piątek, 29 sierpnia 2014

14 . Kim jesteś?

" W ubiegłą sobotę do szpitala w Miami trafiła siostra znanego muzyka Austin'a Moona, nazajutrz Austin opuścił szpital wraz z Alison Dawson swoją tekściarką. Para nie była widziana razem od dłuższego czasu. Osoba z otoczenia podaje: Austin zostawił Maię dla Alison. Maia bardzo przeżywa to rozstanie, nie jest w stanie się po tym podnieść... Ojciec gwiazdy rozważa podjęcie leczenia dziewczyny u psychologa... wszyscy trzymamy kciuki za Maię Mitchell! Oby Austin zrozumiał, że nie buduje się szczęścia na cudzej tragedii..."
- Widziałaś? - Austin podał gazetę Ally. Był wściekły, jego siostra leży nieprzytomna w szpitalu, a oni życzą powodzenia Mai, która wcale nie została porzucona. Paranoja.
- Niezłego mają informatora. Nie nurtuje cię skąd ktoś wie o Mai tak wiele jak ona sama?- Ally spojrzała na Austin'a z cwanym uśmieszkiem. Oczywistym jest, że tajemniczy informator, jeśli nie pracuje dla Mai, to być może nawet nią jest. Nie zdziwiłaby się, przecież ona zrobi wszystko byle tylko było o niej głośno, ale pomimo bzdur jakie wypisują gazety czuła w sercu ogromną ulgę, nareszcie... Austin nie jest z Maią! I nic nie zapowiada, aby to się miało zmienić. Ally czuła, że teraz wszystko można zbudować od nowa, nowe plany, nowe piosenki, nowe koncerty... nowa przyjaźń między nimi, a może nawet coś więcej.
- Nie rozumiem jej... serio. - usiadł zdenerwowany na fotelu i nerwowo uderzał nogami. W pewnym momencie usłyszał dzwonek swojego telefonu. Szybko spojrzał na wyświetlacz.
- To tata. - zręcznym ruchem odebrał połączenie. - tak?
- AUSTIN PRZYJEDŹ JAK NAJSZYBCIEJ! BRIDGIT ODZYSKAŁA PRZYTOMNOŚĆ! - w słuchawce słychać było jego radość.
- Okej, już jadę! - odpowiedział równie entuzjastycznie, po czym zakończył połączenie.- słyszałaś?
- Tak, jadę z Tobą. - w mgnieniu oka znaleźli się w samochodzie. Nareszcie coś pozytywnego. Jakieś dobre tchnienie, teraz może być już tylko lepiej. I oby tak było. Jadąc do szpitala zabrali ze sobą też Rocky, która wyraźnie nie miała dziś humoru. Na wszystkie odpowiadała cichym pomrukiem, co zupełnie nie było do niej podobne, przecież to Rocky, więc co jest grane? Zawsze rozstawia wszystkich po kątach i ma najwięcej do powiedzenia. Tymczasem pomimo takiej dobrej nowiny siedzi, niczym mysz pod miotłą i gapi się jak posąg przez okno na budynki, które widziała już setki razy. Austin spojrzał na Ally dając jej znaki, aby delikatnie wyciągnęła z przyjaciółki co się stało.
- Rocky jak idzie zbieranie kasy na samochód? - zagadnęła ciepło.
- Okej. - odpowiedziała bez większych emocji i znowu utkwiła nos przy szybie.
- Gadałaś może z Harrym? Może jego też powinniśmy zabrać ze sobą? Na pewno się przejmuje.- Ally prowadziła rozmowę bardzo delikatnie, ale to była jej najlepsza taktyka w ten sposób mogła się dowiedzieć, który temat jest najbardziej drażliwy dla jej przyjaciółki.
- Gadałam. Nie, nie powinniśmy, jeśli on pojedzie to ja wysiądę! - nagle w Rocky wstąpiły emocje, bardzo negatywne emocje. Ally spojrzała na Austin'a. Oboje już wiedzieli, że stało się coś poważnego między tą dwójką.
- Okej, okej. Skoro tak uważasz... ale może, jed---
- Nie! - Ally nawet nie mogła dokończyć zdania, gdy jej przyjaciółka postanowiła wyrzucić z siebie wszystkie żale i złości. - mam tego dosyć! Mam dosyć Harry'ego i tego jak mnie zwodził! Byłam wczoraj na imprezie urodzinowej Swiftki i wiesz co zobaczyłam!? Mojego chłopaka całującego twoją dziewczynę Blondynku! - Rocky zaczęła uderzać Austin'a, chłopak prawie stracił panowanie nad kierownicą.
- Auaaaaa! Rocky przestań! Weź ręce! Nic nie widzę! - chłopak szamotał się próbował pozbyć się rąk przyjaciółki z twarzy.
- Rocky, spokojnie. - Ally złapała dziewczynę za ręce. - Austin nie jest niczemu winien. - Rocky spojrzała na blondyna i westchnęła głęboko.
- Okej, macie rację. Wybacz... musiałam na kimś się wyładować.
- Spoko, znam cię nie od dziś. To norma, że lubisz komuś zdrowo przywalić. - zaśmiał się.
- Dobra, a teraz wyjaśnij nam to wszystko jeszcze raz, bo trochę to się nie trzyma. Harry i Maia?
- Okej... pojechałam po Harry'ego z Niall'em na urodziny Taylor... Gdy weszliśmy do środka zobaczyłam Harry'ego stojącego w kącie i czule całującego jakąś dziewczynę, podeszłam bliżej i kaboom... Maia Mitchell! - dziewczyna omal nie eksplodowała opowiadając całą historię.
- Zaraz, zaraz...moja Mais z Harrym? Phi. Niemożliwe!- Austin wybuchł śmiechem.
- Niby czemu? - Ally od razu zareagowała, znowu nazwał ją 'swoją' niestety...
- Mais zawsze uważała, że Harry jest obleśny i nie wie jak Taylor mogła z nim być. Po drugie no, hellow! Harru jej nie cierpi od... no od zawsze. - chłopak zupełnie tego nie pojmował, nie ma opcji, żeby jego kumpel podebrał mu dziewczynę, która bądź co bądź wciąż była jego dziewczyną, przynajmniej wczoraj. No, a jeśli jednak podebrał? Cóż... musiałby z nim poważnie pogadać, chyba. Właściwie sam nie wiedział jak się zachować, no bo niby co ma zrobić? Gdyby mu na niej zależało pewnie pobiłby go tak, że przez rok leżałby cały w gipsie, ale między nim, a Mais nie było nic specjalnego. Na początku podobała mu się, potem stwierdził, że jest całkiem pociągająca, by na końcu dojść do wniosku, iż w jej głowie nie ma nic poza brokatem i złymi zamiarami. To było jedynie zauroczenie. Sam do tej pory zastanawia się jak to możliwe, że na rzecz takiej osoby stracił bliskich... drugi raz na pewno nie popełniłby tego samego błędu.



=====
===
=


- Brigit... jak się czujesz? - Austin podbiegł do łóżka siostry, a Ally i Rocky przystanęły zaraz za nim. Blondynka rozejrzała się po sali, zatrzymała swój wzrok w Austinie i zaczęła mu się dokładnie przyglądać, po czym jej oczy powędrowały na przyjaciółki. Patrzyła w dosyć dziwny sposób, jakby była zupełnie nieobecna.
- Ja... ja... czuję się normalnie. - znowu w szczegółowy sposób zaczęła badać twarze, które dopiero co zobaczyła.
- Brigit ma zanik pamięci długotrwałej. Nic nie pamięta... - w końcu głos zabrał pan Moon i wytłumaczył
całej trójce jej dziwne zachowanie.
- Jak to nic nie pamięta? Nawet tego, że jesteście jej rodzicami? - Austin spojrzał z przerażeniem na tatę.
- Niestety, teraz powoli dociera do niej ta informacja. Prawda? - spojrzał z zapytaniem w oczach na córkę.
- Ymm, tak... masz na imię Mike i jesteś moim tatą, a kobieta, która wyszła ma na imię Mimi i jest moją mamą, racja? - mówiąc to wahała się przy każdym stwierdzeniu, aby nie popełnić jakiegoś błędu. Przyjaciele byli w szoku. Czuli się, jak gdyby słuchali 4-letniego dziecka opowiadającego o swojej rodzinie.
- Jak długo to potrwa? Jej pamięć wróci, prawda tato?- chłopak zapytał z nadzieją w głosie.
- Lekarz twierdzi, że za jakieś 3 bądź 4 tygodnie... ale to jest ta pozytywna wersja... możliwe, że straciła pamięć na zawsze... - słowa 'za zawsze' dokładnie utkwiły w pamięci Austin'a. Czuł się taki bezradny. Kwadrans temu cieszył się, że jego siostra znowu jest przytomna, a tym czasem ona nawet nie wie, że ma brata. Niby jak to ma teraz wszystko wyglądać? Każdego dnia rano będzie musiał jej przypominać kim dla niej jest i jak ma na imię? On zwyczajnie za nią tęsknił, nawet jeśli była głupią starszą siostrą... Wizja, że mógłby ją stracić była przerażająca.





czwartek, 28 sierpnia 2014

Tak poza tematem :))

Cześć :) Jestem bardzo ciekawa jakie blogi o Auslly, Raurze itp. czytacie lub piszecie, więc proszę was bardzo o podanie w komentarzach linków do nich, bardzo chętnie je poczytam :) Zapraszam też do rozsyłania linków do mojego opowiadania, jeśli oczywiście przypadło wam do gustu :) To taka notka trochę z innej beczki, nie przepadam za pisaniem takich i psuciem całej wizji opowiadania, ale czasami trzeba :) 
Chcę bardzo baaardzo serdecznie podziękować wszystkim osobom, które są ze mną, czytają mój blog, obserwują go pomimo, że rozdziały no cóż... nie są dodawane regularnie, najczęściej to po prostu jest tak, że siadam z laptopem i chcę pisać, a w głowie totalne pustka, wiem co chcę napisać, a nie wiem jak i za takie akcje was serdecznie przepraszam :) Szczególne podziękowania wędrują do osób o pseudonimach, nazwach Tulia Marano & Cherry Różowa :) Zawsze mam od was jakiś miły komentarz, pod praktycznie każdym rozdziałem i uwierzcie nawet nie macie pojęcia jak bardzo mnie to motywuje! :) Oczywiście dziękuję też wszystkim innym osobom, które piszą wspaniałe komentarze... na prawdę już nie wiem jak pokazać, że jestem wdzięczna :) DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ <3 może skończę już moje paplanie i po prostu w najbliższym czasie dodam rozdział okej? :D Pozdrawiam Was baaardzo mocno! XOXO

13 . Milion uderzeń serca na sekundę.

- Pfuj! Odczep się ode mnie! Co ci odpiło Pijawko!? - Harry patrzył z obrzydzeniem na Maię, kilka sekund wcześniej wyrwał się z jej gorącego pocałunku. 
- Nic... - uśmiechnęła się zadziornie, odwróciła się na pięcie i odeszła. W tym momencie Harry poczuł tylko mocne uderzenie w policzek, było jak grom z jasnego nieba, cóż chyba jest tylko jedna osoba, która potrafi tak mocno zaatakować człowieka - Rocky Blue. Spojrzała na niego wściekła, a z jej oczu można było wyczytać tylko jedno: 'Zabiję Cię!' Po czym wybiegła z imprezy, a chłopak ruszył za nią. Zatrzymała się dopiero na parkingu przy czerwonym volvo, które pożyczyła od taty. 
- Rocky!- Harry dobiegł do niej najszybciej jak mógł. - to nie tak. Dobrze wiesz, że w życiu bym jej nie pocałował!
- A jednak nie jestem ślepa! - oznajmiła drżącym głosem. Harry nie wiedział co zrobić wiedział jak idiotycznie wyglądają jego wyjaśnienia. Chciał w tym momencie mocno przytulić Rocky. To wszystko. 
- Rocky, wiem jak głupio to brzmi, ale uwierz. Nigdy w życiu nie zdradziłbym cię z kimkolwiek, a co dopiero z tą Pijawką Austina. Liczysz się tylko ty. Nie całowałem jej, to ona podeszła i nawet nie wiem jak to się stało, że nagle przyssała się do moich ust! Odepchnąłem ją, przecież widziałaś... Rocky... - mówił to wszystko prawie ze łzami w oczach. Był zły na siebie za swoją głupotę, gdyby nie chciał zobaczyć co zrobi Taylor na jego widok, gdyby siedział spokojnie w pokoju hotelowym nic by się nie stało. 
- Harry, wracaj do niej... Wszyscy wariujecie na jej punkcie, więc leć do niej.- odrzekła smutnym tonem, spojrzała na niego przez szkliste od łez oczy. Otworzyła drzwi do samochodu i już miała do niego wsiąść, gdy przypomniała sobie prawdziwy powód dla, którego tu przyjechała. - Bridgit jest w szpitalu.- rzuciła oschle i szybko usiadła w aucie, po czym jeszcze szybciej odjechała. Harry został sam, wpatrywał się w miejsce, z którego przed kilkoma sekundami wyjechała jego dziewczyna. Przecież 10 minut temu wszystko było genialnie! Ich związek nie miał żadnych 'ale'. Szalał za Rocky Blue, a ona udawała, że ciągle się z niego nabija, lecz w głębi serca uwielbiała go. To wszystko jest dziwne... Jeszcze Bridgit... Świetnie.
- Harry tutaj jesteś. Wszędzie was szukam, gdzie Rocky? - Niall rozglądał się w poszukiwaniu panny Blue.
- Pojechała do domu. 
- Okej. Amm... jedno pytanie... JAK MOGŁEŚ POCAŁOWAĆ TĘ PIRANIĘ!? - Niall nie krył zdziwienia jakie wywołało u niego zachowanie kumpla. Jak na litość boską można całować to coś? Może Austin ma specjalny kombinezon, który ubiera tylko na tą okazję? To by właściwie wiele wyjaśniało.
- Nie całowałem jej! To ona przyssała się do mnie! Odepchnąłem ją, nie widziałeś? - chłopak był coraz bardziej tym wszystkim poirytowany. - ok, mam tego dosyć. Zbieraj resztę jedziemy do hotelu.





=====
===
=




Austin powoli przeciągał się na fotelu, nie za bardzo wiedział, gdzie się znajduje. Rozglądał się po sali szpitalnej, aż utkwił swój wzrok na łóżku siostry. Spojrzał na Bridgit, która nadal nie wybudziła się ze śpiączki. Wszystko jest tak samo, nic nie zmieniło się od momentu, kiedy zasnął... a szkoda. Zaraz, zaraz... czegoś, a raczej kogoś tu jednak brakuje.
- O widzę, że się już obudziłeś. - Ally powoli weszła do sali niosąc tacę z jedzeniem. - pewnie jesteś głodny. Proszę. - dziewczyna podała mu porcję naleśników. -są takie jak lubisz, bardziej przypieczone z dołu i polane syropem. Smacznego. - Austin nawet nie wiedział co powiedzieć, Maia faszerowała go sałatkami greckimi, a tymczasem tuż obok była Ally, która doskonale i na wylot zna jego gusta kulinarne. 
- Dziękuję. - uśmiechnął się uroczo. 
- To nic takiego. - Austin ochoczo zabrał się za jedzenie naleśników, a dziewczyna przyglądała mu się ze śmiechem na ustach. Jadł łapczywie niczym mały szczeniak. Nagle do sali wbiegli rodzice Austina.
- Brigit! - obydwoje w mgnieniu oka znaleźli się przy córce. - Boże... jak ona wygląda. Jest cała blada... - ubolewała pani Moon. 
- Austin jedź do domu, okej? Zajmiemy się nią. Ally dziękujemy za pomoc. - tata Austina starał się zachować taktownie, ale widać było jak bardzo jest przerażony tą sytuacją.
- Okej tato... dzwońcie do mnie, gdyby coś się działo, no i przede wszystkim, gdy odzyska przytomność. 
- Oczywiście. - Austin spojrzał na siostrę i razem z Ally skierowali się do wyjścia. Przed szpitalem stał samochód Aus'a. 
- Ally podwiozę Cię do domu. Dobrze? - zapytał cicho.
- Nie trzeba, przejadę się autobusem. - uśmiechnęła się subtelnie.
- Proszę... wiem to śmieszne, ale nie chcę być dziś sam. Proszę. - Ally spojrzała na jego oczy. Dlaczego on musi mieć takie szczenięce spojrzenie? Dlaczego? Nie potrafiła mu odmówić.
- Okej. -wsiadła do auta i razem pojechali do domu Austin'a. Gdy weszli do środka oczom dziewczyny ukazał się ten widok, który tak dobrze znała. Mieszkanie państwa Moon. Dawniej spędzała tu ogrom czasu. Uwielbiała patrzeć na taką szczęśliwą rodzinę. Jej samej bardzo brakowało tego, że nie może na co dzień mieć oboje rodziców. Wcześniej mieszkała z tatą, ale po powrocie mamy z Afryki zdecydowała, że skoro pracuje z tatą i spędza z nim tak wiele czasu to zamieszka u mamy. Rozwiązanie wydawało się idealne. 
- Idziemy do mojego pokoju? Mam nowe pianino. - Austin znowu obdarzył ją, jednym z tych swoich uroczych uśmieszków. Cóż... dawniej Ally od razy pobiegłaby jak szalona do nowego instrumentu, ale teraz nie czuła się swobodnie w tym miejscu. Może dlatego, że tak dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz tutaj była. Zauważyła wiele zmian. Nowa komoda w przedpokoju i większy dywan przy schodach, ale to tylko drobiazgi. Posłuchała Austina i ruszyła za nim na górę do jego prywatnego królestwa naleśników i pluszaków. Pianino w istocie było świetne, wydobywało dźwięki jakich próżno szukać w jej starym pianie, które pamięta czasy Elvisa i Janis. Spojrzała na jego wierzch i zauważyła pogiętą kartkę z napisem "Ally".
- Co to? - wskazała na znalezisko. 
- To? Ammm... nic takiego. - chłopak wyraźnie się zmieszał i szybko chwycił kartkę, po czym włożył ją do kieszeni spodni.
- Ale co to? No powiedz... widziałam tam moje imię. Proszę. - on także nie potrafił jej odmówić, ale nie tym razem to coś zbyt osobistego. Coś co należy tylko do niego i wszystkim wstęp wzbroniony.
- Lepiej nie, innym razem, okej? 
- Obiecujesz?
- Obiecuje. - spojrzał głęboko w jej ciemne oczy. Już wieki nie spędzał z nią tyle czasu, prawie zapomniał jakie to wspaniałe uczucie mieć przy sobie Ally. Najlepszego kompana we wszystkim. Patrzył na jej śmiech, ruchy, zachowanie... Słuchał jej głosu, chłonął każde jej słowo... I jedynym czego chciał to... nie, to nienormalne przecież to Ally...  skarcił się w duchu. Nie ważne, może to dziwne, ale jedyną rzeczą o jakiej marzył w tej chwili był...był... pocałunek z nią... Naiwniaku, ona nic do ciebie nie czuje, zrozum straciłeś ją na zawsze, ona chce Niall'a. Znowu jakiś dziwny głos w głowie sprowadził go na ziemię. Miał rację. Nie miał u niej szans... nawet jeśli w tym momencie z jej powodu serce waliło mu milion razy na sekundę...











wtorek, 26 sierpnia 2014

12 . Coś dziwnego.

Austin siedział przy łóżku swojej siostry od kilku godzin. Czas dłużył się niczym w najgorszym koszmarze. Sekundy zamieniały się w minuty, a minuty stawały się godzinami. Rodzice wyjechali do Nowego Jorku, więc to on jest teraz odpowiedzialny za Bridgit. Babcia i dziadek obiecali przyjechać jak tylko będzie to możliwe. Chłopak nie mówił im w jak poważnym stanie jest jego siostra. Wiedzą jedynie, że miała 'jakiś tam' wypadek. To wszystko. Jego zadumę przerwały krzyki dobrze znanego mu głosu.
- Nie rozumie pan!? Ja muszę tam wejść! Nie obchodzi mnie co wolno, a co nie jest wskazane! To moja przyjaciółka!- do sali weszła Ally. Miała na sobie czerwoną sukienkę i brązowe kozaki. Austin zawsze uważał, że najlepiej jej w czerwonym. Nie mylił się, gdy zobaczył ją w drzwiach szpitalnej sali, nagle poczuł lekki przypływ radości, jakby nagle w tej jego ciemnej, deszczowej krainie zaświeciło słońce. Piękne słońce.
Dziewczyna spojrzała na niego i zupełnie nie wiedziała co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować. Nie rozmawiała z nim od miesięcy. 
- Cześć. - przywitała go nieśmiało.
- Cześć. Usiądź. - wskazał krzesło obok siebie. Ally posłusznie usiadła obok niego. - lekarz nie chciał cię wpuścić?
- Nie, ale poradziłam sobie. - Austin przypomniał sobie jej krzyki z korytarza. Ally... taka delikatna i miła, a jeśli chodzi o jej przyjaciół nie istnieje coś takiego jak litość. To urocze.
- Jak zawsze. - westchnął.
- Co z Brid? Jak to się stało?
- Jechała taksówką. Kierowca ostro zahamował i uderzyli w jakiś autobus. Bridgit wybiła głową szybę w tylnich drzwiach, ale też uderzyła nią o coś twardego. Ma rozcięcie na głowie. Właściwie nie powinno to być nic poważnego, ale jest nieprzytomna od 7 godzin, a lekarze nie zapowiadają, aby miało się to zmienić. 
- To straszne... Długo tutaj jesteś? - zapytała z troską w głosie.
- Od 7 godzin. 
- Idź do domu, posiedzę przy niej. Musisz odpocząć, pewnie odwołałeś jakiś występ. 
- Nic ważnego, miałem dziś iść na urodziny Taylor Swift. 
- Pewnie Maia nie będzie zadowolona. Jedź do domu.
- Nie zostawię jej. Muszę być przy niej. - odpowiedział stanowczo.
- Nie bądź dzieckiem.
- Widocznie jestem, nigdzie się stąd nie ruszam. 
- Jak chcesz... ja też nie. - Ally spojrzała na Austin'a. Był taki uparty, ale może za to tak bardzo go ceniła. Jego upór doprowadził do ich wielkiego sukcesu. Spojrzała na jego włosy, które niesfornie opadały mu na twarz. Nic się nie zmienił. To był ciągle jej Austin. Spóźnialski, energiczny, uroczy, kochany. Ten sam. Jej przemyślenia przerwało wtargnięcie osoby, o której przyjściu wręcz marzyła...
- Austin! Wszędzie cię szukam, jak ty wyglądasz? No już, wstawaj! Pojadę z tobą do domu przebierzesz się i musimy jechać do Tay! Czeka na nas. - dopiero po chwili zauważyła obecność Ally. - cześć Tekściareczko.
- Mais... nie widzisz gdzie jesteśmy? Nie zauważyłaś może, że właśnie siedzę przy łóżku mojej siostry, która jest po wypadku? - Austin był poirytowany nietaktem swojej dziewczyny, która tym razem posunęła się za daleko.
- Ummm... no tak. Ojej... co jej jest? Tak się martwiłam. Wybacz. To ten stres.- udawała najlepiej jak potrafiła, ale tym razem o dziwo chłopak był nieugięty.
- Wyjdź. Po prostu wyjdź. - powiedział oschle.
- Skoro wolisz tu siedzieć z nią. - skrzywiona spojrzała na Alison po czym wyszła zdenerwowana. Jak mógł jej odmówić? I dlaczego wszyscy są tak zajęci Bridgit? Przecież wyjdzie z tego, a oni tworzą jakiś kiepski dramat. Nie jest, aż na tyle podła, by cieszyć się jej wypadkiem, ale z drugiej strony była pewna, że jej koleżanka chciała już w najbliższym czasie wyjawić Austinowi całą prawdę. Zna się na ludzkich emocjach, przecież jest aktorką.
- Przepraszam za nią. 
- Nie szkodzi. Nadal nie rozumiem jednej rzeczy. Jak możesz z nią być? - Ally popatrzyła mu prosto w oczy, widziała w nich tę iskrę, to co tak bardzo w nim lubiła. Takie dziecko, które zawsze w nim będzie tkwiło. Radość z życia, radość z muzyki. Naturalność. To wszystko dalekie było od ideałów Mai Mitchell.
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem. Chyba gdzieś w tym wszystkim trochę się pogubiłem. - utkwił swój wzrok na czubkach swoich butów. - chciałem to wszystko naprawić, ale było za późno. Poza tym nie powiesz mi, że się nie starałem. Codziennie pisałem do ciebie sms'y. Dzwoniłem. Chciałem się spotkać... no wiesz, jak dawnej.
- Zaraz, zaraz dzwoniłeś? Pisałeś? Nie dostałam od Ciebie ani jednej wiadomości. Nie wiem o co ci chodzi.-przerwała mu poirytowana. Jak mógł tak kłamać!?
- To niemożliwe. Spójrz. - wyjął swój telefon z kieszeni, aby pokazać Ally historię wysłanych wiadomości.- popatrz tylko. Ally, Ally, Ally... i tak bez końca aż na sam dół.- dziewczyna nic z tego nie rozumiała. Faktycznie pisał i dzwonił. Więc? Jak to możliwe, że nic jej o tym nie wiadomo?
- Austin zobacz...- wskazała na cyfry poniżej nazwy odbiorcy.- to nie jest mój numer.
- Więc kogo? To strasznie dziwne. 
- Musiałeś coś pomylić.
- Na pewno nie. - o co w tym wszystkim chodzi? To bez sensu. Komu zależało na tym, aby nie miał kontaktu z Ally? Właściwie w tym momencie to i tak nie jest ważne. Jego siostra jest nieprzytomna. To się w tym momencie liczy najbardziej. Rodzice powinni wkrótce być na lotnisku. Szczerze w duchu liczył na to, że Bridgit jutro otworzy oczy jak gdyby nigdy nic i wszystko będzie dobrze. Spojrzał na jej twarz. Przez głowę przeszła mu głupia myśl. To on powinien być na jej miejscu. Ona na to nie zasługiwała, poza tym może to głupie, a nawet bardzo głupie, ale był ciekaw czy Ally przyszłaby go odwiedzić. No właśnie... Ally. Zupełnie zapomniał o jej obecności, aż niespodziewanie poczuł jak jej głowa delikatnie opiera się teraz na jego ramieniu, a jej włosy łaskoczą go po szyi. Nie czuł się niewygodnie. W sumie mogłoby tak być cały czas. Miała piękne perfumy. Wyczuł, że kwiatowe, idealnie do niej pasują. Przyglądał się jej twarzy. Zasnęła z lekkim uśmiechem na ustach jak zawsze. Doskonale pamiętał te momenty, gdy pisali piosenki o 4 nad ranem, a ona zasypiając na pianinie i tak miała uśmiech na twarzy. W pewnej chwili uświadomił sobie, że chociaż sytuacja jest okropna to... pomimo tego jest z dwiema bardzo ważnymi dla niego osobami, z którymi już dawno nie przebywał. Cóż... nagroda czy może wręcz przeciwnie? 



==================================================


- Hej, gdzie jest Harry? - Rocky jak burza z gradem wpadła do hotelowego pokoju chłopaków.
- Pojechał na urodziny Taylor Swfit razem z resztą. -odparł bez życia Niall nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
- A ty zostałeś tu sam, bo? 
- Chłopaki pojechali tylko po to, żeby zobaczyć czy Taylor uderzy Harry'ego w twarz czy poprosi ochroniarzy, aby go wyprowadzili. To cała zabawa. - uśmiechnął się mimowolnie.
- Ahh, to pasjonujące życie idoli miliona nastolatek. - zakpiła.
- Zadzwoń do niego. 
- Nie odbiera, pojedziemy tam. Muszę mu powiedzieć o Bridget. 
- Co się stało?
- Miała wypadek, jest nieprzytomna. Jedziesz ze mną? -zapytała w pośpiechu. 
- Ale co dokładnie się stało!? 
- Nie mam pojęcia, chcę jechać do szpitala z Harrym, ale oczywiście jemu zachciało się sprawdzać tolerancję byłej dziewczyny. Jedziesz tam ze mną czy nie?- zaczęła nerwowo tupać nogą.
- Nie masz zaproszenia.
- Proszę Cię, Rocky Blue nie potrzebuje kawałka papieru. Wejdę tam chociażby oknem. Czaisz? - spojrzała na Niall'a, który nie wiedział jak zareagować.
- A więc chodźmy zdeterminowana kobieto sukcesu! - całe szczęście, że impreza urodzinowa odbywała się w domku na plaży, która była niedaleko hotelu. Dojechanie tam zajęło zaledwie kilka minut. Oczywiście ochroniarz nie chciał wpuścić Rocky, ale gdy zobaczył Niall'a Horan'a zmienił zdanie i nagle stał się niezwykle uprzejmy.
- Nie cierpię nie być sławna! -przewróciła oczami. - okej, a teraz znajdź mi w tym tłumie burzę loków, coś a la gniazdo dla ptaków.
- Rocky... emm... chyba widzę. - wskazał Rocky Harry'ego, który namiętnie całował brunetkę, byli zbyt daleko by można było stwierdzić kto to jest, lecz gdy podeszli bliżej Rocky była pewna... Właśnie patrzy jak jej chłopak całuje Maię Mitchell! Taki tam szczegół.












niedziela, 24 sierpnia 2014

11 . Odrobinę za późno, by się śpieszyć.

      Pokój Mai wyglądał niczym po przejściu huraganu. Wszędzie leżały porozrzucane ubrania
 i buty. Czyżby szykowała się na wielkie wyjście? Nie, spokojnie. Idzie tylko na zakupy z Brid, ale przecież to nie byle jaka Maia, tylko Maia Mitchell. Wyjście na zakupy czy premiera filmu to już nie istotne, warunek jest jeden - musi być spektakularnie!
- Jesteś gotowa? - Bridgit weszła do pokoju i spojrzała na otaczający ją bałagan.
- Sekunda. - brunetka przejrzała się w lustrze. - jak mi? 
- Wyglądasz okej, możemy już jechać? - spytała z nadzieją w głosie.
- Okej!? Brid nie denerwuj mnie! Nie mogłaś powiedzieć 'świetnie' , 'pięknie' czy coś w ten deseń tylko zwykłe 'okej'? -westchnęła - muszę się przebrać. Daj mi jeszcze kilka minut. Blondynka sama pożałowała słowa, którego użyła. Usiadła posłusznie na kanapie 
i niecierpliwie wyczekiwała wyjścia Mais z garderoby. W głowie ciągle pałętały jej się myśli
 o Austinie i Ally, to wszystko co skrzętnie knuje Mai, to wszystko co z jakiś powodów idealnie jej wychodzi. Czy powinna wyjawić wszystko bratu? Co jeśli nie uwierzy? Ostatnimi czasy Aus żyje jak w transie. Próbuje wypełnić pustkę w swoim życiu, stracił najlepszych przyjaciół wszystko na rzecz Mai. Chłopak szuka pocieszenia w muzyce, bo to ona zawsze mu je dawała, ale tym razem nawet to nie wystarcza. Brid patrzy jak jej brat cierpi, widzi jego udawany uśmiech na galach, okładkach gazet oraz na co dzień. Jest jedyną osobą, która może to zmienić, a nawet musi! 
- Jestem gotowa, chodź Brigi.
- A ten bałagan? 
- No proszę Cię, Dorothy musi coś robić za coś jej płacę, prawda? - no tak zapomniała, że Maia Mitchell ma pokojówkę i to nie jedną. - um, miałam Ci coś powiedzieć, coś co wymyśliłam wczoraj. Pamiętasz mojego kuzyna Spencer'a? -Bridgit pokiwała głową na znak, iż kojarzy osobę, o której mowa. - powiedziałam mu, żeby pokręcił się przy Ally, no wiesz o co chodzi. Musi się nim zauroczyć, a wtedy boom. On ją zostawi! Genialne, prawda?
-Myślałaś chociaż przez moment o jej uczuciach? Po co Ci to wszystko? Chciałaś tylko być dziewczyną Austin'a, no i jesteś, więc po co chcesz uprzykrzać jej życie? - Brid nie rozumiała o co w tym wszystkim chodzi, okej... o zdobycie Austin'a, ale ma to czego chciała, więc? 
-Dla zabawy? - zaśmiała się złowieszczo. Panna Moon miała już dosyć swojej nieznośniej, egoistycznej i zarozumiałej koleżanki. Zrozumiała coś, co powinna zrozumieć już dawno. Żadna sława nie jest warta tego, aby niszczyć czyjeś szczęście.
-Mais nie mogę iść dziś z Tobą na zakupy, muszę szybko wracać do domu. Wybacz.- nie czekała nawet na odpowiedź brunetki. Wzięła swoją torebkę i wybiegła z posiadłości państwa Mitchell. Podeszła do przystanku autobusowego, ale to potrwałoby za długo, a ona chciała jak najszybciej rozwiązać tę sprawę. Na szczęście niedaleko znajdował się postój taksówek. 
- Poproszę jak najszybciej na Vista Ln. - serce waliło jej niczym tłum ludzi biegnących na wyprzedaże w sieciówkach. Kierowca od razu nacisnął pedał gazu tak mocno, jak tylko było to możliwe. 


                                                                           


===
=



- Dam dam dammm... dam i tu jest przejście. Brakuje mi tylko chórków. Co sądzisz? - Rocky popatrzyła na przyjaciółkę z uśmiechem.
- Jest genialne, jak wszystko co piszesz.
- Zawsze mówicie to samo, a potem krytycy nie zostawiają na mnie suchej nitki. -zaśmiała się. - jak myślisz, powinnam spotkać się z tym chłopakiem? 
- Tym z hotelu? Hmm, powinnaś się spotkać z Niall'em. Durny Lou, gdyby nie on byłoby tak romantycznie.- Rocky zacisnęła pięść.
- Hej, hej. Spokojnie. - uśmiechnęła się Ally. Fakt, coś mówiło jej, że powinna spotkać się z Niall'em, chociaż po to, żeby to wszystko wyjaśnić. 
- Nie uwierzysz! Właśnie dostałam sms'a od szefa wytwórni Austin'a. Wasza wakacyjna piosenka jest numerem jeden w 32 krajach!  - Rocky zaczęła skakać z wrażenia po pokoju. Ally była dosyć zdziwiona. Myślała, że przyjaciółka nie zajmuje się już karierą Austin'a.
- Nadal mu pomagasz? - zapytała zdziwiona.
- Dzwonił do mnie kilka dni temu. Prosił, abym ułożyła jakiś sensowny układ, bo ma dosyć nowego choreografa. Oczywiście zaproponował sporą kasę od wytwórni. Zgodziłam się, zbieram na auto. - odpowiedziała beztrosko, widać było, iż nie traktuje tego jak dawnej, teraz było to tylko zwykłe zlecenie. -nie myśl też, że cieszę się tak bardzo z sukcesu Austin'a, cieszę się, bo to twoja piosenka. Należy ci się taki sukces. - obdarzyła brunetkę uśmiechem. 
- I tak nikt nie pamięta mojego imienia, utwór kojarzą tylko z utalentowanym Austin'em Moon'em, mimo wszystko cieszę się z jego sukcesu. - nagle rozmowę przerwał kawałek Rihanny. Nowy sygnał połączenia w telefonie Rocky. Dziewczyna wzięła do ręki telefon, który leżał na łóżku i spojrzała na wyświetlacz. 
- To Aus! Czego on może chcieć?
- Może coś z tą choreografią. Odbierz. - Rocky delikatnie dotknęła zielony przycisk.
- Halo. 
- Rocky?
- O co chodzi?-zapytała zniecierpliwiona.
- Bridgit... mia... miała wypadek. Jest w szpitalu na 6 przecznicy. Zajrzyj do niej, jeśli chcesz. Przekaż tę informację Ally, nie mogę się do niej dodzwonić, z resztą już od kilku miesięcy.- chłopak momentalnie zakończył połączenie. W jego głosie było słychać tak niewyobrażalny smutek, nie wiedział co właściwie się dzieje. Deszcz, ciągle deszcz. Chociaż mieszkał w Miami to w jego życiu z dnia na dzień pojawiała się coraz to większa ulewa. 
- Co powiedział? Rocky?- dziewczyna siedziała jak zaczarowana. Nie dochodziła do niej informacja, którą przed chwilą otrzymała. To po prostu zły sen.
- Bridgit jest w szpitalu...