czwartek, 28 sierpnia 2014

13 . Milion uderzeń serca na sekundę.

- Pfuj! Odczep się ode mnie! Co ci odpiło Pijawko!? - Harry patrzył z obrzydzeniem na Maię, kilka sekund wcześniej wyrwał się z jej gorącego pocałunku. 
- Nic... - uśmiechnęła się zadziornie, odwróciła się na pięcie i odeszła. W tym momencie Harry poczuł tylko mocne uderzenie w policzek, było jak grom z jasnego nieba, cóż chyba jest tylko jedna osoba, która potrafi tak mocno zaatakować człowieka - Rocky Blue. Spojrzała na niego wściekła, a z jej oczu można było wyczytać tylko jedno: 'Zabiję Cię!' Po czym wybiegła z imprezy, a chłopak ruszył za nią. Zatrzymała się dopiero na parkingu przy czerwonym volvo, które pożyczyła od taty. 
- Rocky!- Harry dobiegł do niej najszybciej jak mógł. - to nie tak. Dobrze wiesz, że w życiu bym jej nie pocałował!
- A jednak nie jestem ślepa! - oznajmiła drżącym głosem. Harry nie wiedział co zrobić wiedział jak idiotycznie wyglądają jego wyjaśnienia. Chciał w tym momencie mocno przytulić Rocky. To wszystko. 
- Rocky, wiem jak głupio to brzmi, ale uwierz. Nigdy w życiu nie zdradziłbym cię z kimkolwiek, a co dopiero z tą Pijawką Austina. Liczysz się tylko ty. Nie całowałem jej, to ona podeszła i nawet nie wiem jak to się stało, że nagle przyssała się do moich ust! Odepchnąłem ją, przecież widziałaś... Rocky... - mówił to wszystko prawie ze łzami w oczach. Był zły na siebie za swoją głupotę, gdyby nie chciał zobaczyć co zrobi Taylor na jego widok, gdyby siedział spokojnie w pokoju hotelowym nic by się nie stało. 
- Harry, wracaj do niej... Wszyscy wariujecie na jej punkcie, więc leć do niej.- odrzekła smutnym tonem, spojrzała na niego przez szkliste od łez oczy. Otworzyła drzwi do samochodu i już miała do niego wsiąść, gdy przypomniała sobie prawdziwy powód dla, którego tu przyjechała. - Bridgit jest w szpitalu.- rzuciła oschle i szybko usiadła w aucie, po czym jeszcze szybciej odjechała. Harry został sam, wpatrywał się w miejsce, z którego przed kilkoma sekundami wyjechała jego dziewczyna. Przecież 10 minut temu wszystko było genialnie! Ich związek nie miał żadnych 'ale'. Szalał za Rocky Blue, a ona udawała, że ciągle się z niego nabija, lecz w głębi serca uwielbiała go. To wszystko jest dziwne... Jeszcze Bridgit... Świetnie.
- Harry tutaj jesteś. Wszędzie was szukam, gdzie Rocky? - Niall rozglądał się w poszukiwaniu panny Blue.
- Pojechała do domu. 
- Okej. Amm... jedno pytanie... JAK MOGŁEŚ POCAŁOWAĆ TĘ PIRANIĘ!? - Niall nie krył zdziwienia jakie wywołało u niego zachowanie kumpla. Jak na litość boską można całować to coś? Może Austin ma specjalny kombinezon, który ubiera tylko na tą okazję? To by właściwie wiele wyjaśniało.
- Nie całowałem jej! To ona przyssała się do mnie! Odepchnąłem ją, nie widziałeś? - chłopak był coraz bardziej tym wszystkim poirytowany. - ok, mam tego dosyć. Zbieraj resztę jedziemy do hotelu.





=====
===
=




Austin powoli przeciągał się na fotelu, nie za bardzo wiedział, gdzie się znajduje. Rozglądał się po sali szpitalnej, aż utkwił swój wzrok na łóżku siostry. Spojrzał na Bridgit, która nadal nie wybudziła się ze śpiączki. Wszystko jest tak samo, nic nie zmieniło się od momentu, kiedy zasnął... a szkoda. Zaraz, zaraz... czegoś, a raczej kogoś tu jednak brakuje.
- O widzę, że się już obudziłeś. - Ally powoli weszła do sali niosąc tacę z jedzeniem. - pewnie jesteś głodny. Proszę. - dziewczyna podała mu porcję naleśników. -są takie jak lubisz, bardziej przypieczone z dołu i polane syropem. Smacznego. - Austin nawet nie wiedział co powiedzieć, Maia faszerowała go sałatkami greckimi, a tymczasem tuż obok była Ally, która doskonale i na wylot zna jego gusta kulinarne. 
- Dziękuję. - uśmiechnął się uroczo. 
- To nic takiego. - Austin ochoczo zabrał się za jedzenie naleśników, a dziewczyna przyglądała mu się ze śmiechem na ustach. Jadł łapczywie niczym mały szczeniak. Nagle do sali wbiegli rodzice Austina.
- Brigit! - obydwoje w mgnieniu oka znaleźli się przy córce. - Boże... jak ona wygląda. Jest cała blada... - ubolewała pani Moon. 
- Austin jedź do domu, okej? Zajmiemy się nią. Ally dziękujemy za pomoc. - tata Austina starał się zachować taktownie, ale widać było jak bardzo jest przerażony tą sytuacją.
- Okej tato... dzwońcie do mnie, gdyby coś się działo, no i przede wszystkim, gdy odzyska przytomność. 
- Oczywiście. - Austin spojrzał na siostrę i razem z Ally skierowali się do wyjścia. Przed szpitalem stał samochód Aus'a. 
- Ally podwiozę Cię do domu. Dobrze? - zapytał cicho.
- Nie trzeba, przejadę się autobusem. - uśmiechnęła się subtelnie.
- Proszę... wiem to śmieszne, ale nie chcę być dziś sam. Proszę. - Ally spojrzała na jego oczy. Dlaczego on musi mieć takie szczenięce spojrzenie? Dlaczego? Nie potrafiła mu odmówić.
- Okej. -wsiadła do auta i razem pojechali do domu Austin'a. Gdy weszli do środka oczom dziewczyny ukazał się ten widok, który tak dobrze znała. Mieszkanie państwa Moon. Dawniej spędzała tu ogrom czasu. Uwielbiała patrzeć na taką szczęśliwą rodzinę. Jej samej bardzo brakowało tego, że nie może na co dzień mieć oboje rodziców. Wcześniej mieszkała z tatą, ale po powrocie mamy z Afryki zdecydowała, że skoro pracuje z tatą i spędza z nim tak wiele czasu to zamieszka u mamy. Rozwiązanie wydawało się idealne. 
- Idziemy do mojego pokoju? Mam nowe pianino. - Austin znowu obdarzył ją, jednym z tych swoich uroczych uśmieszków. Cóż... dawniej Ally od razy pobiegłaby jak szalona do nowego instrumentu, ale teraz nie czuła się swobodnie w tym miejscu. Może dlatego, że tak dużo czasu minęło od kiedy ostatni raz tutaj była. Zauważyła wiele zmian. Nowa komoda w przedpokoju i większy dywan przy schodach, ale to tylko drobiazgi. Posłuchała Austina i ruszyła za nim na górę do jego prywatnego królestwa naleśników i pluszaków. Pianino w istocie było świetne, wydobywało dźwięki jakich próżno szukać w jej starym pianie, które pamięta czasy Elvisa i Janis. Spojrzała na jego wierzch i zauważyła pogiętą kartkę z napisem "Ally".
- Co to? - wskazała na znalezisko. 
- To? Ammm... nic takiego. - chłopak wyraźnie się zmieszał i szybko chwycił kartkę, po czym włożył ją do kieszeni spodni.
- Ale co to? No powiedz... widziałam tam moje imię. Proszę. - on także nie potrafił jej odmówić, ale nie tym razem to coś zbyt osobistego. Coś co należy tylko do niego i wszystkim wstęp wzbroniony.
- Lepiej nie, innym razem, okej? 
- Obiecujesz?
- Obiecuje. - spojrzał głęboko w jej ciemne oczy. Już wieki nie spędzał z nią tyle czasu, prawie zapomniał jakie to wspaniałe uczucie mieć przy sobie Ally. Najlepszego kompana we wszystkim. Patrzył na jej śmiech, ruchy, zachowanie... Słuchał jej głosu, chłonął każde jej słowo... I jedynym czego chciał to... nie, to nienormalne przecież to Ally...  skarcił się w duchu. Nie ważne, może to dziwne, ale jedyną rzeczą o jakiej marzył w tej chwili był...był... pocałunek z nią... Naiwniaku, ona nic do ciebie nie czuje, zrozum straciłeś ją na zawsze, ona chce Niall'a. Znowu jakiś dziwny głos w głowie sprowadził go na ziemię. Miał rację. Nie miał u niej szans... nawet jeśli w tym momencie z jej powodu serce waliło mu milion razy na sekundę...











3 komentarze:

Unknown pisze...

Nawet nie wiesz jak się cieszę że dodałaś rozdział:)Kocham twojego bloga.Twoja historia jest niesamowita nigdzie nie spotkałam się z podobną fabułą.Czekam na następny rozdział ,który mam nadziję szybko będzie

Julia pisze...

Jeju kolejny rozdział ... i te emocje. Boże piszesz świetnie. Nie czytałam nigdy takiego bloga. Wredna Maia musi się wszędzie mieszać do diabła z nią xoxo.
No czekam na następny!

_Unpredictable_ pisze...

Cudny rozdział ♥