z tą Pijawką Austina. Liczysz się tylko ty. Nie całowałem jej, to ona podeszła i nawet nie wiem jak to się stało, że nagle przyssała się do moich ust! Odepchnąłem ją, przecież widziałaś... Rocky... - mówił to wszystko prawie ze łzami w oczach. Był zły na siebie za swoją głupotę, gdyby nie chciał zobaczyć co zrobi Taylor na jego widok, gdyby siedział spokojnie w pokoju hotelowym nic by się nie stało. 
- Harry, wracaj do niej... Wszyscy wariujecie na jej punkcie, więc leć do niej.- odrzekła smutnym tonem, spojrzała na niego przez szkliste od łez oczy. Otworzyła drzwi do samochodu i już miała do niego wsiąść, gdy przypomniała sobie prawdziwy powód dla, którego tu przyjechała. - Bridgit jest w szpitalu.- rzuciła oschle i szybko usiadła w aucie, po czym jeszcze szybciej odjechała. Harry został sam, wpatrywał się w miejsce, z którego przed kilkoma sekundami wyjechała jego dziewczyna. Przecież 10 minut temu wszystko było genialnie! Ich związek nie miał żadnych 'ale'. Szalał za Rocky Blue, a ona udawała, że ciągle się z niego nabija, lecz w głębi serca uwielbiała go. To wszystko jest dziwne... Jeszcze Bridgit... Świetnie.
- Harry tutaj jesteś. Wszędzie was szukam, gdzie Rocky? - Niall rozglądał się w poszukiwaniu panny Blue.
- Pojechała do domu. 
- Okej. Amm... jedno pytanie... JAK MOGŁEŚ POCAŁOWAĆ TĘ PIRANIĘ!? - Niall nie krył zdziwienia jakie wywołało u niego zachowanie kumpla. Jak na litość boską można całować to coś? Może Austin ma specjalny kombinezon, który ubiera tylko na tą okazję? To by właściwie wiele wyjaśniało.
- Nie całowałem jej! To ona przyssała się do mnie! Odepchnąłem ją, nie widziałeś? - chłopak był coraz bardziej tym wszystkim poirytowany. - ok, mam tego dosyć. Zbieraj resztę jedziemy do hotelu.





=====
===
=




Austin powoli przeciągał się na fotelu, nie za bardzo wiedział, gdzie się znajduje. Rozglądał się po sali szpitalnej, aż utkwił swój wzrok na łóżku siostry. Spojrzał na Bridgit, która nadal nie wybudziła się ze śpiączki. Wszystko jest tak samo, nic nie zmieniło się od momentu, kiedy zasnął... a szkoda. Zaraz, zaraz... czegoś, a raczej kogoś tu jednak brakuje.
- O widzę, że się już obudziłeś. - Ally powoli weszła do sali niosąc tacę z jedzeniem. - pewnie jesteś głodny. Proszę. - dziewczyna podała mu porcję naleśników. -są takie jak lubisz, bardziej przypieczone z dołu i polane syropem. Smacznego. - Austin nawet nie wiedział co powiedzieć, Maia faszerowała go sałatkami greckimi, a tymczasem tuż obok była Ally, która doskonale i na wylot zna jego gusta kulinarne. 
- Dziękuję. - uśmiechnął się uroczo. 
- To nic takiego. - Austin ochoczo zabrał się za jedzenie naleśników, a dziewczyna przyglądała mu się ze śmiechem na ustach. Jadł łapczywie niczym mały szczeniak. Nagle do sali wbiegli rodzice Austina.
- Brigit! - obydwoje w mgnieniu oka znaleźli się przy córce. - Boże... jak ona wygląda. Jest cała blada... - ubolewała pani Moon. 
- Austin jedź do domu, okej? Zajmiemy się nią. Ally dziękujemy za pomoc. - tata Austina starał się zachować taktownie, ale widać było jak bardzo jest przerażony tą sytuacją.
- Okej tato... dzwońcie do mnie, gdyby coś się działo, no i przede wszystkim, gdy odzyska przytomność. 
- Oczywiście. - Austin spojrzał na siostrę i razem z Ally skierowali się do wyjścia. Przed szpitalem stał samochód Aus'a. 
- Ally podwiozę Cię do domu. Dobrze? - zapytał cicho.
- Nie trzeba, przejadę się autobusem. - uśmiechnęła się subtelnie.
- Proszę... wiem to śmieszne, ale nie chcę być dziś sam. Proszę. - Ally spojrzała na jego oczy. Dlaczego on musi mieć takie szczenięce spojrzenie? Dlaczego? Nie potrafiła mu odmówić.
- Okej. -wsiadła do auta i razem pojechali do domu Austin'a. Gdy weszli do środka oczom dziewczyny ukazał się ten widok, który tak dobrze znała. Mieszkanie państwa Moon. Dawniej spędzała tu ogrom czasu. Uwielbiała patrzeć na taką szczęśliwą rodzinę. Jej samej bardzo brakowało tego, że nie może na co dzień mieć oboje rodziców. Wcześniej mieszkała z tatą, ale po powrocie mamy z Afryki zdecydowała, że skoro pracuje z tatą i spędza z nim tak wiele czasu to zamieszka u mamy. Rozwiązanie wydawało się idealne. 
- Idziemy do mojego pokoju? Mam nowe pianino. - Austin znowu obdarzył ją, jednym z tych swoich uroczych uśmieszków. Cóż... dawniej Ally od razy pobiegłaby jak szalona do nowego instrumentu, ale teraz nie czuła się swobodnie w tym miejscu. Może dlatego, że tak dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz tutaj była. Zauważyła wiele zmian. Nowa komoda w przedpokoju i większy dywan przy schodach, ale to tylko drobiazgi. Posłuchała Austina i ruszyła za nim na górę do jego prywatnego królestwa naleśników i pluszaków. Pianino w istocie było świetne, wydobywało dźwięki jakich próżno szukać w jej starym pianie, które pamięta czasy Elvisa i Janis. Spojrzała na jego wierzch i zauważyła pogiętą kartkę z napisem "Ally".
- Co to? - wskazała na znalezisko. 
- To? Ammm... nic takiego. - chłopak wyraźnie się zmieszał i szybko chwycił kartkę, po czym włożył ją do kieszeni spodni.
- Ale co to? No powiedz... widziałam tam moje imię. Proszę. - on także nie potrafił jej odmówić, ale nie tym razem to coś zbyt osobistego. Coś co należy tylko do niego i wszystkim wstęp wzbroniony.
- Lepiej nie, innym razem, okej? 
- Obiecujesz?
- Obiecuje. - spojrzał głęboko w jej ciemne oczy. Już wieki nie spędzał z nią tyle czasu, prawie zapomniał jakie to wspaniałe uczucie mieć przy sobie Ally. Najlepszego kompana we wszystkim. Patrzył na jej śmiech, ruchy, zachowanie... Słuchał jej głosu, chłonął każde jej słowo... I jedynym czego chciał to... nie, to nienormalne przecież to Ally...  skarcił się w duchu. Nie ważne, może to dziwne, ale jedyną rzeczą o jakiej marzył w tej chwili był...był... pocałunek z nią... Naiwniaku, ona nic do ciebie nie czuje, zrozum straciłeś ją na zawsze, ona chce Niall'a. Znowu jakiś dziwny głos w głowie sprowadził go na ziemię. Miał rację. Nie miał u niej szans... nawet jeśli w tym momencie z jej powodu serce waliło mu milion razy na sekundę...











wtorek, 26 sierpnia 2014

12 . Coś dziwnego.

Austin siedział przy łóżku swojej siostry od kilku godzin. Czas dłużył się niczym w najgorszym koszmarze. Sekundy zamieniały się w minuty, a minuty stawały się godzinami. Rodzice wyjechali do Nowego Jorku, więc to on jest teraz odpowiedzialny za Bridgit. Babcia i dziadek obiecali przyjechać jak tylko będzie to możliwe. Chłopak nie mówił im w jak poważnym stanie jest jego siostra. Wiedzą jedynie, że miała 'jakiś tam' wypadek. To wszystko. Jego zadumę przerwały krzyki dobrze znanego mu głosu.
- Nie rozumie pan!? Ja muszę tam wejść! Nie obchodzi mnie co wolno, a co nie jest wskazane! To moja przyjaciółka!- do sali weszła Ally. Miała na sobie czerwoną sukienkę i brązowe kozaki. Austin zawsze uważał, że najlepiej jej w czerwonym. Nie mylił się, gdy zobaczył ją w drzwiach szpitalnej sali, nagle poczuł lekki przypływ radości, jakby nagle w tej jego ciemnej, deszczowej krainie zaświeciło słońce. Piękne słońce.
Dziewczyna spojrzała na niego i zupełnie nie wiedziała co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować. Nie rozmawiała z nim od miesięcy. 
- Cześć. - przywitała go nieśmiało.
- Cześć. Usiądź. - wskazał krzesło obok siebie. Ally posłusznie usiadła obok niego. - lekarz nie chciał cię wpuścić?
- Nie, ale poradziłam sobie. - Austin przypomniał sobie jej krzyki z korytarza. Ally... taka delikatna i miła, a jeśli chodzi o jej przyjaciół nie istnieje coś takiego jak litość. To urocze.
- Jak zawsze. - westchnął.
- Co z Brid? Jak to się stało?
- Jechała taksówką. Kierowca ostro zahamował i uderzyli w jakiś autobus. Bridgit wybiła głową szybę w tylnich drzwiach, ale też uderzyła nią o coś twardego. Ma rozcięcie na głowie. Właściwie nie powinno to być nic poważnego, ale jest nieprzytomna od 7 godzin, a lekarze nie zapowiadają, aby miało się to zmienić. 
- To straszne... Długo tutaj jesteś? - zapytała z troską w głosie.
- Od 7 godzin. 
- Idź do domu, posiedzę przy niej. Musisz odpocząć, pewnie odwołałeś jakiś występ. 
- Nic ważnego, miałem dziś iść na urodziny Taylor Swift. 
- Pewnie Maia nie będzie zadowolona. Jedź do domu.
- Nie zostawię jej. Muszę być przy niej. - odpowiedział stanowczo.
- Nie bądź dzieckiem.
- Widocznie jestem, nigdzie się stąd nie ruszam. 
- Jak chcesz... ja też nie. - Ally spojrzała na Austin'a. Był taki uparty, ale może za to tak bardzo go ceniła. Jego upór doprowadził do ich wielkiego sukcesu. Spojrzała na jego włosy, które niesfornie opadały mu na twarz. Nic się nie zmienił. To był ciągle jej Austin. Spóźnialski, energiczny, uroczy, kochany. Ten sam. Jej przemyślenia przerwało wtargnięcie osoby, o której przyjściu wręcz marzyła...
- Austin! Wszędzie cię szukam, jak ty wyglądasz? No już, wstawaj! Pojadę z tobą do domu przebierzesz się i musimy jechać do Tay! Czeka na nas. - dopiero po chwili zauważyła obecność Ally. - cześć Tekściareczko.
- Mais... nie widzisz gdzie jesteśmy? Nie zauważyłaś może, że właśnie siedzę przy łóżku mojej siostry, która jest po wypadku? - Austin był poirytowany nietaktem swojej dziewczyny, która tym razem posunęła się za daleko.
- Ummm... no tak. Ojej... co jej jest? Tak się martwiłam. Wybacz. To ten stres.- udawała najlepiej jak potrafiła, ale tym razem o dziwo chłopak był nieugięty.
- Wyjdź. Po prostu wyjdź. - powiedział oschle.
- Skoro wolisz tu siedzieć z nią. - skrzywiona spojrzała na Alison po czym wyszła zdenerwowana. Jak mógł jej odmówić? I dlaczego wszyscy są tak zajęci Bridgit? Przecież wyjdzie z tego, a oni tworzą jakiś kiepski dramat. Nie jest, aż na tyle podła, by cieszyć się jej wypadkiem, ale z drugiej strony była pewna, że jej koleżanka chciała już w najbliższym czasie wyjawić Austinowi całą prawdę. Zna się na ludzkich emocjach, przecież jest aktorką.
- Przepraszam za nią. 
- Nie szkodzi. Nadal nie rozumiem jednej rzeczy. Jak możesz z nią być? - Ally popatrzyła mu prosto w oczy, widziała w nich tę iskrę, to co tak bardzo w nim lubiła. Takie dziecko, które zawsze w nim będzie tkwiło. Radość z życia, radość z muzyki. Naturalność. To wszystko dalekie było od ideałów Mai Mitchell.
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem. Chyba gdzieś w tym wszystkim trochę się pogubiłem. - utkwił swój wzrok na czubkach swoich butów. - chciałem to wszystko naprawić, ale było za późno. Poza tym nie powiesz mi, że się nie starałem. Codziennie pisałem do ciebie sms'y. Dzwoniłem. Chciałem się spotkać... no wiesz, jak dawnej.
- Zaraz, zaraz dzwoniłeś? Pisałeś? Nie dostałam od Ciebie ani jednej wiadomości. Nie wiem o co ci chodzi.-przerwała mu poirytowana. Jak mógł tak kłamać!?
- To niemożliwe. Spójrz. - wyjął swój telefon z kieszeni, aby pokazać Ally historię wysłanych wiadomości.- popatrz tylko. Ally, Ally, Ally... i tak bez końca aż na sam dół.- dziewczyna nic z tego nie rozumiała. Faktycznie pisał i dzwonił. Więc? Jak to możliwe, że nic jej o tym nie wiadomo?
- Austin zobacz...- wskazała na cyfry poniżej nazwy odbiorcy.- to nie jest mój numer.
- Więc kogo? To strasznie dziwne. 
- Musiałeś coś pomylić.
- Na pewno nie. - o co w tym wszystkim chodzi? To bez sensu. Komu zależało na tym, aby nie miał kontaktu z Ally? Właściwie w tym momencie to i tak nie jest ważne. Jego siostra jest nieprzytomna. To się w tym momencie liczy najbardziej. Rodzice powinni wkrótce być na lotnisku. Szczerze w duchu liczył na to, że Bridgit jutro otworzy oczy jak gdyby nigdy nic i wszystko będzie dobrze. Spojrzał na jej twarz. Przez głowę przeszła mu głupia myśl. To on powinien być na jej miejscu. Ona na to nie zasługiwała, poza tym może to głupie, a nawet bardzo głupie, ale był ciekaw czy Ally przyszłaby go odwiedzić. No właśnie... Ally. Zupełnie zapomniał o jej obecności, aż niespodziewanie poczuł jak jej głowa delikatnie opiera się teraz na jego ramieniu, a jej włosy łaskoczą go po szyi. Nie czuł się niewygodnie. W sumie mogłoby tak być cały czas. Miała piękne perfumy. Wyczuł, że kwiatowe, idealnie do niej pasują. Przyglądał się jej twarzy. Zasnęła z lekkim uśmiechem na ustach jak zawsze. Doskonale pamiętał te momenty, gdy pisali piosenki o 4 nad ranem, a ona zasypiając na pianinie i tak miała uśmiech na twarzy. W pewnej chwili uświadomił sobie, że chociaż sytuacja jest okropna to... pomimo tego jest z dwiema bardzo ważnymi dla niego osobami, z którymi już dawno nie przebywał. Cóż... nagroda czy może wręcz przeciwnie? 



==================================================


- Hej, gdzie jest Harry? - Rocky jak burza z gradem wpadła do hotelowego pokoju chłopaków.
- Pojechał na urodziny Taylor Swfit razem z resztą. -odparł bez życia Niall nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
- A ty zostałeś tu sam, bo? 
- Chłopaki pojechali tylko po to, żeby zobaczyć czy Taylor uderzy Harry'ego w twarz czy poprosi ochroniarzy, aby go wyprowadzili. To cała zabawa. - uśmiechnął się mimowolnie.
- Ahh, to pasjonujące życie idoli miliona nastolatek. - zakpiła.
- Zadzwoń do niego. 
- Nie odbiera, pojedziemy tam. Muszę mu powiedzieć o Bridget. 
- Co się stało?
- Miała wypadek, jest nieprzytomna. Jedziesz ze mną? -zapytała w pośpiechu. 
- Ale co dokładnie się stało!? 
- Nie mam pojęcia, chcę jechać do szpitala z Harrym, ale oczywiście jemu zachciało się sprawdzać tolerancję byłej dziewczyny. Jedziesz tam ze mną czy nie?- zaczęła nerwowo tupać nogą.
- Nie masz zaproszenia.
- Proszę Cię, Rocky Blue nie potrzebuje kawałka papieru. Wejdę tam chociażby oknem. Czaisz? - spojrzała na Niall'a, który nie wiedział jak zareagować.
- A więc chodźmy zdeterminowana kobieto sukcesu! - całe szczęście, że impreza urodzinowa odbywała się w domku na plaży, która była niedaleko hotelu. Dojechanie tam zajęło zaledwie kilka minut. Oczywiście ochroniarz nie chciał wpuścić Rocky, ale gdy zobaczył Niall'a Horan'a zmienił zdanie i nagle stał się niezwykle uprzejmy.
- Nie cierpię nie być sławna! -przewróciła oczami. - okej, a teraz znajdź mi w tym tłumie burzę loków, coś a la gniazdo dla ptaków.
- Rocky... emm... chyba widzę. - wskazał Rocky Harry'ego, który namiętnie całował brunetkę, byli zbyt daleko by można było stwierdzić kto to jest, lecz gdy podeszli bliżej Rocky była pewna... Właśnie patrzy jak jej chłopak całuje Maię Mitchell! Taki tam szczegół.