czwartek, 12 listopada 2015

26. Jedna jedyna.


  Czasami czujemy, że nasze życie pędzi zbyt szybko, gdzieś między szkołą, pracą, obowiązkami, zainteresowaniami, rodziną i przyjaciółmi gubimy to co najważniejsze. Sytuacja  wygląda jeszcze gorzej, kiedy należysz do zespołu, którego zna właściwie każdy, a twoje nazwisko widnieje na setkach plakatów. Co wtedy?
- Przepraszam. Naprawdę.- Niall starał się brzmieć jak najbardziej przekonująco, rzeczywiście było mu przykro, kolejny raz musiał zawieźć Ally.
- Nie szkodzi, to tylko ślub i to dodatkowo drugi, tych  samych osób. – zaśmiała się pod nosem, chciała ukryć, że tak właściwie liczyła na ich wspólne spotkanie, nie chodziło nawet o samo przyjęcie, chodziło o to, że  w końcu będzie mogła spędzić czas ze swoim chłopakiem. Pozostawało tylko pytanie czy on naprawdę należy do niej? On należy do zupełnie innego świata, do zupełnie innych dziewczyn.
- Cieszę się, że mnie rozumiesz. Postaram się ci to wynagrodzić.
- Nie trzeba, masz inne obowiązki. Szanuję to.- znowu mimowolnie uśmiechnęła się, starała się grać, gdyby w tym momencie ktoś wszedł do pokoju pewnie pomyślałby, że naprawdę jest tak bardzo wyrozumiałą dziewczynę, była świetną aktorką, ale istniała jedna osoba, która potrafiła ją rozszyfrować w kilka sekund.
- Muszę kończyć… Baw się dobrze. Pa.
- Pa.- zdążyła odpowiedzieć po czym głos zniknął, usłyszała za sobą dźwięk zamykanych drzwi.- jak długo tu jesteś?- spojrzała na Austin’a.- wiesz, że nie lubię jak podsłuchujesz.
- Sory.- jęknął trochę zawstydzony.- po prostu… nie ważne.- westchnął.
- Dobra. Mamy ważniejsze sprawy. Wybrałeś garnitur?- starała się zachowywać normalnie, a normalnie właśnie o to by zapytała, przecież ślub już za kilka dni, a znając Asutin’a pewnie nawet nie pamięta o której godzinie zaczyna się całe wydarzenie.
- Właściwie myślałem, że pójdziemy razem i coś wybierzemy. No chyba, że nie masz czasu to załatwię  to z Dez’em.- uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na nią psimi oczkami, które definitywnie mówiły do Ally „Proszę, chodź ze mną.”
- Lepiej jak ci pomogę, nie chcę żebyś później paradował w jakimś garniaku  w kwiatki.- popatrzyła na niego i wybuchła śmiechem. Jej wyobraźnia już zadziałała.- Vivenne nie chce ci pomóc?
- Nie pytałem. Wypadło mi jakoś.
- Austin, nie denerwuj mnie! To twoja dziewczyna, na pewno chce ci pomóc.- Ally nie potrafiła pojąć zachowania swojego przyjaciela.
- Ale… to jaki mam kupić?- jęknął, nic z tego nie rozumiał. O co chodzi? Przecież nie ma w tym nic złego, że chce pomocy od Ally, zawsze mu pomagała w takich kwestiach, a jeśli nie ona to Rocky. Wiadomo kobiety widzą więcej.
- Klasyczny czarny będzie dobry, ale doradź się Viv, dobra?
- No okej.
- No to już, leć.- uśmiechnęła się, a chłopak skierował się do wyjścia.
- Ally?- zapytał w ostatnim momencie.
- Tak?
- On na ciebie nie zasługuje.- spojrzał na przyjaciółkę po czym szybko wyszedł. Typowa scena filmowa, zostawił ją sam na sam z myślami, które wbijały się do jej głowy jak szpilki. Niall Horan. O co chodzi? Było idealnie, naprawdę idealnie, aż do momentu jego wyjazdu, ale przecież związki na odległość mają szansę. Mają, prawda?




Są takie momenty w życiu kiedy po prostu czujesz, że dzisiejszego dnia wszystko będzie dobrze, nawet jeśli w pewnej chwili powinie ci się noga to i tak wiesz, że to nie ma znaczenia, bo jakimś dziwnym sposobem świat jest ci tego dnia przychylny i czujesz, że wszystko jest na właściwym miejscu.
- Kochanie ubierz się w garnitur, chcę zobaczyć jak wygląda mój Misiaczek.- krzyknęła pani Moon do swojego jedynego synka, prasując koszulę swojego męża.
- Mamo, proszę.– jęknął chłopak. Dla niej chyba zawsze będzie chłopcem, który dopiero co nauczył się grać pierwsze akordy na gitarze, a ona jest przeszczęśliwa, jakby właśnie wylądował na księżycu.
- No już maszeruj na górę bez gadania.- Austin posłusznie podążył do swojego pokoju i zaczął przebierać się z dresów, w których zwykle paradował po domu w nowy garnitur. Wspólnie z Vivienne zdecydowali, że najlepszym wyborem będzie klasyczny czarny, mogliby zdecydować się na granat modny w ostatnim sezonie, ale niestety Austin nie miał niebieskich oczu co całkowicie dyskwalifikowało go do możliwości posiadania takowego stroju.
- Aus, jak wyglądam?- do pokoju chłopaka powoli i nieśmiało weszła Bridgit ubrana w delikatną błękitną sukienkę sięgającą kilka centymetrów powyżej kolan. Popatrzyła na brata z nadzieją, że może nie wygląda tak okropnie jak się jej wydaje. Od wypadku ciągle nie doszła do siebie i szczerze mówiąc już chyba nikt do końca nie wierzył już w to, że kiedyś tak się stanie. Bridgit była szalenie rozrywkową i odważną dziewczyną, która nie bała się sięgać, po to co jej się należało, a tymczasem przed Austinem stoi zawstydzona dziewczyna, która nijak ją przypomina.
- Brid! Wow…- nie wiedział co powiedzieć, wyglądała prześlicznie.- Wou! Chcesz tam kogoś wyrwać rozumiem, tak? Wyglądasz pięknie.- podszedł do niej i delikatnie ujął ją za dłoń i obrócił.- Chłopaki nie będą w stanie oderwać od ciebie wzroku.
- Nie żartuj sobie ze mnie… Okropnie się boję. Pewnie zapomnę czyj to ślub, albo zapomnę jak mam na imię i zrobię z siebie pośmiewisko.- istotnie w momentach, kiedy się stresowała była w satanie zapominać najprostsze informacje, ale raczej zdarzało się to rzadko.
- Hej, spokojnie. Będę przy tobie cały czas,  jasne?- Aus popatrzył jej prosto w oczy i uśmiechnął się.- Obiecuje. Jestem w końcu twoim młodszym bratem.




Uroczystość weselna miała się odbyć w jednym z ulubionych miejsc Penny, uwielbiała Rosen Mansion. Był to kompleks budynków takich jak restauracja, mały przytulny hotelik i  ogromny park, który wyglądał niczym z bajek Disney’a, wiele osób decydowało, aby złożyć swoją przysięgę właśnie tutaj.  Austin był pod wielkim wrażeniem wystroju tworzonego przez lampki, świeczki i mnóstwo kwiatów oraz bieli, a wszystko to zasługa jego mamy, która uparła się, że jest najlepszą dekoratorką wszechczasów i nie pozwoli Penny wydawać pieniędzy na jakąś firmę, która nie ma bladego pojęcia o jej upodobaniach. Poniekąd miała rację wystrój idealnie pasował do charakteru mamy Ally, był uroczy i ciepły zupełnie jak ona sama. Chłopak zaczął powoli stąpać po białym dywanie rozłożonym przed maleńką białą altaną, ale stwierdził, że jednak lepiej będzie jak poczeka na Vivienne, która poszła do toalety poprawić swoją sukienkę. Dez i Rocky jeszcze nie przyjechali, ale prawdopodobnie zjawią się za kilka minut. Aus rozglądał się we wszystkie strony szukając punktu zaczepienia, mama poszła pomóc Penny, tata oczywiście musiał pójść z nią, a Bridgit stwierdziła, że pomoże Viv z sukienką. Nagle usłyszał znajomy głos.
- No, no. Co za elegancja i klasa.- odwrócił się, a widok, który zobaczył zastygł w jego głowie i zapisał się pod słowem „piękno”. Ally patrzyła na niego z uśmiechem i delikatnie poprawiała włosy, które niesfornie opadały na jej prawe oko. Miała na sobie białą koronkową sukienkę, która była zdecydowanie za krótka na przyjęcie weselne, ale zdecydowanie odpowiednia, jeśli chodzi o gusta Austina. Prześledził jej wygląd kilka razy, skanował ją z góry do dołu i na odwrót, aby nie pominąć żadnego szczegółu i był pewien, że zauważył wszystko. Zauważył pierścionek z małą perłą na czwartym palcu prawej ręki, ale zauważył też maleńkiego siniaka na lewej łydce.
- Pięknie wyglądasz.- wydukał ostatecznie.
- Dzięki. Gdzie Viv i Brid?
- W toalecie, zaraz przyjdą.- ciągle mierzył wzrokiem Ally, co stawało się dla niej odrobinę niezręczne.
- Austin przestań.- zaśmiała się delikatnie.
- Ale co?
- Gapić się w taki sposób.
- Po prostu… wyglądasz… jesteś… ja… - chciał powiedzieć coś sensownego i odpowiedniego, ale zamiast tego potrafił tylko wyrzucić z siebie pojedyncze słowa.
-  O tu jesteś.- Vivienne podeszła do nich szybkim krokiem, delikatnie pocałowała chłopaka w policzek, co można było bardzo łatwo zdefiniować. Do tej pory nie była pewna tego, że Ally jest tylko przyjaciółką Austin’a, dlatego wolała jednak pokazywać, że to ona jest jego dziewczyną. Spojrzała na Ally i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.- Ally wyglądasz ślicznie.- powiedziała to w tak szczery sposób, iż nie sposób było jej nie uwierzyć.
- Dziękuję i wzajemnie. Masz piękną sukienkę. Nie będę wam zajmować czasu, pójdę pomóc mamie.- popatrzyła na Austin’a  i Vivienne, byli tak idealnie dopasowani. On wysoki, przystojny blondyn, a Ona śliczna, filigranowa blondynka. Mogliby z powodzeniem paradować tak ubrani po czerwonym dywanie z resztą Austin już miał swój debiut na dywanach z Maią. Wyglądał podobnie, może mniej się uśmiechał, chociaż właściwie teraz także nie pałał radością. Ciężko go zrozumieć.


Ceremonia przebiegła dosyć szybko i bez żadnych większych problemów, no może poza tym, że Leaster zapomniał założyć muszkę i wyglądał na większego „luzaka”, niż zwykle, a w pewnym sensie odejmowało mu to lat. Oboje zgodnie stwierdzili, że znowu chcą spędzić ze sobą resztę życia, a Ally czuła się, jakby Gwiazdka w tym roku była o kilka miesięcy za wcześnie. Po skończonej uroczystości wszyscy zajęli się zabawą i wznoszeniem toastów na cześć „nowożeńców”. 
- Ally mogłabyś przynieść mi puder z mojej torebki? Chyba zostawiłam ją hotelowym pokoju.
- Jasne, mamo.- uśmiechnęła się i podążyła w kierunku budynku. Przystanęła na moment, żeby zerknąć na telefon i faktycznie zobaczyła tam jedną wiadomość, której nadawcą był nie kto inny, a Niall. Szybkim ruchem otworzyła sms z nadzieją, że może zmienił zdanie, może właśnie jest w samolocie, a może czeka na lotnisku, ale niestety…
„Ally przemyślałem to wszystko, kocham Cię, ale bycie z kimś na odległość nie ma większego sensu, chcę twojego szczęścia, a taki stan rzeczy w żaden sposób Cię nie uszczęśliwia. Przepraszam, że nie potrafię być dla Ciebie wystarczająco dobry. To koniec, nie miej mi tego za złe. Wiem, że mnie zrozumiesz.”  
Znacie to uczucie, kiedy wydaje się wam, że wasze serce przestało na moment bić? Czujecie chłód rozchodzący się po całym ciele, a kończy odmawiają posłuszeństwa,  jakaś cząstka waszej duszy została wam bezpowrotnie odebrana, a wy nawet nie zdążyliście zareagować. Dokładnie tak w tym momencie czuła się Ally. Usiadła bezwiednie na trawie i kolejny raz zaczęła czytać wiadomość, liczyła na jakąś zmianę, chociaż minimalną. Może przekręciła jakieś zdanie? A może nie przeczytała małego wyrazu, który zupełnie zmienia postać całego sms? Za każdym razem sens był taki sam. Nie chciała płakać, nie dziś. Dzisiaj jest jeden z najpiękniejszych dni w jej całym życiu, nie może płakać.
- Hej, wszystko w porządku?- usłyszała za sobą troskliwy głos Rocky.
- Co? Emm, tak. Chciałam tylko chwilę odpocząć od tego zgiełku.- westchnęła z nadzieją, że przyjaciółka uwierzyła w jej wersję.
- Rozumiem, rodzice cię szukają.
- Zaraz do nich dołączę.- Rocky odeszła do reszty bawiących się gości. Na szczęście Ally nie musiała patrzeć jej prosto w oczy, gdyby tak było z pewnością dowiedziałaby się o wszystkim, a tak może chociaż jeszcze przez chwilę pobyć sama z tym wszystkim i zastanowić się co powinna zrobić. Walczyć o Niall’a czy może pozwolić mu odejść i nie być jego życiowym balastem?  Powoli wstała i delikatnym ruchem otrzepała swoją sukienkę. Kilka metrów dalej zauważyła małe oczko wodne, w którym wesoło połyskiwała woda. Podeszła bliżej i zaczęła przyglądać się kaczkom, które wesoło bawiły się w wodzie. Czy to nie śmieszne? Wiedzą najmniej, a są najszczęśliwsze, no może poza tym, że potem potwory, czyli ludzie przerabiają je na jedzenie, z resztą jak wszystko czego się dotkną.
- Boom!- Ally podskoczyła z przerażenia, a jej prawa noga ześlizgnęła się z ziemi pociągając za sobą całe ciało dziewczyny i tym sposobem wylądowała w stawie obok swoich obiektów rozmyślań.Całe szczęście, że wysokość wody sięgała nieco powyżej metra.- Ally! Przepraszam.- Austin wszedł do jeziorka, aby pomóc jej wyjść, ale gdy stanął naprzeciw niej wybuchnął głośnym śmiechem.
- Przestań!- krzyknęła zdenerwowana, czuła się okropnie. Miejsce w jakim się znajdowała fizycznie idealnie odzwierciedlało stan jej umysłu.
- Przepraszam, no chodź. Już dobrze.- wziął ją na ręce i powoli wyszedł z wody. Gdy znaleźli się na trawie dał jej swoją marynarkę i mocno ją przytulił.- Lepiej?
- Nie jesteśmy na Antarktydzie, tylko w Miami. Tu jest ciepło, wiesz?- spojrzała na niego z grymasem.- A poza tym, gdybyś mnie nie wystraszył nie wylądowałabym tam.
- Nie, no nie ma za co. Drobiazg Ally.- zaśmiał się ponownie.
- Ależ proszę bardzo.- spojrzała w bok. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, chciała tylko iść do pokoju hotelowego i móc się przebrać, a wraz z brudnym ubraniem zdjąć z siebie wszystkie złe rzeczy i myśli, które kłębiły się w jej głowie.
- Poczekaj, masz coś na włosach.- chłopak delikatnie zdjął z jej głowy kilka źdźbeł trawy i spojrzał w oczy Ally. Kochał i nienawidził te momenty jednocześnie. Uwielbiał jej oczy, ale zawsze, gdy w nie patrzył czuł, że za moment zrobi coś głupiego powie jej, że jest najwspanialszą dziewczyną jaką zna, albo co gorsza powie, że ją kocha lub jeszcze inne brednie, ale niestety podświadomość płata nam figle.- Jesteś piękna.- wydukał.
- Mam na sobie pół stawu, ale dziękuję.- popatrzyła na niego z zażenowaniem.- Muszę iść się przebrać.- odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę hotelu. Austin zdążył chwycić ją za rękę i obrócić w swoją stronę. Nie potrafił, nie chciał kolejny raz wypuścić jej z rąk, nie ważne co się stanie, nie ważne, że może nie jest tym, którego ona chce. Musi spróbować, musi zawalczyć. Musi.
-Ally… ja…
- Mam ci oddać marynarkę?- zapytała i spróbowała się zaśmiać, ale ciągle kiepsko wychodziło jej udawanie radości.
- Nie, zatrzymaj ją.- pośpieszył z odpowiedzią, dlaczego ona musi wszystko psuć? Fakt, jest wspaniała, ale komplikuje sytuacje głupią marynarką.
- Tak na zawsze? Nie sądzisz, że to głupie? Jest na mnie za duża, będę wyglą—
- Cicho!- Ally spojrzała na niego groźnie.- Daj mi wreszcie coś powiedzieć.- Dziewczyna zamilkła i popatrzyła na niego zdziwiona. Austin wziął głęboki wdech i policzył do trzech, nie ma odwrotu…
- Kocham… Ja… Ally, Kocham Cię.- wydusił z siebie nieśmiało, a jednak pewnie zarazem. Bał się jej reakcji, bał się jak nigdy wcześniej.
- Austin przecież wiem. Ja ciebie też, jesteś moim najlepszym przyjacielem.- uśmiechnęła się, tym razem szczerze. Poczuła delikatne ciepło zalewające ją od środka. To cudowne uczucie, gdy wiesz, że możesz na kimś polegać w każdej chwili, gdy wiesz, że zawsze i na zawsze będzie twój.
- Ally! Nie denerwuj mnie.- wrzasnął zdenerwowany i przyciągnął ją do siebie, po czym złożył na jej ustach stanowczy i subtelny jednocześnie pocałunek. Nie wiedział, gdzie jest, nie wiedział czy to co teraz robił jest właściwie, ale wiedział jedno… Nigdy wcześniej nie czuł się tak szczęśliwy jak w  tej chwili. Nic innego nie równało się z tym uczuciem, ani występy przed tysiącami fanów, ani stąpanie po czerwonym dywanie. Nic nie mogło zastąpić tej chwili, tego momentu i tej jednej jedynej właściwej dziewczyny.














poniedziałek, 3 sierpnia 2015

25 . " You're my rainbow..."

Wysoki mężczyzna ubrany w czarną kurtkę i sprane jeansy czekał na lotnisku raz po raz zmieniając swoje położenie. Jeszcze raz wyjął z kieszeni kartkę z napisem " Austin Moon, blondyn, piękny, seksowny uśmiech <3 ". O ile pierwsze informacje zdecydowanie były przydatne, o tyle szczegóły na temat jego uśmiechu niekoniecznie. Przez drzwi zaczęli wychodzi pasażerowie przylatujący z Miami, starsza pani z psem, koleś z irokezem na głowie i mnóstwem żelastwa na... właściwie to wszędzie miał żelastwo, aż zastanawiającym było jak on przeszedł przez bramki.
- Cześć, jestem Austin. Ty to pewnie Hugh ochroniarz, racja? Harry mówił, że odbierzesz mnie z lotniska.
- A tak, przepraszam zagapiłem się. Zawiozę cię do chłopaków, okej? Wezmę twoje bagaże.- spojrzał w dół i zauważył, że chłopak nic nie ma poza podręcznym plecakiem.
- Przyleciałem na dwa dni, więc mam tylko to. Dam sobie radę.- stwierdził radośnie ściągając plecak.
- Do hotelu jedzie się jakieś 20 minut.
- AUSTIN MOOOOON!- grupa dziewczyn otoczyła Austina i zaczęła zasypywać pytaniami.
- To prawda, że znowu jesteś z Maią?
- Bzdura!- fuknęła na nią inna dziewczyna.
- Podpisz mi się tu.- wskazała na obojczyk jakaś brunetka.- albo nie może na plecach? Wiesz podpisz się gdzie tylko masz ochotę.- pisnęła uradowana.
- ROZEJŚĆ SIĘ! -huknął Hugh, a dziewczyny odskoczyły jak oparzone.- PRZEJŚCIE!
- Zrobię sobie z nimi zdjęcia i będzie okej.- zaproponował Austin.
- Jak chcesz, ale widzę grupę kolejnych...- zaalarmował z przerażeniem w głosie.
- Nie wiedziałem, że jestem aż tak znany w Sydney.- podrapał się po głowie.
- Lepiej już chodźmy. Ubierz jakieś okulary przeciwsłoneczne, czy coś, oszczędzisz mi tym trochę roboty.- powiedział stanowczo i spojrzał na zegarek.
- Jasne.- chłopak wyjął czarne Ray-Ban'y prezent od Mai, dostał je z okazji ich tygodnicy, a może to była miesięcznica? Kto by się tym zamartwiał, może powinien je oddać? Prezent to prezent i koniec.
Przed lotniskiem czekał na nich czarny Range Rover Evoque. Takie auto nie może przejechać nie zauważone.
- Chcesz coś do picia? W schowku powinny być jakieś napoje.- rzucił luźno Hugh.
- Świetny samochód.- Aus patrzył z zachwytem na każdy detal auta, był pewien, że mógłby w tej chwili oświadczyć się tym czterem wspaniałym kołom.
- Jest wynajęty, chłopaki muszą się czymś poruszać po Sydney. Myślę, że mógłbyś sobie taki kupić, nie jesteś czasem znanym piosenkarzem?- zaśmiał się pod nosem.
- Ponoć jestem. Zarobiłem na razie niewiele ponad milion, staram się zaoszczędzić trochę kasy na teledyski i inne takie, ale po światowej trasie koncertowej pewnie kupię jakąś brykę.
- Mądrze myślisz. Mogę?- Hugh przekręcił pokrętło przy radiu.- lubię ten kawałek.- mężczyzna zaczął śpiewać razem z piosenkarką.- "you're my rainbow, you give colors to my life..."
- Jej głos do złudzenia przypomina mi głos mojej przyjaciółki.- na jego twarzy zagościł uśmiech, gdy tylko pomyślał o Ally.
- Może to ona.- zaśmiał się przyjaźnie i wrócił do swojego osobistego koncertu.
- Nie, Ally panicznie boi się sceny, publiczności i takie tam.
- To przykre, marnuje swój talent w ten sposób.
- Na prawdę brzmi jak ona... Dziwne.- pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Moje córki szaleją na punkcie tej Daphne Rose.- przewrócił oczami.
- Kogo?
- No tej dziewczyny, która to śpiewa.
- A no tak.
- Jesteśmy na miejscu. Widzisz tych pajaców tam? Myślą, że są niewidzialni.- wybuchnął śmiechem, a Austin spojrzał na wejście do hotelu. Harry, Niall, Zayn, Liam i Lou ubrani w stroje pracowników hotelu z okularami przeciwsłonecznymi na oczach witali i żegnali każdego z gości hotelu.
- Cóż...- westchnął ze śmiechem Aus.- czemu ja na to nie wpadłem!?- jak strzała wybiegł z samochodu i pobiegł do chłopaków.- dzień dobry.
- Dzień dobry witamy w hotelu.- odpowiedział mu najmilej jak potrafił Zayn.
- Psst, Austin tak na prawdę to my.- szepnął Lou.
- Jacy my?- zapytał z ironią.
- Oj no chodź tu.- Harry rzucił się na blondyna tak, że wylądowali na dywanie przed wejściem.
- To co dobijemy ich?- zapytał Niall, po czym cała czwórka skoczyła na nich. Hugh wyszedł z samochodu i spojrzał na nich z politowaniem.
- Serio? Ile macie lat 5?
- Mam ci przypomnieć kto śpiewał w samochodzie piosenkę nastolatek?- krzyknął Austin.- dusicie mnie!
- Myślałem, że mam w tobie przyjaciela.- oburzył się.- wstawajcie, bo zaraz ktoś się zorientuje. Chłopaki posłusznie wstali i pomaszerowali w kierunku windy, jak zawsze byli zmuszeni do jej użycia, apartamenty chyba nigdy nie są na parterze, szkoda.
- Wiesz co by było super?
- No nie wiem, kanapka z indykiem i majonezem, a do tego sos z krewetek i miód?- zgadywał Aus.
- To też. -odpowiedział Harry.- ale byłoby super, gdybyś wystąpił dzisiaj z nami wieczorem.
- Genialne Hazzy.-  Lou poparł pomysł Loczka.
- Ja też się pod tym podpisuje.- stwierdził Liam.
- Nas chyba nawet nie trzeba pytać.- dodał Zayn.- to byłoby świetne!
- Nie, nie...
- Wiem, że chcesz!- krzyknął Harry.
- No, dobra. Niech wam będzie.- uśmiechnął się zadowolony.

Koncert wyszedł znakomicie, o ile Aus bał się, że fani One Direction stwierdzą, że jest tam zbędny, o tyle było zupełnie inaczej. Byli wniebowzięci.
- Dobra robota stary!- poklepał go po ramieniu Harry.
- Dzięki ,ale to wy odwalacie świetną robotę.
- No wiem.- zaśmiał się.- muszę coś zjeść, bo padam.-wyszedł z pokoju Austina i powędrował do lodówki.
- Chyba zostawiłem u ciebie moje spodnie.- Niall wszedł bez pukania jak zawsze, to chyba taki zwyczaj, że gdy są razem z nich to nie istnieje coś takiego jak prywatność.
- Chodzi ci o te dresy z plamą po sosie pomidorowym?- Niall pokiwał głową.- tam leżą.-wskazał na fotel.- co właściwie twoje spodnie tu robią?
- Przebierałem się tutaj, a resztę zdradza plama, jak chcesz to w szafce jest zapas spaghetti. Tak tylko mówię.
- Słuchaj... właściwie to nawet chciałem z tobą pogadać. Masz chwilę?- zapytał speszony.
- Okej.- usiadł.- słucham.
- Nie wiem od czego zacząć. Kiedy ostatni raz dzwoniłeś do Ally?- nagabnął go coraz bardziej pewny siebie.
- Dwa, trzy dni temu. O co chodzi?- Niall czuł się dosyć dziwacznie.
- Nic, po prostu myślałem, że ci na niej zależy...
- I zależy!
- Tylko?- Aus czuł, że musi być nieugięty w tej sprawie. To nie chodzi o błahostkę, tylko o Ally. Niall jej nie wspiera, gdyby to on był na jego miejscu przyleciałby do niej, chociażby miał koncert  na stacji kosmicznej Jowisza, to nie miałoby znaczenia, po prostu byłby przy niej, ale niestety to nie jego rola...
- Trasa, zespół i dziewczyna, gdzieś tam za oceanem to nie jest dobry pomysł.- stwierdził smutno.
- Dlatego chcesz z czegoś zrezygnować?
- To nie tak, nie chcę z niczego rezygnować, ale nie mogę zawieść naszych fanów.
- Więc padło na Ally? Okej, rozumiem.- popatrzył na niego ze złością.
- Nie oceniaj mnie, dobra? To ty złamałeś jej serce, to ciebie cały czas chce, nie widzisz tego? Ja byłem tylko kimś na zastępstwo. To wszystko.- Niall nie wytrzymał dłużej, wyrzuty i pretensje słyszał od osoby, która nie zachowała się względem Ally ani odrobinę lepiej, a jemu na prawdę na niej zależy, ale to chyba nie znaczy, że musi latać do niej za każdym razem, gdy jakaś dziewczyna ją obrazi, prawda? Przecież to nic takiego, jego też non stop ktoś obraża, musiał do tego przywyknąć i Ally też musi.
- Możesz przestać usprawiedliwiać się w ten głupi sposób? Ja nie byłem i pewnie nigdy z nią nie będę, a ty jesteś do cholery jej chłopakiem, więc tak się zachowuj! Jesteś moim kumplem, ale jeśli ją skrzywdzisz nie ręczę za siebie. Zrozumiałeś? Masz ją chronić, masz być jej księciem na białym koniu!- krzyknął zdenerwowany i wyszedł z pokoju. Sam nie wiedział co w niego wstąpiło, nie chciał taki być, ale chyba po prostu mu zazdrościł. Zazdrościł mu tego co łączyło go z Ally, mógł ją nazywać 'swoją', czy to nie wspaniałe? Po prostu mu zazdrościł...







_______________



" A w USA na listy przebojów szturmem wdrapuje się piosenka "Rainbow" Daphne Rose, nowego wspaniałego dziecka wytwórni BROWN Records! Posłuchajcie sami..."


- Mamo, nie lubię tej stacji.- jęknęła Ally powoli przegryzając kanapkę z pomidorem.- zmień, okej?
- Moment, tylko znajdę taty koszulę. Jedzie dzisiaj do filharmonii, to może być niezła sprawa z tymi fortepianami, co?- pani Dawson szybko pobiegła do sypialni.
- Ta, pewnie tak.- nagle Ally zaczęła krztusić się swoim śniadaniem, na szczęście mama wróciła we właściwym momencie.
- Boże! Ally tyle razy ci mówiłam, że przy jedzeniu się nie rozmawia!- Penny delikatnie uderzyła córkę w plecy.
- TO MOJA PIOSENKA! TO MOJE NAGRANIE! BOŻE!- dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, czuła się co najmniej dziwnie, właśnie w tym momencie wysłuchuje swojej własnej piosenki z radia, co więcej jej piosenka jest już na liście przebojów, fakt faktem jest dopiero na 17 miejscu, ale  co z tego!? Jest na liście  przebojów!
- Kochanie, piszesz mnóstwo piosenek, większość z nich trafia na listy przebojów, to chyba nic takiego.- uśmiechnęła się.
- Mamo, ale to ja! Ja w stu procentach, ja to śpiewam!
- Mówili, że jakaś Daphne Rose... Nic z tego nie rozumiem, dobra lecę do pracy Gwiazdo.- pocałowała Ally w policzek i chwyciła swoją wielką brązową torebkę.
- Pa.- Ally została sama z facetem przemawiającym do niej z radia, jakiś Steve, a może Mike, nie istotne. Dopiero co słyszała w nim siebie, nie w taki sposób jak zawsze, nie słyszała swoich słów i głosu Austina, słyszała siebie w całości! Ally i Ally i tylko Ally, ale zaraz zaraz Ally i Ally o nazwie Daphne!?




__________________



- Genialne, prawda?- Rocky liczyła na pochwałę swojego pomysłu od Austin'a.
- Nie sądzisz, że Ally się wkurzy?- chłopak w końcu dowiedział się całej prawdy, wcale mu się nie wydawało, że słyszy w radiu głos Ally, to była Ally, najprawdziwsza Ally pod inną etykietką.
- A nie sądzisz, że to doda jej odwagi, że jej piosenka znalazła się na liście przebojów?
- A co jeśli, komuś się nie spodoba i zechce podzielić się swoją opinią?
- Chcesz ją chronić przed całym światem, czy jak!?
- Tak, taki mam zamiar!- dokładnie tego chciał od ostatnich kilku tygodni, chciał ją chronić.
- Austin, przesadzasz!- Rocky starała się bronić swojego zdania na ten temat, chyba jeszcze nigdy nie miała tak ostrej sprzeczki z Aus'em.
- Nie, to ty przesadzasz, narażasz ją na niepotrzebną krytykę.
- Mówisz to tak, jakbyś nie był świadom jej zdolności.
- Wiem, co potrafi, ale wiem też jak podli potrafią być ludzie.- sam dobrze pamiętał jak wielu ludzi krytykowało go i niszczyło jego poczucie własnej wartości.
- Przecież, nikt się nie dowie, że to ona, nadałam jej pseudo artystyczne.
- I myślisz, że to wystarczy? W końcu i tak wszyscy się dowiedzą kim na prawdę jest Daphne Rose, Rocky to nie jest zabawa w jakąś Hannah Montanę, rozumiesz?
- To chyba ty czegoś nie rozumiesz, chcesz się nią opiekować przez całe życie?
-  Chcę, żeby odzyskała to co straciła przez związek z Niall'em!
- To może sam się z nią zwiążesz?- Austina na moment zamurowało, nie miał pojęcia co odpowiedzieć, poczuł, że dziewczyna trafiła w samo sedno.
- Ni--, nie zmieniaj tematu.- wymamrotał zdezorientowany.
- Dobra, tak czy siak uważam, że to dobry pomysł.- uśmiechnęła się triumfalnie.
- A może wypadałoby sprawy dotyczące mnie omawiać ze mną, co ty na to Rocky?- oboje w jednym momencie odwrócili się w stronę drzwi, w których stała Ally.
- Allly, ja...
- W porządku. Wiem, że zrobiłaś to dla mojego dobra.- uśmiechnęła się nieśmiało.
- I nie jesteś na mnie zła?- zapytała ze zdziwieniem.
- Byłam odrobinę zdenerwowana, ale gdy przeczytałam opinie ludzi o piosence poczułam się na prawdę fajnie, nie pisali tylko o tekście pisali o moim głosie, że jest wspaniały i to było bardzo miłe.- poczuła się szczęśliwa i dumna z siebie, nie znała tego uczucia, nie znała go w tym sensie. Była zadowolona ze swoich tekstów, ale tym razem spodobała się ludziom w całości i to było to czego jej brakowało, dodało jej pewności siebie, pewności że jest na prawdę utalentowaną dziewczyną i nie liczy się to co mówią o niej ludzie, którzy nic nie robią ze swoim życiem, a jedynie potrafią krytykować.- jasne, nie wszystkim przypadła do gustu Daphne Rose, ale właściwie dlaczego mam się tym martwić? Ja też nie szaleję za każdym artystą, prawda?
- Wreszcie to do ciebie dotarło.- Rocky podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
- Wyszłaś sama z domu!?- Austin spojrzał na Ally z podziwem w oczach.
- Tak to ja odważna Ally Dawson, która potrafi sama wyjść z domu.- wyszczerzyła zęby, a potem wybuchła śmiechem.







poniedziałek, 15 czerwca 2015

24 . Daphne Rose.

- Coś się stało?- Vivienne nie wiedziała jak się zachować, chłopak siedział zdezorientowany i przygaszony w swoim pokoju, próbował bazgrać przypadkowe nuty na kartce myśląc, że tym samym zmyli Viv, może pomyśli, że po prostu jestem skupiony, nieprawdaż?
- Uhm, co? Tak, tak wszystko jest ok.- odpowiedział automatycznie. Wszystko jest dobrze, prawda Austin? Cholera! Wszystko jest źle! Wszystko jest nie tak! Ally ciągle nękają chore fanki Niall'a, a on? Jest nie wiadomo gdzie i ze spokojem śpiewa dla tłumów innych wariatek, które gdyby mogły z pewnością zrobiłyby to samo. Spokojnie, przesadzasz, wrzucasz je wszystkie do jednego worka, a to przegięcie. Dlaczego ten blondynek nie przyjedzie tutaj i nie zaopiekuje się swoją dziewczyną? Dlaczego nie pokaże, że mu zależy na niej jak na nikim innym? Dlaczego?
- Jesteś jakiś nieobecny, nadal przejmujesz się tą całą sytuacją z Ally, zgadłam?
- Przepraszam, po prostu... martwię się o nią.- czuł się okropnie. Nie potrafił nie myśleć o tym wszystkim co dzieje się w życiu Ally, ale z drugiej strony jest jeszcze Vivienne. Poświęcanie całego wolnego czasu swojej najlepszej przyjaciółce raczej nie wpływa pozytywnie na relacje chłopak-dziewczyna
- Rozumiem, nie szkodzi. Cieszę się, że potrafisz być tak wspaniałą osobą dla swoich przyjaciół.- uśmiechnęła się i objęła Austin'a. Chłopak poczuł się jeszcze gorzej. Czy Ally to faktycznie tylko przyjaciółka? To chyba trochę nie fair.
- Wiesz muszę ci to jakoś wynagrodzić.- uśmiechnął się radośnie.- po pierwsze zapraszam cię na ślub rodziców Ally.- po chwili doszło do niego jak fatalnie zabrzmiało to zdanie, chce pokazać Viv, że jest dla niego ważna i zaprasza ją na wesele rodziców jego przyjaciółki, o którą ma prawo być zazdrosna. Trzeba ratować sytuację.- oficjalnie pójdziemy tam jako para, no wiesz, prawdziwa para.
- I nie będziesz cały czas biegał i sprawdzał jak czuje się Ally? Wiesz o co mi chodzi... o racjonalne podejście do sprawy.- nie chciała zabraniać mu kontaktów z przyjaciółką, nie chciała ich nawet ograniczać, chciała jedynie, aby poświęcił trochę więcej uwagi własnej dziewczynie.
- Postaram się i po drugie zabieram cię gdzieś dziś wieczorem, ale to wszystko niespodzianka. Bądź gotowa o 19, okej?
- Niech będzie.- spojrzała na niego niczym mała dziewczynka, która musi oddać pieniążek za cukierka.




______________________________________________



Może takie zwyczajne wsparcie nie jest niczym dobrym, może potrzeba czegoś więcej? Może potrzeba kogoś mocno kopnąć i pokazać mu, że świat wcale nie jest taki zły? Rocky coraz bardziej podporządkowywała swoje życie problemom przyjaciółki. Czuła, że tak powinno w tym momencie być, ale czuła też jak niewielką jest to pomocą. Ally musi uwierzyć w siebie, musi udowodnić sama sobie, że te zazdrosne dziewczyny nie mają racji. Jest zdolna i piękna. Nic nie stanie jej na przeszkodzie, jeśli tylko mocno uwierzy w siebie i pokaże wszystkim kto jest górą, a Rocky już znalazła na to sposób.
- Ally mogłabyś nagrać mi nową wersję tej piosenki?
- Nie mam ochoty, wybacz.- jęknęła smętnie.
- Proszę to ważne, muszę do niej ułożyć kroki, a Austin jest zajęty czymś tam, nie ważne czym. Proszę, zaśpiewaj tę jedną piosenkę i dam ci spokój. Słowo harcerza.- popatrzyła na nią z pewnym siebie uśmiechem.
- Nigdy nie byłaś harcerką.
- Wobec tego moje słowo jest mniej ważne? Hmm? No już, już. Przyjdę za kilka godzin. Nie marudź, zrób to dla Austin'a. Pa.- Rocky mówiła do niej i powoli wycofywała się w stronę drzwi, aż w końcu słyszała już tylko jak nuci na schodach "Oops... I did it again" Britney. Ally spojrzała na pianino, nie miała ochoty go dotykać, ale z drugiej strony to dla Aus'a. Powinna to zrobić. No trudno. Usiadła przed instrumentem zaraz po tym jak wygrzebała spod łóżka swój zeszyt. Dotknęła pierwszego klawisza i poczuła się co najmniej dziwacznie, to było "coś" w rodzaju spotkania ze starym przyjacielem, który wie o tobie wszystko, lecz nie ma pojęcia o najnowszych wydarzeniach z twojego życia.
- Cześć.-uśmiechnęła się patrząc na drewniany wierzch pianina.- chcesz 'coś' razem porobić? Tak? No dobra, więc stworzymy jakiś nowy hit, co? Fajnie, że się zgadzasz, gdyby wszyscy byli tacy zgodni jak ty.-zaśmiała się z własnego monologu. Przegrała kilka razy kompozycję, którą stworzyła miesiąc temu i podobnie jak Rocky stwierdziła, że trzeba wprowadzić niewielkie zmiany. Tempo jest zbyt mdłe, a refren nie do końca chwytliwy. Zaczęła wprowadzać na kartkę zmiany, po czym zagrała utwór jeszcze raz. Brzmiało znacznie lepiej, teraz tylko trzeba to nagrać. Po godzinie miała gotowy kawałek i to w sumie nie byle jaki kawałek, mogła śmiało stwierdzić, że jest faworytem do wielu nagród.
- Hej, hej. I jak mamy już hit?- Rocky jak zawsze wparowała do jej pokoju bez najmniejszego ostrzeżenia.
- Nie jestem maszyną.- mruknęła Ally.- tam leży płyta z piosenką.- wskazała na czerwony stolik przy oknie. Wypada zaznaczyć, że po odniesieniu pewnych sukcesów Austin i Ally zgodnie stwierdzili, że mini sprzęt do nagrań jest bardzo pożądanym przedmiotem, tak więc kupili go i od tamtej pory dziewczyna spokojnie może wszystko nagrywać, by potem mógł to wykonać wspaniały Austin Moon.
- Chyba ci już lepiej, zaczynasz mieć gwiazdorskie humorki.- zaśmiała się Rocky.- dobra kochanie biorę płytę i się zmywam. Mam dużo roboty. Cześć.- panna Blue tak szybko jak weszła, tak teraz zdążyła wyjść. Czuła się trochę źle, że musiała zostawić przyjaciółkę znowu samą na kilka godzin, ale no cóż trudno. Wsiadła do swojego czerwonego volvo i jak najszybciej pojechała w stronę wytwórni Austin'a.
- Cześć David.- David był wysokim i smukłym blondynem, na oko można stwierdzić, że miał jakieś 30 lat, od kilku lat pracuje w  BROWN Records, które należy do jego ojca Tim'a. Od pewnego czasu zajmują się wydawaniem płyt Austin'a.
- Cześć, cześć. Co tam dla mnie masz?- popatrzył z radością na Rocky, można śmiało stwierdzić, że miał słabość do młodszych od niego dziewczyn, ale to akurat działało na korzyść.
- Mam nagranie pewnej dziewczyny, chciałabym żebyś stwierdził, czy możemy coś z tego zrobić.
- Hmm... chętnie przesłucham zwłaszcza, że Selena Gomez niedawno odeszła od nas i potrzebujemy nowego głosu.- dziewczyna wyjęła z torebki płytę z nagraniem Ally i podała ją Davidowi. Mężczyzna włożył płytę do odtwarzania i nagle Rocky zaczęła się strasznie stresować, nie wiedziała jak wyszła piosenka, przecież nie przesłuchała wcześniej zawartości płyty, a może powinna? Mężczyzna stał zasłuchany w głos dziewczyny z odtwarzacza. Rocky była pod wrażeniem utwór był na prawdę niezły. Zaczynała sądzić, że wszystko może się udać i w tym momencie David wyłączył nagranie. Po chwili ciszy stwierdził.
- Świetny wokal, piosenka prosto z serca. Podoba mi się, ba! Jest wspaniała! Jak się nazywa?
- Piosenka nosi tytuł "Rainbow".-odparła zadowolona.
- Pytałem o to jak nazywa się jej wykonawczyni.
- Yyyy... Daphne Rose.
- Daphne Rose? Dobre, chwytliwe. Jest świetnie. Udostępnimy piosenkę w internecie. Daphne szykuj się na wielką sławę!- zawołał uradowany.










niedziela, 12 kwietnia 2015

23 . Prze-przepraszam.

Na pewne rzeczy w swoim życiu chyba po prostu nie mamy wpływu. Trzeba pogodzić się z takowym stanem rzeczy, Ludzie zawsze znajdą powód by nas znienawidzić, zawsze. Nie ważne czy jesteś czarny czy biały, chudy lub grubszy. Możesz być ideałem, wzorem cnót, wspaniałą osobą, ciepłą i życzliwą, a oni z zazdrości nazwą cię chociażby "idiotką". 
- Nie rozumiem tego. Ty jesteś z Harrym, a jakoś nikt nie pisze, ani nie mówi niczego złego na twój temat... co jest ze mną nie tak?- Ally od tygodnia starała się jak najmniej wychodzić z domu, uczęszczała tylko do szkoły, żadne wyjścia wieczorem nie wchodziły w grę. Zwyczajnie się o siebie bała. Nie sądziła, że zwyczajne dziewczyny mogą być, aż tak niebezpieczne.
- O mnie i o Harrym nikt nie wie. Chłopaki ogłosili w prasie, że jestem ich choreografką i to wszystko, a dziennikarze jak na razie kupili tę bajeczkę.- wytłumaczyła całą sytuację. Była zdenerwowana wydarzeniami z ostatnich dni. W internecie wciąż pojawiały się coraz to nowe obraźliwe komentarze na temat Ally. 
- Muszę zadzwonić do Niall'a, nie wiem czy pojawi się na ślubie mamy.- od kilku dni zachowywała się zupełnie inaczej, mniej jadła i mniej spała. Była zamknięta w sobie, a większość czasu spędzała w swoim pokoju, nie pisała piosenek, nie grała na pianinie, po prostu siedziała na łóżku. Austin, Rocky i Dez nie mieli pojęcia jak zareagować. Starali się być jak najczęściej przy niej, choć czasami Ally zwyczajnie wypraszała ich mówiąc, że czuje się już lepiej i wszystko będzie okej. Nie wierzyła w swoje słowa. Z każdym dniem stawała się jeszcze bardziej nieśmiała, a jej samoocena gwałtowanie malała. Wyglądało na to, że życie chciało dobić leżącego. Austin nie potrafił pogodzić się z takim stanem rzeczy. Gdy tylko mógł nocował u Ally, spał na kanapie obok jej łóżka, przed snem opowiadał jej cały swój dzień, a później śpiewał ulubione piosenki dziewczyny. Wydawało mu się, że w ten sposób odwdzięczy się przyjaciółce za wszystko co ona zrobiła dla niego. Zawoził ją codziennie do szkoły, a także razem z niej wracali. Bał się o nią, ani na moment nie zostawiał jej samej, chyba, że bardzo go o to prosiła. Starał się to rozumieć. Ally praktycznie przestała się odzywać mówiła tylko to co było konieczne do powiedzenia. Po prostu zamknęła się we własnym świecie. Vivienne starała się zrozumieć sytuację w jakiej znalazł się Austin, chociaż nie było to dla niej łatwe. Jej chłopak spędzał prawie cały czas z inną dziewczyną i to nie byle jaką, ale ze swoją najlepszą przyjaciółką, która była dla niego na prawdę bardzo ważną osobą. Nie chciała pokazać po sobie co czuje w głębi serca, że jest zazdrosna, może nie aż tak fanatycznie jak fanki Niall'a, ale jest dziwnie. Udowadniała Austinowi, że jest z niego dumna, że cieszy ją jego postawa i nawet próbowała mu pomagać, a przynajmniej chciała. Czuła wobec Ally... no właśnie, co? Nie wiedziała jak to właściwie ująć, lubiła ją, ale czy na tyle by dzielić się z nią Austinem? 
- Ally, muszę już iść. Austin w środę kręci teledysk i potrzebuje układu na kilka ujęć. Dasz sobie radę sama, prawda?- Rocky czuła się okropnie z myślą, że musi zostawić przyjaciółkę samą na kilka godzin.
- Spokojnie, zejdę może do salonu, obejrzę 'coś' w telewizji. Nie przejmuj się mną, najważniejsza jest kariera Austina. -starała się chociaż delikatnie uśmiechnąć, ale mimo to na jej twarzy pojawił się grymas. Rocky przytuliła ją i wyszła. Ally została sama, a wszystkie cztery ściany pomieszczenia patrzyły na nią z wrogością. Nie wiedziała jak ma się zachowywać, co właściwie ma robić? Spojrzała na pianino, którego nie używała już od tygodnia. Nie była w stanie dotknąć nawet jednego klawisza, a swój zeszyt włożyła na samo dno szuflady. Gdyby zajęła się muzyką z pewnością doznałaby ulgi w swoim samopoczuciu, ale jakaś niewidzialna siła skutecznie odciągała ją od tego pomysłu. Wyszukała na telefonie kontakt do Niall'a i nacisnęła opcję "zadzwoń". Pierwsza próba połączenia się z chłopakiem spełzła na niczym, podobnie jak dwie kolejne. 
- Halo, Ally?- za czwartą próbą wreszcie usłyszała głos swojego chłopaka.
- Yhmm, cześć. Możesz rozmawiać?- jej głos przypominał szept, była zdezorientowana i czuła, że przeszkadza mu w czymś istotnym o czym ona zwyczajna śmiertelniczka nie ma pojęcia.
- Tak, ale mam mało czasu. Jak się czujesz? Te dziewczyny nadal cię nękają?- Niall był bardzo troskliwy, starał się zapanować nad sytuacją, ale traktował ją w pewnym sensie z przymróżeniem oka, wiedział z czym to wszystko się je, przecież w końcu przestaną, a przynajmniej nie będą okazywały niechęci, aż w takim stopniu. Ally po prostu musi się przyzywczaić do pewnych niedogodnień, jeśli ich związek ma wypalić. 
- Wszystko w porządku.- wypowiedziała to stwierdzenie niemal przez zęby, miałą dosyć udawania przed nim, że wszystko jest okej, ale nie chciała sprawiać mu kłopotów i tak już za wiele osób opiekuje się nią, niczym małym dzieckiem, sprawiała tylko problemy.- nie chyba, chyba jest trochę lepiej.
- Cieszę się, o jej...- przerwał na chwilę.- muszę lecieć, wołają mnie. Zadzwonię rano okej?
- O twoim rano czy moim rano?- strefy czasowe dają się we znaki, jeśli ciebie i ukochaną osobę dzieli zwykle 5 godzin, a czasem jest nawet gorzej, jeśli twoja połówka należy do zespołu, który raz gości w Moskwie, a raz w Sydney.
- No tak, ymm...zadzowonię, obiecuję. Na prawdę muszę już kończyć.-w jego głosie dało się słyszeć, jak próbuje być miły, a jednocześnie komunikuje się z kimś obok i mówi, że zaraz dołączy do reszty chłopaków.
- Okej. A dasz radę przylecieć na ślub moich rodziców? -nie wiedziała czy powinna o to pytać, przecież cały czas zapewniał, że na milion procent pojawi się na przyjęciu.
- Tak, tak. Na pewno, nie opuściłbym takiego wydarzenia. Lecę, kocham cię. Pa.- nagle w słuchawce dało się słyszeć tylko denerwujący dźwięk zakończonego połączenia. 
- Ja ciebie też.- szpnęła cicho. Żałuje, że Niall nie może być przy niej, nie chodzi o to co teraz robi Austin, Rocky, a nawet Dez. Nie chciałaby, żeby spędzali z nią cały dzień, a nawet noc, ale niestety są uparci i chyba zwyczajnie zależy im na ich przyjaciółce. Chciałaby zwyczajnie, żeby Niall mieszkał kilka przecznic dalej, żeby chodził do jej szkoły i najważniejsze... żeby nie był członkiem zespołu. Czuła się z tą myślą okropnie, jak ostatnia egoistka, pewnie większość osób właśnie tak ją nazwie, ale rozmowa ze swoją drugą połową trwająca nieco ponad minutę i odbywająca się średnio co dwa dni nie jest niczym zadowalającym, podczas gdy twoi znajomi wychodzą do kina, chodzą do kawiarni czy na pizzę. Po prostu spędzają razem czas. 





_________________________________________






Pani Moon podeszła do drzwi, aby sprawić kto też przyszedł ich odwiedzić. Otworzyła lekkim ruchem drzwi i zmierzyła wzrokiem osobę, która znajdowała się przed nimi. Maia Mitchell patrzyła na kobietę z delikatnym i pokornym uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry.- przywitała serdecznie panią Moon.
- Emm... dzień dobry.- kobieta była zszokowana obecnością dziewczyny. Austin opowiedział jej całą hitorię o Mai i o tym, co chciała zrobić Bridgit.
- Chciałabym zobaczyć się z Brid, oczywiście o ile jest to możliwe.- zapytała spokojnie.
- Pozwolisz, że zapytam ją o to, okej?- Mimi Moon odeszła od wejścia i zawołała swoją córkę, która powoli i flegmatycznie zeszła do takiego poziomu schodów, aby móc swobodnie zobaczyć, kto też zaszczycił ich dziś swoją obecnością. Poczuła się dziwacznie, kiedy nie była w stanie rozpoznać tej osoby. - pamiętasz Maię?
- No właśnie kłopot w tym, że nie do końca.- jęknęła zmieszana.
- Przyjaźniłyśmy się przed twoim wypadkiem.- pani Moon spiorunowała dziewczynę wzrokiem.- przynajmniej można to tak nazwać.- Maia szybko poprawiła swoją wypowiedź.
- No dobrze, wejdź proszę.- Bridgit zeszła do salonu i obie z Mais usiadły na przeciwko siebie.
- Na prawdę mnie nie pamiętasz?- Maia w jakiś sposób nie dowierzała stwierdzeniu Brid, może tylko udaje? W pewnym sensie była zadowolona z tego faktu, ale z drugiej strony łatwiej byłoby przeprosić, jeśli wiedziałaby o co właściwie chodzi.
- Kojarzę jedynie twój wygląd, ale nie mam pojęcia kim jesteś.- poczuła się lekko sflustrowana, szukała wsparcia w mamie, która krzątała się w kuchni, lecz co jakiś czas zaglądała do salonu, aby sprawdzić czy wszystko jest w porządku.
- Cóż…- westchnęła ciężko. Chciała zacząć tłumaczyć Brid, kim jest i jaką tak naprawdę była przyjaciółką.- mam na imię Maia jak już wcześniej wspomniałam, grałam razem z twoim bratem w filmie, zaprzyjaźniłyśmy się, miałam ci pomóc. Marzyłaś o tym, by zostać aktorką… Pomogłaś mi przekonać Austina, że powinien być ze mną… i w pewien sposób trochę go oszukałyśmy, a później…
- Co się stało?- zapytała zdenerwowana, miała wrażenie, że zna całą sytuację, nie potrafiła jej skompletować i dobrać do odpowiednich osób, których dotyczyła, ale w jej głowie istaniał pewien zarys.
- Zaczęłaś brać stronę Ally i Austina. Miałam wrażenie, że wszystko mu powiesz… Gdyby dowiedział się prawdy…- jej głos łamał się pod naporem emocji, była przecież w gruncie rzeczy tylko człowiekiem, człowiekiem jak każdy inny miała uczucia, popełniała błędy, błędy które miała prawo naprawić.
- Mów dalej. Chcę wiedzieć co się wydarzyło…
- To przeze mnie miałaś wypadek… Mężczyzna, który wtedy spowodował to wszystko był moim pracownikiem, rozumiesz? Zapłaciłam mu za to, żeby cię trochę nastraszył, ale to nie miało się tak skończyć! Na prawdę! Przysięgam!- Brid nie miała pojęcia jak zareagować na tą wiadomość, czuła żal, rozgoryczenie, chciała krzyczeć, ale nie była w stanie. Wydawało się jej, że cały świat zaczyna wirować, kręcić się i rozpływać jednocześnie. W głowie brzmiało jej tylko ostatnie słowo Mai, która w tym momencie płakała i nawet nie miała na tyle odwagi, by spojrzeć w oczy sobie, której wyrządziła tyle krzywdy.- prze...przepraszam.- wyszeptała w końcu, a blondynka wstała z kanapy i zaczęła kierować się w stronę schodów. Pani Moon podbiegła do Brid, aby pomóc jej wejść po schodach, poza zanikiem pamięci dziewczyna doznała także wielu innych urazów nie tylko fizycznych, ale i psychicznych, czasami nie potrafiła wykonywać podstawowych czynności, innego zaś dnia śmiała się, prowadziła wyczerpujące konwersacje, a nawet była w stanie rozwiązać zadania z matematyki.
- Myślę, że powinnaś już iść. Lepiej będzie, jeśli nie będziesz jej więcej odwiedzać.- stwierdziła stanowym tonem, gdy już odprowadziła córkę do jej pokoju.
- Chciałabym panią też przeprosić…
- Po prostu wyjdź, dobrze?- Maia udała się w kierunku drzwi, przed domem państwa Moon'ów czekała na nią czarna limuzyna, a na chodniku mnóstwo paparazzich, którzy nie mogli przegapić okazji do zrobienia kilku zdjęć pannie Mitchell przed domem jej byłego chłopaka, czyżby znowu do siebie wrócili? Żadna reklama nie jest złą reklamą.
- Maia Mitchell, słucham.
- Dzień dobry to znowu Nathan Dorenville. Dzwonię w imieniu dyrekcji, jak wygląda sytuacja?
- Powiedzmy, że nie jest najlepiej, ale wszystko jest na dobrej drodze.
- Chciałem panią poinformować, że jeśli wszystko potoczy się po naszej myśli dostanie pani potrojone wynagrodzenie za ten projekt, a także z pewnością angaż w najnowszej produkcji. Czy odpowiadają pani te warunki?
- Oczywiście.- zakończyła połączenie i uśmiechnęła się triumfalnie.


















sobota, 4 kwietnia 2015

22 . Nienawidzimy Cię!

Po spotkaniu z Maią Austin i Ally nie mieli bladego pojęcia jak się zachować. Siedzieli w ciszy w samochodzie chłopaka. Oboje wlepiali wzrok w czubki swoich butów. Żadno z nich nie miało odwagi pierwsze zabrać głosu, Austin oddychał głęboko i starał się uspokoić. Gdy Maia wyjawiła im całą prawdę omal nie wyszedł z siebie, był wściekły. Ally patrzyła na niego zdumiona jego zachowaniem, nigdy nie wiedziała go w takim stanie. Krzyczał, rzucał przedmiotami i co chwilę mówił do Mai, że jej nienawidzi z całego serca. To nie było do niego podobne. W tym momencie znowu był sobą, ale mimo to Ally bała się do niego odezwać. W końcu spojrzała na niego i uzmysłowiła sobie, że mimo wszystko zaimponował jej tym, jak bardzo potrafi bronić swoich bliskich. Właściwie zawsze jej tym imponował. 
- Ally, przepraszam.- przerwał grubą taflę ciszy i spojrzał na dziewczynę.- poniosło mnie...
- Ok, rozumiem.- uśmiechnęła się delikatnie. Starała się zachować normalnie, aby go uspokoić, gdyby powiedziała coś w stylu "Jak ona mogła zrobić coś takiego!?" pewnie znowu wybuchłby gniewem. 
- Rocky miała rację... Ty i Harry... Boże!  Wszyscy mieli rację co do niej! Przez nią prawie zginęła moja siostra! Jestem takim fatalnym idiotą! Szlag!- uderzył z całej siły w kierownicę, a Ally wzdrygnęła się przestraszona.
- Ej, uspokój się!  To nic nie da, jasne?- spojrzała na niego, miała w sobie tyle ciepła i życzliwości, że byłaby w stanie obdzielić nią pół świata. 
- Nie potrafię!- znowu uderzył w kierownicę, tym razem dało się słyszeć dźwięk klaksonu.
- Popatrz na mnie...Słyszysz?- Ally połozyła dłoń na policzku chłopaka i skierowała jego głowę w swoją stronę. Austin popatrzył na jej delikatną i niewinną twarz. Działała na niego uspokająjąco. To dziwne, wszystko wydaje się być takie złe i okrutne, ale gdy popatrzysz na osobę, na której ci zależy nagle zmienia się i naprawia. Ally zawsze była dla niego swego rodzaju terapią, gdy coś nie wychodziło mógł do niej przyjść opowiedzieć całą historię, a po wyjściu z jej domu zapominał o całym przykrym zdarzeniu.- Bridgit wraca do zdrowia, wszystko jest na właściwej drodze. Maia obiecała nam pomóc, a to na pewno się przyda. Twoja płyta jest na szczycie notować, tak? A czy nie to było kiedyś twoim marzeniem? No i Vivienne. Widzę, że między wami jest świetnie... Wiem, że jesteś wściekły, ale teraz to już nic nie da. Jest już po wszystkim... Za późno otworzyłeś oczy.- Austin popatrzył z wdzięcznością na dziewczynę. Kilka prostych zdań. Nic wielkiego, a jednak zmienia sposób widzenia całej sytuacji.
- Dziękuję.- zatopił swoje oczy w jej źreniach i zbliżył lekko swoją twarz do jej, byli na tyle blisko by móc złożyć na swoich ustach pocałunek, lecz nagle Ally skierowała twarz w prawo i mocno przytuliła przyjaciela. Czuła się dziwacznie, chciała tego, przecież to było oczywiste, ale z drugiej strony jest Niall, za którym też szaleje. Austin jest z Vivienne, a ona, no cóż... jest piękna. Ally czuła, że nie dorównuje jej w żadnym stopniu, po co dawać sobie jakieś złudne nadzieje?
- Jedziemy?- zapytała trochę speszona.
- Ymm, tak...jasne.- Austin odpowiedział zmieszany. Nie rozumiał swojego zachowania. Po co chciał to zrobić? Dlaczego chciał pocałować Ally? Do cholery, przecież ona jest z twoim kumplem! Zmarnowałeś swoją szansę, wolałeś intrygantkę i kłamczuchę. Nie doceniłeś tego co los ci zesłał. Czuł się głupio. Nie wiedział, dlaczego chciał to zrobić. Vivienne jest wspaniała, walczył o jej względy, jak o względy żadnej innej dziewczyny. Więc o co chodzi? Nie kochał Ally... nie w ten sposób, tak mu się przynajmniej wydawało.











Ostatnie dni były dla Rocky niczym jedna wielka historia Kopciuszka, po zamieszaniu Złej Królowej wszystko wróciło do normy. Wczoraj pożegnała się z Harrym, który musiał wracać na kolejne koncerty promujące nową płytę w Europie. Usiadła wygodnie w fotelu i zaczęła przeglądać najnowsze wpisy na twitterze. Harry Styles napisał "Dwa dni z moją księżniczką spełnienie marzeń. Tęsknię." Westchnęła w duchu. Jest uroczy. Stwierdziła, że zaloguje się też na profil Ally, która nigdy nie wchodzi na tego typu portale. Są dwie strony internetowe, które Ally respektuje google i wikipedia. Ostatnio używała facebook'a, ale no cóż jakaś dziewczyna zabawiła się w szpiega i przechwyciła wiadomości do Niall'a. Rocky otworzyła profil Ally i nie wiedziała co zrobić. Dziewczyna miała kilka tysięcy powiedomień. Ally? Skąd? Spojrzała na jej tablicę i zamarła. "Nienawidzimy cię szmato!", "Zabieraj swoje łapy od Niall'a!", "Zabijemy cię!". Podobnych wiadomości były setki! Rocky nie miała pojęcia jak się zachować. Jej przyjaciółka na pewno przez najbliższy czas nie zobaczy tych wpisów, przecież nie wchodzi na ten portal, ale co z innymi stronami? Na pewno obraźliwe komentarze pojawią się na wszystkich serwisach plotkarskich, poza tym nie jest wielkim problemem zdobycie adresu Ally, przecież jest zwyczajną dziewczyną, wielu z jej znajomych chętnie poda jej adres za 10$. To nic wielkiego. Rocky czuła się okropnie czytając te wszystkie złe rzeczy na temat swojej przyjaciółki. Kto mógłby napisać coś takiego? Ally żmiją? Idiotką? "Jesteś paskudna!". Każdy kolejny wpis sprawiał, że Rocky kroiło się serce. Szybko wyłączyła smartfona. A co jeśli Ally już to wszystko widziała lub co kolwiek innego? Pewnie siedzi teraz załamana w pokoju i płacze. Jest zbyt wrażliwa i delikatna by się tym nie przejmować. Bądźmy szczerzy, przecież każdy chociaż odrobinę przejąłby się takimi opiniami na swój temat, nawet gdyby był największym twardzielem na świecie. Bez zastanowienia wybiegła z domu i pojechała do Ally. Gdy przyjechała na miejsce zobaczyła na ogrodzeniu czarny napis "SUKA". Podbiegła do drzwi i zaczęła energicznie dzwonić dzwonkiem.
- Dzień dobry, Rocky.- powitała ją pani Dawson, wyglądała na przygnębioną.
- Dzień dobry... widziała pani ten płot?- zapytała zdenerwowana, chociaż była pewna, że mina, którą obdarzyła ją kobieta na powitanie mówi sama za siebie.
- Niestety tak, jakieś dziewczyny fanki Niall'a dowiedziały się, że on i Ally są razem i proszę. Czysta zazdrość.- jęknęła bezradnie.- Leaster obiecał, że zaraz to zamaluje.
- A Ally? Jak ona się czuje? Widziała to? - Rocky coraz bardziej martwiła się o stan swojej przyjaciółki, najpierw wpisy, a teraz to ogrodzenie.
- Na szczęście nie. Nocowała dziś u Annie, mają jakiś projekt do szkoły, a po szkole miała spotkać się z Austinem. Napis pojawił się nad ranem. Myślisz, że powinnam zadzwonić na policję?- popatrzyła na nią z zakłopotaniem.- nie wiem czy brać to, aż tak na serio, czy może zignorować, aż same sobie dadzą spokój. Boję się o Ally... 
- Trzeba to zgłosić na policję, zdecydowanie! Muszę coś pani pokazać. - Rocky wyjęła z kieszeni telefon i pokazała wszystkie wpisy dotyczące Ally.
- Boże...Jak ktoś może być, aż tak okrutny... Nie ma na co czekać, jadę na policję. Dopilnuj, żeby Leaster zamalował ten napis, ok?- widać było, że od tego momentu pani Dawson nie spocznie puki nie stwierdzi z całą pewnością, że jej córce nie zagraża niebezpieczeństwo. 


sobota, 14 lutego 2015

21 . TOP SECRET




" Sensacja! Nieśmiała tekściarka Austin'a Moon'a- Ally Dawson i ulubieniec nastolatek, członek zespołu "One direction" Niall Horan są parą! Pewnej zagorzałej fance zespołu udało się przechwycić rozmowę tej dwójki na internetowym komuniktorze! Dla pewności zapytaliśmy osoby z ich otoczenia, które potwierdziły nam, iż Ally i Niall są razem! Będziemy śledzić jak potoczą się losy tych zakochanych."


- Zaraz umrę! Moja twarz jest w każdym kiosku na całym świecie!- Ally siedziała zdenerwowana na łóżku Austin'a i cały czas wpatrywała się w okładkę gazety, z której usmiecha się nieśmiało do kilku miliardów ludzi.- to jakiś koszmar!
- Ally to nic takiego.- uśmiechnął się delikatnie Aus i niechętnie spojrzał na okładkę. Dziewczyna wyglądała na niej uroczo, niczym mały szczeniak. Czuł się dziwnie, że obok widniało zdjęcie Niall'a z jakiegoś koncertu. Ona była taka nieskalana show-biznesem, tymczasem on wiedział o nim już niemal wszystko. Nie pasują do siebie. 
- Nic takiego!? Miałeś więcej okładek, niż ja mam zdjęć na facebook'u!- okropnie histeryzowała, ale to normalne, przecież to Ally. 
- Nie moja wina, że mam taką zachęcającą twarz.- spojrzał na nią uwodzicielsko, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.- nie przejmuj się, To tylko okładka, przecież nie było żadną tajemnicą, że jesteście razem. 
- No niby tak, ale...  kurczę... jakoś w pierwszej chwili nie pomyślałam jakie to wiąże ze sobą konsekwencje.- westchnęła bezradnie. Nie chciała występować, bo boi się być w centrum zainteresowania, ale teraz przez związek z Niall'em zdecydowanie będzie w centrum zainteresowania. 
- Spokojnie... To tylko jedna okładka i jakieś bzdurne przechwycenie wiadomości. Poproszę mojego kumpla, żeby poprawił zabezpieczenie twoich internetowych kont, okej?- chłopak w jak najbardziej rozsądny sposób chciał pomóc Ally. Nie pocieszyłoby jej zwyczajne "będzie dobrze", z resztą kogo by to pocieszyło? W jej przypadku trzeba stwiać na porządne argumenty, trzeba zapewnić, że na prawdę będzie dobrze.
- A co jeśli pod moim domem zaczną koczować paparazzi?- zapytała zbulwersowana tak lekkim podejściem do całej sprawy ze strony Austin'a.- okej, co ja gadam... na pewno ich tam nie będzie.- westchnęła spokojnie i spojrzała na przyjaciela.- dziękuję.
- Hmm?
- Dziękuję za to co robisz. Ogólnie, za wszystko.- uśmiechnęła się.
- Nie ma za co dziękować od tego jestem, poza tym jestem ci to winien za to wszystko co zrobiłem.- objął Ally ramieniem.- zawsze możesz na mnie liczyć. 
- Wiem.- chciała coś jeszcze dodać, ale drzwi do pokoju Austin'a uchyliły się i stanęła w nich Vivienne.
- Yyy... hej?- przywitała się niepewnie. Nie czuła się komfortowo patrząc jak Aus przytula jakąś dziewczynę.
- Cześć, jestem Ally.- szybko wyrwała się z objęcia przyjaciela i podeszła do Viv.
- Vivienne.- podała jej dłoń.
- To co idziemy? Dzisiaj są genialne fale.- obdarzył uśmiechem blondynkę. 
- Bawcie się dob--
- Moment... kim właściwie jesteś i dlaczego się przytulacie?- Vivienne stwierdziła, że jednak udawanie obojętności jest zbyt trudne i szczerze ciekawi ją dlaczego, aż tak okazują sobie czułość i kim właściwie jest ta cała Ally?
- Emmm... Ally to moja najlepsza przyjaciółka i moja wspaniała tekściarka.- uśmiechnął się dumny.
- Nie no właściwie to przepraszam... mogłaś poczuć się niezręcznie. Wybacz. Austin mnie pocieszał. Nie obraź się, to nic takiego, po prostu moja twarz jest na całym świecie, a konta na internecie przejęła pewnie jakaś 12-letnia dziewczynka.- jęknęła Ally i dopiero po chwili zrozumiała jak dziwnie zabrzmiało jej wytłumaczenie.-ta... w każdym razie przepraszam.
- Yyy... okej.
- Ally chciała powiedzieć, że życzy nam dobrej zabawy, prawda?- chłopak wtrącił swoje sprostowanie spoglądając ze śmiechem na przyjaciółkę.
- Miłej zabawy.- Ally uśmiechnęła się przez zęby. Wydawało się jej, że wysyła swojego ukochanego synka na pierwszą randkę, że pozwala mu wyfrunąć z gniazda. Zobaczyła, że na łóżku został telefon Austin'a, miała ochotę pobiec za nim i mu go wręczyć, ale uznała to jednak za zbyt matczyne. Poradzi sobie kilka godzin bez telefonu, no a ta Vivienne? Wydaje się być sympatyczna, ale czy jest dla niego wystarczająco dobra? Ally przestań. Patrząc na jego poprzedni podbój, czyli wredną pijawkę, jakaby nie była to i tak będzie lepsza. I jakby w tym momencie przez swoje dziwaczne myśli wywołała wilka z lasu. Na komórce Austin'a pojawił się napis " Maia Mitchell dzwoni" . Odbierz czy odrzuć? Co zrobić? To nie jej telefon nie powinna go dotykać, zaraz przecież przestanie. Miała rację, ale gdy tylko napis zniknął z wyświetlacza usłyszała dzwonek swojego telefonu i niestety osobą, która chciała się z nią skontaktować był nie kto inny, a Maia. Niechętnie, ale odebrała połączenie.
- Tak, słucham.
- Emmm... cześć. Pewnie myślisz sobie "po co ona dzwoni?" i właściwie nie dziwię ci się, ale... chcę się z tobą spotkać o ile to możliwe...
- Dokładnie tak pomyślałam, tak swoją drogą, ale okej. Po co chcesz się zobaczyć?- zapytała lekko zdenerwowana.
- Muszę ci wyjaśnić wiele rzeczy. Hotel Avillon, 17.00, okej? Proszę przyjdź razem z Austin'em to dla mnie bardzo ważne.- Maia rozłączyła się zanim zdążyła o cokolwiek zapytać. Właściwie wiedziała o co może jej chodzić, przecież Rocky uprzedziła ją, że Mai stara się naprawić wszystko co zepsuła w ich życiu. No okej, ale po rozmowach z Mai zawsze stawała się spięta. Czuła się w pewnym stopniu gorsza od Mai. Patrzyła na nią, na ulubienicę Ameryki, "złote dziecko", genialną aktorkę. Można było mówić o niej wiele rzeczy, ale na pewno nie można było jej odmówić urody, którą zdecydowanie posiadała. Przypomniała sobie okładę gazety z Maią, którą widziała kilka dni temu w kiosku. Wyglądała na niej perfekcyjnie. Wiedziała, że za tym wszystkim stał sztab ludzi, ale mimo to odczuwała zaniepokojenie. W końcu już raz udało się jej owinąć Austin'a w okół palca. Nie chodziło nawet o to. Chodziło po prostu o jakieś osobiste dowartościowanie, czasami zdarza się, że spotykamy kogoś, kto posiada te cechy, których nam brakuje i za każdym razem przyrównujemy się do tej osoby, właściwie nie wiadomo po co, ale tak się dzieje. Ally była nieśmiała, chociaż wierzyła, że wcale nie jest taka kiepska w tym co robi, nie była specjalnie zachwycona swoim wyglądem, mogło być lepiej, ale mogło być gorzej jest jak jest. Przynajmniej ma ładne włosy, ale poza tym? Jest taka dziwaczna, każda normalnie funkcjonująca jednostka byłaby zadowolona, gdyby miała możliwość występów przed publicznością (bo takowe propozycje dostała od wielu menadżerów Austin'a), a ona ucieka. Boi się być w centrum uwagi. Co innego Maia Mitchell, która wprost jest urodzona do tego by paradować po czerwonym dywanie i rozdawać autografy swoim ukochanym fanom. Właśnie tego Ally zazdrościła "pijawce", zaraz jak to się nazywało... no tak, pewność siebie. Zabrała swoje rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia. Musi jeszcze wstąpić do domu, zanim pójdzie na spotkanie, no i przyadłoby się w jakiś magiczny sposób powiadomić o nim Austin'a. Może być ciężko bez telefonu, zaczynała żałować, że jednak za nim nie pobiegła. Idąc chodnikiem w stronę swojego osiedla zauważyła,że jakiś chłopak cały czas się odwraca i zwyczajnie gapi na nią. Stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli uda, że niczego nie zauważyła, ale niestety los chciał inaczej.
- Cześć. Wybacz, że tak ci się bezkranie przyglądam, ale może mnie pamiętasz... Spotkaliśmy się kiedyś, wybiegałaś z hotelu w centrum, wypadły ci teksty piosenek, podniosłem je. Jestem Spencer.- podał jej dłoń.
- A no tak, coś sobie przypominam.- to faktycznie wiele wyjaśniało, dlatego jego twarz wydawała się dziwnie znajoma.
- Zaprosiłem cię wtedy na mój występ, chyba byłem mało przekonujący.- popatrzył na nią ze śmiechem.
- Yyy... przepraszam, że nie przyszłam. Na pewno byłeś świetny. Po prostu musiało mi coś wypaść. - starała się delikatnie wybrnąć z całej sytuacji.
- Nie szkodzi, na pewno dostaniesz drugą możliwość ocenienia moich zdolności.-stwierdził zadowolony.
- Na pewno je posiadasz. Wybacz, ale strasznie się śpieszę.- może to niegrzeczne, ale w tym momencie na prawdę chciała ja najszybciej dotrzeć do domu.
- Nie szkodzi, proszę.- podał jej wizytówkę. "Spencer Mitchell-O'Donell występy na przyjęciach, urodzinach, ślubach".
- Dzięki.- uśmiechnęła się.- no to cześć.- ruszyła szybkim krokiem w swoją stronę. 
- Jak masz na imię?- zapytał, ale była już zbyt daleko, żeby to usłyszeć. Obejrzał się za siebie i zobaczył dziewczynę, która z zaciekawieniem czytała najnowsze wydanie "TeenVogue".
- Mogę na momencik?
- Jasne.- spojrzał na okładkę, z której nieśmiało uśmiechała się Ally, po czym oddał pisemko dziewczynie.
- Do zobaczenia Ally Dawson.- mruknął pod nosem.