poniedziałek, 3 sierpnia 2015

25 . " You're my rainbow..."

Wysoki mężczyzna ubrany w czarną kurtkę i sprane jeansy czekał na lotnisku raz po raz zmieniając swoje położenie. Jeszcze raz wyjął z kieszeni kartkę z napisem " Austin Moon, blondyn, piękny, seksowny uśmiech <3 ". O ile pierwsze informacje zdecydowanie były przydatne, o tyle szczegóły na temat jego uśmiechu niekoniecznie. Przez drzwi zaczęli wychodzi pasażerowie przylatujący z Miami, starsza pani z psem, koleś z irokezem na głowie i mnóstwem żelastwa na... właściwie to wszędzie miał żelastwo, aż zastanawiającym było jak on przeszedł przez bramki.
- Cześć, jestem Austin. Ty to pewnie Hugh ochroniarz, racja? Harry mówił, że odbierzesz mnie z lotniska.
- A tak, przepraszam zagapiłem się. Zawiozę cię do chłopaków, okej? Wezmę twoje bagaże.- spojrzał w dół i zauważył, że chłopak nic nie ma poza podręcznym plecakiem.
- Przyleciałem na dwa dni, więc mam tylko to. Dam sobie radę.- stwierdził radośnie ściągając plecak.
- Do hotelu jedzie się jakieś 20 minut.
- AUSTIN MOOOOON!- grupa dziewczyn otoczyła Austina i zaczęła zasypywać pytaniami.
- To prawda, że znowu jesteś z Maią?
- Bzdura!- fuknęła na nią inna dziewczyna.
- Podpisz mi się tu.- wskazała na obojczyk jakaś brunetka.- albo nie może na plecach? Wiesz podpisz się gdzie tylko masz ochotę.- pisnęła uradowana.
- ROZEJŚĆ SIĘ! -huknął Hugh, a dziewczyny odskoczyły jak oparzone.- PRZEJŚCIE!
- Zrobię sobie z nimi zdjęcia i będzie okej.- zaproponował Austin.
- Jak chcesz, ale widzę grupę kolejnych...- zaalarmował z przerażeniem w głosie.
- Nie wiedziałem, że jestem aż tak znany w Sydney.- podrapał się po głowie.
- Lepiej już chodźmy. Ubierz jakieś okulary przeciwsłoneczne, czy coś, oszczędzisz mi tym trochę roboty.- powiedział stanowczo i spojrzał na zegarek.
- Jasne.- chłopak wyjął czarne Ray-Ban'y prezent od Mai, dostał je z okazji ich tygodnicy, a może to była miesięcznica? Kto by się tym zamartwiał, może powinien je oddać? Prezent to prezent i koniec.
Przed lotniskiem czekał na nich czarny Range Rover Evoque. Takie auto nie może przejechać nie zauważone.
- Chcesz coś do picia? W schowku powinny być jakieś napoje.- rzucił luźno Hugh.
- Świetny samochód.- Aus patrzył z zachwytem na każdy detal auta, był pewien, że mógłby w tej chwili oświadczyć się tym czterem wspaniałym kołom.
- Jest wynajęty, chłopaki muszą się czymś poruszać po Sydney. Myślę, że mógłbyś sobie taki kupić, nie jesteś czasem znanym piosenkarzem?- zaśmiał się pod nosem.
- Ponoć jestem. Zarobiłem na razie niewiele ponad milion, staram się zaoszczędzić trochę kasy na teledyski i inne takie, ale po światowej trasie koncertowej pewnie kupię jakąś brykę.
- Mądrze myślisz. Mogę?- Hugh przekręcił pokrętło przy radiu.- lubię ten kawałek.- mężczyzna zaczął śpiewać razem z piosenkarką.- "you're my rainbow, you give colors to my life..."
- Jej głos do złudzenia przypomina mi głos mojej przyjaciółki.- na jego twarzy zagościł uśmiech, gdy tylko pomyślał o Ally.
- Może to ona.- zaśmiał się przyjaźnie i wrócił do swojego osobistego koncertu.
- Nie, Ally panicznie boi się sceny, publiczności i takie tam.
- To przykre, marnuje swój talent w ten sposób.
- Na prawdę brzmi jak ona... Dziwne.- pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Moje córki szaleją na punkcie tej Daphne Rose.- przewrócił oczami.
- Kogo?
- No tej dziewczyny, która to śpiewa.
- A no tak.
- Jesteśmy na miejscu. Widzisz tych pajaców tam? Myślą, że są niewidzialni.- wybuchnął śmiechem, a Austin spojrzał na wejście do hotelu. Harry, Niall, Zayn, Liam i Lou ubrani w stroje pracowników hotelu z okularami przeciwsłonecznymi na oczach witali i żegnali każdego z gości hotelu.
- Cóż...- westchnął ze śmiechem Aus.- czemu ja na to nie wpadłem!?- jak strzała wybiegł z samochodu i pobiegł do chłopaków.- dzień dobry.
- Dzień dobry witamy w hotelu.- odpowiedział mu najmilej jak potrafił Zayn.
- Psst, Austin tak na prawdę to my.- szepnął Lou.
- Jacy my?- zapytał z ironią.
- Oj no chodź tu.- Harry rzucił się na blondyna tak, że wylądowali na dywanie przed wejściem.
- To co dobijemy ich?- zapytał Niall, po czym cała czwórka skoczyła na nich. Hugh wyszedł z samochodu i spojrzał na nich z politowaniem.
- Serio? Ile macie lat 5?
- Mam ci przypomnieć kto śpiewał w samochodzie piosenkę nastolatek?- krzyknął Austin.- dusicie mnie!
- Myślałem, że mam w tobie przyjaciela.- oburzył się.- wstawajcie, bo zaraz ktoś się zorientuje. Chłopaki posłusznie wstali i pomaszerowali w kierunku windy, jak zawsze byli zmuszeni do jej użycia, apartamenty chyba nigdy nie są na parterze, szkoda.
- Wiesz co by było super?
- No nie wiem, kanapka z indykiem i majonezem, a do tego sos z krewetek i miód?- zgadywał Aus.
- To też. -odpowiedział Harry.- ale byłoby super, gdybyś wystąpił dzisiaj z nami wieczorem.
- Genialne Hazzy.-  Lou poparł pomysł Loczka.
- Ja też się pod tym podpisuje.- stwierdził Liam.
- Nas chyba nawet nie trzeba pytać.- dodał Zayn.- to byłoby świetne!
- Nie, nie...
- Wiem, że chcesz!- krzyknął Harry.
- No, dobra. Niech wam będzie.- uśmiechnął się zadowolony.

Koncert wyszedł znakomicie, o ile Aus bał się, że fani One Direction stwierdzą, że jest tam zbędny, o tyle było zupełnie inaczej. Byli wniebowzięci.
- Dobra robota stary!- poklepał go po ramieniu Harry.
- Dzięki ,ale to wy odwalacie świetną robotę.
- No wiem.- zaśmiał się.- muszę coś zjeść, bo padam.-wyszedł z pokoju Austina i powędrował do lodówki.
- Chyba zostawiłem u ciebie moje spodnie.- Niall wszedł bez pukania jak zawsze, to chyba taki zwyczaj, że gdy są razem z nich to nie istnieje coś takiego jak prywatność.
- Chodzi ci o te dresy z plamą po sosie pomidorowym?- Niall pokiwał głową.- tam leżą.-wskazał na fotel.- co właściwie twoje spodnie tu robią?
- Przebierałem się tutaj, a resztę zdradza plama, jak chcesz to w szafce jest zapas spaghetti. Tak tylko mówię.
- Słuchaj... właściwie to nawet chciałem z tobą pogadać. Masz chwilę?- zapytał speszony.
- Okej.- usiadł.- słucham.
- Nie wiem od czego zacząć. Kiedy ostatni raz dzwoniłeś do Ally?- nagabnął go coraz bardziej pewny siebie.
- Dwa, trzy dni temu. O co chodzi?- Niall czuł się dosyć dziwacznie.
- Nic, po prostu myślałem, że ci na niej zależy...
- I zależy!
- Tylko?- Aus czuł, że musi być nieugięty w tej sprawie. To nie chodzi o błahostkę, tylko o Ally. Niall jej nie wspiera, gdyby to on był na jego miejscu przyleciałby do niej, chociażby miał koncert  na stacji kosmicznej Jowisza, to nie miałoby znaczenia, po prostu byłby przy niej, ale niestety to nie jego rola...
- Trasa, zespół i dziewczyna, gdzieś tam za oceanem to nie jest dobry pomysł.- stwierdził smutno.
- Dlatego chcesz z czegoś zrezygnować?
- To nie tak, nie chcę z niczego rezygnować, ale nie mogę zawieść naszych fanów.
- Więc padło na Ally? Okej, rozumiem.- popatrzył na niego ze złością.
- Nie oceniaj mnie, dobra? To ty złamałeś jej serce, to ciebie cały czas chce, nie widzisz tego? Ja byłem tylko kimś na zastępstwo. To wszystko.- Niall nie wytrzymał dłużej, wyrzuty i pretensje słyszał od osoby, która nie zachowała się względem Ally ani odrobinę lepiej, a jemu na prawdę na niej zależy, ale to chyba nie znaczy, że musi latać do niej za każdym razem, gdy jakaś dziewczyna ją obrazi, prawda? Przecież to nic takiego, jego też non stop ktoś obraża, musiał do tego przywyknąć i Ally też musi.
- Możesz przestać usprawiedliwiać się w ten głupi sposób? Ja nie byłem i pewnie nigdy z nią nie będę, a ty jesteś do cholery jej chłopakiem, więc tak się zachowuj! Jesteś moim kumplem, ale jeśli ją skrzywdzisz nie ręczę za siebie. Zrozumiałeś? Masz ją chronić, masz być jej księciem na białym koniu!- krzyknął zdenerwowany i wyszedł z pokoju. Sam nie wiedział co w niego wstąpiło, nie chciał taki być, ale chyba po prostu mu zazdrościł. Zazdrościł mu tego co łączyło go z Ally, mógł ją nazywać 'swoją', czy to nie wspaniałe? Po prostu mu zazdrościł...







_______________



" A w USA na listy przebojów szturmem wdrapuje się piosenka "Rainbow" Daphne Rose, nowego wspaniałego dziecka wytwórni BROWN Records! Posłuchajcie sami..."


- Mamo, nie lubię tej stacji.- jęknęła Ally powoli przegryzając kanapkę z pomidorem.- zmień, okej?
- Moment, tylko znajdę taty koszulę. Jedzie dzisiaj do filharmonii, to może być niezła sprawa z tymi fortepianami, co?- pani Dawson szybko pobiegła do sypialni.
- Ta, pewnie tak.- nagle Ally zaczęła krztusić się swoim śniadaniem, na szczęście mama wróciła we właściwym momencie.
- Boże! Ally tyle razy ci mówiłam, że przy jedzeniu się nie rozmawia!- Penny delikatnie uderzyła córkę w plecy.
- TO MOJA PIOSENKA! TO MOJE NAGRANIE! BOŻE!- dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić, czuła się co najmniej dziwnie, właśnie w tym momencie wysłuchuje swojej własnej piosenki z radia, co więcej jej piosenka jest już na liście przebojów, fakt faktem jest dopiero na 17 miejscu, ale  co z tego!? Jest na liście  przebojów!
- Kochanie, piszesz mnóstwo piosenek, większość z nich trafia na listy przebojów, to chyba nic takiego.- uśmiechnęła się.
- Mamo, ale to ja! Ja w stu procentach, ja to śpiewam!
- Mówili, że jakaś Daphne Rose... Nic z tego nie rozumiem, dobra lecę do pracy Gwiazdo.- pocałowała Ally w policzek i chwyciła swoją wielką brązową torebkę.
- Pa.- Ally została sama z facetem przemawiającym do niej z radia, jakiś Steve, a może Mike, nie istotne. Dopiero co słyszała w nim siebie, nie w taki sposób jak zawsze, nie słyszała swoich słów i głosu Austina, słyszała siebie w całości! Ally i Ally i tylko Ally, ale zaraz zaraz Ally i Ally o nazwie Daphne!?




__________________



- Genialne, prawda?- Rocky liczyła na pochwałę swojego pomysłu od Austin'a.
- Nie sądzisz, że Ally się wkurzy?- chłopak w końcu dowiedział się całej prawdy, wcale mu się nie wydawało, że słyszy w radiu głos Ally, to była Ally, najprawdziwsza Ally pod inną etykietką.
- A nie sądzisz, że to doda jej odwagi, że jej piosenka znalazła się na liście przebojów?
- A co jeśli, komuś się nie spodoba i zechce podzielić się swoją opinią?
- Chcesz ją chronić przed całym światem, czy jak!?
- Tak, taki mam zamiar!- dokładnie tego chciał od ostatnich kilku tygodni, chciał ją chronić.
- Austin, przesadzasz!- Rocky starała się bronić swojego zdania na ten temat, chyba jeszcze nigdy nie miała tak ostrej sprzeczki z Aus'em.
- Nie, to ty przesadzasz, narażasz ją na niepotrzebną krytykę.
- Mówisz to tak, jakbyś nie był świadom jej zdolności.
- Wiem, co potrafi, ale wiem też jak podli potrafią być ludzie.- sam dobrze pamiętał jak wielu ludzi krytykowało go i niszczyło jego poczucie własnej wartości.
- Przecież, nikt się nie dowie, że to ona, nadałam jej pseudo artystyczne.
- I myślisz, że to wystarczy? W końcu i tak wszyscy się dowiedzą kim na prawdę jest Daphne Rose, Rocky to nie jest zabawa w jakąś Hannah Montanę, rozumiesz?
- To chyba ty czegoś nie rozumiesz, chcesz się nią opiekować przez całe życie?
-  Chcę, żeby odzyskała to co straciła przez związek z Niall'em!
- To może sam się z nią zwiążesz?- Austina na moment zamurowało, nie miał pojęcia co odpowiedzieć, poczuł, że dziewczyna trafiła w samo sedno.
- Ni--, nie zmieniaj tematu.- wymamrotał zdezorientowany.
- Dobra, tak czy siak uważam, że to dobry pomysł.- uśmiechnęła się triumfalnie.
- A może wypadałoby sprawy dotyczące mnie omawiać ze mną, co ty na to Rocky?- oboje w jednym momencie odwrócili się w stronę drzwi, w których stała Ally.
- Allly, ja...
- W porządku. Wiem, że zrobiłaś to dla mojego dobra.- uśmiechnęła się nieśmiało.
- I nie jesteś na mnie zła?- zapytała ze zdziwieniem.
- Byłam odrobinę zdenerwowana, ale gdy przeczytałam opinie ludzi o piosence poczułam się na prawdę fajnie, nie pisali tylko o tekście pisali o moim głosie, że jest wspaniały i to było bardzo miłe.- poczuła się szczęśliwa i dumna z siebie, nie znała tego uczucia, nie znała go w tym sensie. Była zadowolona ze swoich tekstów, ale tym razem spodobała się ludziom w całości i to było to czego jej brakowało, dodało jej pewności siebie, pewności że jest na prawdę utalentowaną dziewczyną i nie liczy się to co mówią o niej ludzie, którzy nic nie robią ze swoim życiem, a jedynie potrafią krytykować.- jasne, nie wszystkim przypadła do gustu Daphne Rose, ale właściwie dlaczego mam się tym martwić? Ja też nie szaleję za każdym artystą, prawda?
- Wreszcie to do ciebie dotarło.- Rocky podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła.
- Wyszłaś sama z domu!?- Austin spojrzał na Ally z podziwem w oczach.
- Tak to ja odważna Ally Dawson, która potrafi sama wyjść z domu.- wyszczerzyła zęby, a potem wybuchła śmiechem.







1 komentarz:

Krytyczka00 pisze...

SUPCIO!!!
Uwielbiam twojego bloga