wtorek, 30 grudnia 2014

19 . Paranoja.

Pierwsza randka Austina z Vivienne przebiegła wręcz idealnie i o dziwo nie zaliczył żadnej wpadki, wczorajszy wieczór ponownie spędził z nią. Kilka minut temu obudził się i leżał rozmyślając o niej, no i o tym, czy zdąży się jeszcze zdrzemnąć przed przyjściem Ally, ale na piedestale była Viv. Z każdym z dniem czarowała go coraz bardziej. Miała w sobie to 'coś'. Minusem całego tygodnia były niekończące się sms-y od Mai, ale starał się to ignorować, może w ten sposób zrozumie, że to co było już nie ma szans na powtórkę.
- Cześć.- z uśmiechem na ustach wparowała do jego pokoju Ally trzymając kurczowo swój notes, a także kilkanaście innych kartek.
- Um, hej. Nie za wcześnie na próbę?- jęknął zaspanym głosem.- miałem jeszcze pewne plany związane z łóżkiem.
- Nawet, gdybym przyszła tutaj w południe stwierdziłbyś, że jest za wcześnie, więc włóż 'coś' na siebie i słuchaj, okej?- zmierzyła wzrokiem tors chłopaka, trzeba przyznać prezentował się całkiem nieźle i właśnie dlatego lepiej, jeśli nie będzie jej rozpraszał swoim widokiem.
- Już, moment.- wstał z łóżka i leniwym krokiem podszedł do szafy. Spojrzał na krzesło obok i wziął pierwszą koszulkę, która leżała na wierzchu stosu z ubrań. Następnie zamienił swoje spodenki od pidżamy na jeansy. W tym momencie do pokoju chłopaka weszła pani Moon. Spojrzała na swojego syna, który aktualnie był w trakcie przebierania, więc stał w koszulce i bokserkach. Może byłoby to dziwne zachowanie ze strony nastolatka przebierać się przy dziewczynie i może powinna zwrócić mu uwagę o jakąś przyzwoitość, ale przecież to Ally. Zwróciła swoje spojrzenie na dziewczynę.
- Kochanie, jak myślisz w jakich kolorach Penny ma zamiar urządzić przyjęcie?- zapytała podekscytowana.
- Nie mam pojęcia.- uśmiechnęła się nieśmiało.
- Muszę jej pomóc, biedna Penn... no nic, bawcie się dobrze. Jadę z Brid na rehabilitację.- zamknęła drzwi z uśmiechem na twarzy.
- O co chodzi? Moja mama cały czas gada z twoją o jakimś przyjęciu.- Aus zapytał zdezorientowany całą sytuacją.
- Emm... może to dziwne, ale... moi rodzice pobierają się... znowu.- uśmiechnęła się. Chłopak od razu podbiegł do niej i mocno ją przytulił. Był strasznie zadowolony, nie za bardzo rozumiał jeszcze dlaczego i jak w ogóle to tego doszło, ale wiedział, że było to jedno z największych marzeń Ally, a jej szczęście w ogromnym stopniu wiązało się z jego zadowoleniem życiowym.
- Wou, tak się strasznie cieszę! Ustalili już datę?- zagadnął z entuzjazmem.
- Za dwa miesiące. Oczywiście jesteś zaproszony, weź Vivienne.- popatrzyła na niego z uśmiechem.
- Myślisz, że powinienem? To nie za szybko na takie oficjalne wspólne wyjścia? W ogóle skąd wiesz o Viv?
- Hmm... niech pomyślę, Dez? Chodził po moim pokoju powtarzając "Austin jest na randce z Viv." Jakoś da się to zapamiętać, mimo wszystko.
- Jak w ogóle doszło to zaręczyn?- chciał w jakiś sposób zmienić temat, rozmowa o Vivienne z Ally wydawała mu się jakaś niestosowna, czuł dziwne uczucie prymitywności tego czym darzył blondynkę, a co rozpierało go, gdy tylko widzi Alison. Chce o tym zwyczajnie nie myśleć, chce docenić to co otrzymał od losu.
- Wiesz, że właściwie sama nie wiem? Spotykali się ostatnio bardzo często, ale nie myślałam, że to aż tak poważna sprawa. -uśmiechnęła się, sama jeszcze nie potrafiła przyjąć do siebie tej wiadomości. Była zbyt oszołomiona.- dobra tyle o tym. Mam dla nowe teksty, przegramy to? Mam później kilka spraw do załatwienia.












- Dzień dobry, zastałam Ally?- zapytała z nadzieją w głosie Rocky. Dziś rano nie odebrała od niej kilku telefonów, a kiedy wczoraj przyjaciółka chciała ją odwiedzić, nie miała nawet sił wstawać z łóżka, jednak teraz coś w niej drgnęło, nie może całego życia spędzić w domu i na sali tanecznej. Chce z kimś pobyć, chociażby tylko po to, by nie być tak do bólu samotna i nie kalkulować setny raz sytuacji z Harrym.
- Ale ona dzisiaj rozchwytywana. Jest u Austin'a, pracują nad nowymi piosenkami, ale zaraz powinna wrócić, poczekasz? Właśnie przyjechała do niej Maia Mitchell, no wiesz ta aktorka, podobno też ma do niej ważną sprawę, czeka w salonie.-poinformowała ją z przejęciem w głosie.
- Kto!?- prawie zemdlała, gdy usłyszała kto postanowił odwiedzić Ally. Nie wiedziała jak się zachować, ale stwierdziła, że to nie może wyprowadzić jej z równowagi.
- Maia.- uśmiechnęła się pani Dawson. Rocky weszła do salonu i zmierzyła wzrokiem siedzącą tam Maię. Trzeba jej przyznać, że jak na "chodzące zło" prezentowała się całkiem nieźle. Usiadła na fotelu na przeciwko niej.
- Cześć.- popatrzyła na nią z nieśmiałym uśmiechem Mais.
- Ymm... cześć?- Rocky czuła się całkowicie zbita z tropu, ale nie chciała niczego udawać, nie trawi tej dziewczyny, więc po co ta gra?- czego chcesz od Ally?
- Może mi nie uwierzysz, ale...-westchnęła- chcę ją, ciebie, Austina... chcę was wszystkich przeprosić.- w tym momencie dziewczyna nie wytrzymała.
- Myślisz, że możesz sobie tak tutaj po prostu przyjść, odegrać swoją rólkę biednej pokrzywdzonej przez los Mai i wszyscy będziemy ci dziękować, że jesteś dla nas taka łaskawa!? Grubo się mylisz!- do pokoju weszła zaniepokojona pani Dawson.
- Rocky, spokojnie. O co chodzi?
- Nie ważne. Ja... ja chyba przyjdę innym razem.- wybiegła zdenerwowana z domu, spojrzała przed siebie. Miała tego święcie dosyć. Nagle drzwi znowu trzasnęły, a obok niej pojawiła się Maia.
- Możemy pogadać normalnie? Usiądźmy, okej?- wskazała na schody i obie zajęły na nich miejsca.- wiem, że mnie nienawidzisz... zdaję sobie z tego sprawę, zabrałam ci przyjaciela, potem Harry'ego... w sumie nie zabrałam ci go, on szaleje za tobą. To moja wina...Specjalnie zaczęłam go całować.
- Nie tłumacz go, okej?
- Tylko, że to na prawdę jest moja wina. Chciałam żebyś pomyślała, że ma cię gdzieś. Nie martw się, odepchnął mnie od razu, tylko ty zobaczyłaś to w tym momencie, o który mi chodziło...niestety, prawda jest taka, że wam zazdroszczę... wam wszystkim... macie siebie nawzajem, ja mam tylko nic nieznaczące nagrody i przyjaciół, którzy myślą, że załatwię im co tylko chcą...- w końcu zaczęła płakać, Rocky spojrzała na nią ze współczuciem, ale nie chciała być dla niej miłą. Nie miała dla niej cienia litości. Kto wie czy ona udaje, czy też nie.
- Czyli niszczenie nam wszystkim życia miało naprawić twoje? Cóż za genialny pomysł! Gratulacje! Coś jeszcze!? I przestań w końcu ryczeć!
- Chodzi o Bridgit...
- Co z nią?
- Jej wypadek...- zaczęła niepewnie.
- Nie denerwuj mnie i mów o co chodzi!- wrzasnęła wściekła.
- Czułam, że wyjawi mój sekret... coraz bardziej przechodziła na waszą stronę, zrozum... ja nie chciałam, nie mogłam go stracić, a gdyby ona powiedziała mu wszystko co zrobiłam...-jej głos załamał się, nie była w stanie wykrztusić z siebie kolejnego zdania. Rocky patrzyła na nią zdenerwowana, szczerze? Miała gdzieś jej ogromną skruchę, chciała tylko poznać całą prawdę. Patrzenie nie Mais napawało ją obrzydzeniem.- samochód, który uderzył wtedy w tą taksówkę, był kierowany przez mojego osobistego szofera... -Rocky zamarła, nie dochodziły do niej informacje, które właśnie usłyszała. To nie mogła być prawda, spójrzmy na to inaczej... Jakim człowiekiem trzeba być, aby zaplanować coś tak okropnego?- zapłaciłam mu za to sporo kasy, ale teraz ja na prawdę tego żałuję... serio...- znowu zaczęła płakać.
- Jesteś chora...Boże, dziewczyno! Czy ty wiesz co mogło się stać? Ona mogła nawet umrzeć, bo tobie zachciało się ukrywać jakieś beznadziejne spiski! Mogłaś sobie zjeść Austin'a, ale po co wciągać w to wszystko Brid?- obudzenie, złość kłębiły się teraz w Rocky. Nie potrafiła tego zrozumieć, nie potrafiła pojąć jak można zachować się w taki sposób.
- Wiem, byłam idiotką... chcę ją przeprosić... chcę to wszystko naprawić... zapłacę za jej rehabilitację, załatwię jej najlepszych lekarzy w USA, postaram się... zobaczysz. Na prawdę nie chciałam jej zrobić krzywdy, chciałam ją jedynie nastraszyć... to nie miało się tak skończyć. Po prostu Brid za dużo wiedziała, sama pomogła mi w zdobyciu względów Aus'a, wiedziała o ukrytym telefonie... wiedziała wszystko. Gdyby on dowiedział się całej prawdy zostawiłby mnie. Nie chciałam go stracić...
- Jaki telefon? Jaka prawda? O co tutaj w ogóle chodzi!?- cały czas pojawiały się kolejne pytania, kolejne dziwne sekrety panny Mitchell. Gdyby na Ziemi pojawili się obcy prawdopodobnie byłby to dla Rocky mniejszy wstrząs, niż te wszystkie dziwaczne gierki Mai.
- Nie chciałam, żeby Austin miał kontakt z Ally... Zmieniłam numer w jego telefonie... Wszystkie sms-y, każda jego próba kontaktu z nią, wszystko tak naprawdę odbierałam ja. Brid wiedziała o tym, ale uważała to za przegięcie, dlatego bałam się, że opowie o tym Austinowi...
- Mam tego dosyć, jesteś nienormalna!- dziewczyna wstała zdenerwowana.- nie chcę tego dłużej słuchać. Porozmawiaj z Austinem i Brid... ja mam ciebie dosyć, jesteś... jesteś... brak mi słów... cześć.- odeszła od niej szybkim krokiem. Była w rozsypce, wiedziała do jakich ludzi należy Maia, ale nie sądziła, że jest w stanie zrobić 'coś' takiego. Przecież z jej powodu Bridgit nie rozpoznawała przez jakiś czas własnych rodziców, nie wiedziała nawet jak ma na imię. Do tej pory nie pamięta połowy faktów ze swojego życia, jaki zbieg okoliczności właśnie o to chodziło Mai, żeby nic nie wygadała, a przypadku zaniku pamięci to niemożliwe. No i sytuacja z Harrym... jak mogła posunąć się do zniszczenia związku tylko dlatego, że chciała poprawić sobie humor. Nie pojmowała zachowań tej dziewczyny. Mieszała kilka miesięcy, by ostatecznie przyjść na klęczkach i prosić o przebaczenie. Paranoja...