niedziela, 8 czerwca 2014

10 . Genialnie.



- Mamo, wychodzę!- krzyknęła podekscytowana Ally i jak strzała wybiegła z domu. W mgnieniu oka znalazła się w hotelu, w którym aktualnie stacjonowali One Direction. Hol wypełniony był marmurowymi elementami wypolerowanymi jak najdokładniej. Przez sam środek rozpościerał się długi czerwony dywan z zielonymi wstawkami. Wszystko było tak do obłędu idealne, że aż przesadnie. Przytłaczało.
- Panienka do kogo?- zapytał uprzejmie recepcjonista.
- Pokój 2581. Niall Horan. - dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Gdy tylko mężczyzna usłyszał do kogo wybiera się Alison, od razu wybuchł śmiechem i popatrzył z grymasem.
- Kolejna napalona fanka... Ochrona! -krzyknął.
- Nie, nie, nie! Na prawdę Go znam! Byłam tutaj kilka dni temu, miał urodziny. -zaczęła usilnie się tłumaczyć, a w tym samym momencie ochroniarz chwycił ją niczym worek ziemniaków i zarzucił na swoje plecy. Nie było mowy, żeby 155 cm, walczyło z takim orangutanem jak on.
- Moja Droga w jego urodziny było tutaj tysiące dziewczyn. -znowu wybuchnął śmiechem.
- Ygh. Dziękuję! -odparła, kiedy ogromny mężczyzna postawił ją na chodniku przed hotelem. Ally od razu wyjęła z torebki telefon i wybrała numer Niall'a. Właściwie mogła już wcześniej to zrobić, ale tak się składa, że miała dla niego niespodziankę i nie chciała uprzedzać o swojej wizycie.
- Niall? - chłopak usłyszał w telefonie delikatny i dziewczęcy głos.- mógłbyś zejść do mnie? Czekam przed wejściem do hotelu.
- Już biegnę. - rzucił szybko i Ally zakończyła połączenie. Dziewczyna stała wciąż zdenerwowana i raz po raz zerkała na ochroniarza, który ciągle widział w niej nawiedzoną fankę, więc dla ostrożności, mierzył ją wzrokiem. W tym samym momencie drzwi hotelu otworzyły się gwałtownie i stanął w nich nie kto inny,
a Niall Horan. Jego włosy niedbale sterczały w każdą ze stron, a dresy, które miał na sobie musiały należeć do Harry'ego, gdyż definitywnie były na niego za duże. Ktoś mógłby stwierdzić, że wyglądał jak zaspany bezdomny... nie, nie mógłby. Wyglądał jak uroczy, kochany urwis.
- Co się stało? -zapytał, gdy podszedł do Ally.
- Właściwie to nic. Chciałam się z Tobą zobaczyć, mam dla Ciebie pewien prezent. -uśmiechnęła się tajemniczo.
- Cieszę się, ale czemu po prostu nie weszłaś na górę?- zapytał zdziwiony i zaczął drapać się po głowie.
- Nie wpuścili mnie, wzięli mnie za jakąś opętaną fankę...-mruknęła ze złością i spojrzała z wyrzutem w stronę ochroniarza. Niall wybuchł śmiechem, wyobrażał sobie potyczki takiej kruszynki, jaką niewątpliwie była Ally z potężnym facetem. Dziewczyna zmierzyła go mrożącym spojrzeniem.
- Mam uciekać? Moja Ty psychofanko. Przyznaj ile moich podobizn wisi na ścianach w twoim pokoju?- chłopak znowu wybuchł śmiechem.
- Byłeś w moim pokoju... -popatrzyła z kpiną na Niall'a. -jesteś okropny. Mogę w końcu wejść na górę, czy będziemy koczować po hotelem?
- Możesz, oczywiście o ile nie zakosisz mi ręcznika, by później sprzedać go na eBayu.- odrzekł nie przestając się chichotać. Ally stanęła mu na trampku i pewnym krokiem ruszyła w stronę postoju taxi.- ej, no weź żartowałem. Czekaj! -podbiegł do niej i objął ją w taki sposób, że nie mogła podejść ani kroku do przodu, oczywiście zaczęła się szamotać i wiercić.
- Puść mnie! Przyszłam, żeby dać Ci coś ważnego, a ty się ze mnie śmiejesz. -burknęła, niczym oburzone dziecko.
- No już, już. Przepraszam. Chodź...- chwycił ją delikatnie za dłoń i pociągnął za sobą. Ruszyli w stronę wejścia do hotelu, przechodząc przez hol. Niall podszedł do recepcjonisty, który kwadrans temu wyrzucił stąd Ally. - proszę natychmiast przeprosić tę dziewczynę.- wskazał na Allison. - od tej chwili jest ona honorowym gościem hotelu Reeventy.
-Yyy... ja nie wiedziałem. Myślałem, że to jakaś fanka. Dbałem tylko o pańskie bezpieczeństwo.-mężczyzna jąkał się niczym mały chłopczyk, tłumaczący mamie swoje złe zachowanie.- ja, ja bardzo serdecznie Panią przepraszam.
- Nic nie szkodzi.- uśmiechnęła się delikatnie.- chodźmy już. Nastolatkowie weszli do windy i już po chwili znaleźli się w pokoju 2581.
- Ally! - Lou z radością podbiegł do dziewczyny. -zjesz z nami gofry? Nie daj się prosić. Liam piekł cały ranek.
- Dzięki, ale wpadłam tylko na moment do Niallsa.
- Łapki w dół kochani, pogardziła jedzeniem. - cała czwórka zrobiła smutne minki i popatrzyła z zawiedzeniem na koleżankę.
- Okej, jednego. -rzuciła z przymusu, ale uśmiechnęła się radośnie. -macie wolny pokój z pianinem?
- Tak, jasne. To przyniesiemy wam żarełko do pokoju.
- Okey. -obróciła się do Niall'a i powędrowali do ulubionego instrumentu dziewczyny. Kiedy znaleźli się w odpowiednim miejscu, oboje zajęli miejsca przy pianinie.
- Więc? -chłopak popatrzył z radością na Ally.
- To jest ten prezent...- dziewczyna zaczęła delikatnie dotykać kolejnych klawiszy instrumentu, co nagle zamieniło się w piękną melodię. Po wstępie, Ally wzięła ogromny wdech i zaczęła cicho śpiewać, nie chciała spoglądać na Nill'a, bała się, że utwór nie przypadnie mu do gustu, wolała poczekać z komentarzem na koniec. Coraz silnej i mocniej prosperowała swoimi zdolnościami wokalnymi, aż w końcu wydobyła z siebie tak pełne i soczyste dźwięki, że już nic obok niej nie było istotne. Czuła się szczęśliwa. Była spełniona. Właśnie teraz i właśnie tu. Niestety, musiała kiedyś skończyć. Po refrenie postanowiła wszystko delikatnie uśpić i zakończyć utwór. Ostatnie uderzenie w biały niczym śnieg klawisz... i moment werdyktu. Spojrzała z nadzieją na Niall'a. Ponownie zaczerpnęła powietrza.
- Ally... ja... ja... kompletnie nie wiem co powiedzieć... - chłopak patrzył na nią jak zaczarowany, słowo 'pięknie' czy 'ślicznie' było zupełnie nie na miejscu. Ludzie, gdybyście widzieli sposób w jaki ta dziewczyna przeżywa muzykę. Wykonawcy z wszystkich podrzędnych talent show mogli się schować. - słowo genialnie, nie jest na miejscu, ale było genialnie.
-Ymm... dzięki.- czuła się lekko speszone. W końcu nie często muzyk z boysbandu mówi, że twój kawałek jest genialny. - to jest właśnie ten prezent. Podobno przygotowujesz solową płytę, jeśli tylko ci się podoba to jest twój.- uśmiechnęła się uroczo.
- Żartujesz!? Założę się, że gdybyś chciała go sprzedać to Katy Perry i Beyonce rzuciłyby się na siebie byleby go zdobyć, a ty tak zwyczajnie mi go dajesz? -nie mógł w to uwierzyć, owszem planował własną płytę, oczywiście nie chciał opuszczać chłopaków, a płyta na pewno nie oznaczałaby odejścia z zespołu. Wiadome, kochał chłopaków jak braci. Piosenka Ally miała murowany sukces, ale czy on na to zasługiwał?- mam pomysł... przyjmę ten prezent, ale pod jednym warunkiem. Zaśpiewamy to razem...
- Nie ma mowy! -odparła szybko.- nie, nie wyjdę do ludzi ze śpiewem.
- Proszę... poczekaj masz coś we włosach. -chciał to 'coś' delikatnie wyjąć, ale w tym samym momencie Ally kichnęła w taki śmieszny sposób, że ich usta znalazły się na tym samym poziomie... dzieliło je jedynie kilka milimetrów odstępu. Oboje czuli swoje oddechy na skórze, zagłębili się nawzajem w swoje oczy. Niall'a oczy przypominały niebo, otwartą przestrzeń, nieokiełznana kraina, natomiast Ally wręcz przeciwnie, były ciemne, tkwiła w nich niewyjawiona tajemnica, gdyby ktoś w nie wpadł z pewnością już nigdy nie wróciłby na powierzchnię.
- Gofry! - krzyknął Lou i wparadował do pomieszczenia. Para momentalnie odskoczyła od siebie na bezpieczną odległość.- Opss... sorry. -zmieszał się. -przyjdę później.
- Nie, nie ja już idę. -dziewczyna wypadła z pokoju, rzucając tylko 'cześć' do chłopaków w pokoju głównym. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Austin, Niall, piosenka, strach, Maia... Czy mogło być jeszcze gorzej? Nie, na pewno nie... Widać mogło.
- Hej... piękna brunetka w fioletowej sukience! -krzyknął chłopak z ciemnymi włosami i równie ciemnymi oczyma, mierzący na oko ponad 180 cm.- wypadła Ci ta kartka. -spojrzał na dziewczynę.- Piszesz piosenki? Może spotkamy się jutro na kameralnym koncercie w klubie Palm Beach. Czekam o 19. Mam na imię Spencer.-uśmiechnął się zalotnie i pozostawił Ally samą na środku wielkiego holu z kartką w ręku... Genialnie.