czwartek, 12 listopada 2015

26. Jedna jedyna.


  Czasami czujemy, że nasze życie pędzi zbyt szybko, gdzieś między szkołą, pracą, obowiązkami, zainteresowaniami, rodziną i przyjaciółmi gubimy to co najważniejsze. Sytuacja  wygląda jeszcze gorzej, kiedy należysz do zespołu, którego zna właściwie każdy, a twoje nazwisko widnieje na setkach plakatów. Co wtedy?
- Przepraszam. Naprawdę.- Niall starał się brzmieć jak najbardziej przekonująco, rzeczywiście było mu przykro, kolejny raz musiał zawieźć Ally.
- Nie szkodzi, to tylko ślub i to dodatkowo drugi, tych  samych osób. – zaśmiała się pod nosem, chciała ukryć, że tak właściwie liczyła na ich wspólne spotkanie, nie chodziło nawet o samo przyjęcie, chodziło o to, że  w końcu będzie mogła spędzić czas ze swoim chłopakiem. Pozostawało tylko pytanie czy on naprawdę należy do niej? On należy do zupełnie innego świata, do zupełnie innych dziewczyn.
- Cieszę się, że mnie rozumiesz. Postaram się ci to wynagrodzić.
- Nie trzeba, masz inne obowiązki. Szanuję to.- znowu mimowolnie uśmiechnęła się, starała się grać, gdyby w tym momencie ktoś wszedł do pokoju pewnie pomyślałby, że naprawdę jest tak bardzo wyrozumiałą dziewczynę, była świetną aktorką, ale istniała jedna osoba, która potrafiła ją rozszyfrować w kilka sekund.
- Muszę kończyć… Baw się dobrze. Pa.
- Pa.- zdążyła odpowiedzieć po czym głos zniknął, usłyszała za sobą dźwięk zamykanych drzwi.- jak długo tu jesteś?- spojrzała na Austin’a.- wiesz, że nie lubię jak podsłuchujesz.
- Sory.- jęknął trochę zawstydzony.- po prostu… nie ważne.- westchnął.
- Dobra. Mamy ważniejsze sprawy. Wybrałeś garnitur?- starała się zachowywać normalnie, a normalnie właśnie o to by zapytała, przecież ślub już za kilka dni, a znając Asutin’a pewnie nawet nie pamięta o której godzinie zaczyna się całe wydarzenie.
- Właściwie myślałem, że pójdziemy razem i coś wybierzemy. No chyba, że nie masz czasu to załatwię  to z Dez’em.- uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na nią psimi oczkami, które definitywnie mówiły do Ally „Proszę, chodź ze mną.”
- Lepiej jak ci pomogę, nie chcę żebyś później paradował w jakimś garniaku  w kwiatki.- popatrzyła na niego i wybuchła śmiechem. Jej wyobraźnia już zadziałała.- Vivenne nie chce ci pomóc?
- Nie pytałem. Wypadło mi jakoś.
- Austin, nie denerwuj mnie! To twoja dziewczyna, na pewno chce ci pomóc.- Ally nie potrafiła pojąć zachowania swojego przyjaciela.
- Ale… to jaki mam kupić?- jęknął, nic z tego nie rozumiał. O co chodzi? Przecież nie ma w tym nic złego, że chce pomocy od Ally, zawsze mu pomagała w takich kwestiach, a jeśli nie ona to Rocky. Wiadomo kobiety widzą więcej.
- Klasyczny czarny będzie dobry, ale doradź się Viv, dobra?
- No okej.
- No to już, leć.- uśmiechnęła się, a chłopak skierował się do wyjścia.
- Ally?- zapytał w ostatnim momencie.
- Tak?
- On na ciebie nie zasługuje.- spojrzał na przyjaciółkę po czym szybko wyszedł. Typowa scena filmowa, zostawił ją sam na sam z myślami, które wbijały się do jej głowy jak szpilki. Niall Horan. O co chodzi? Było idealnie, naprawdę idealnie, aż do momentu jego wyjazdu, ale przecież związki na odległość mają szansę. Mają, prawda?




Są takie momenty w życiu kiedy po prostu czujesz, że dzisiejszego dnia wszystko będzie dobrze, nawet jeśli w pewnej chwili powinie ci się noga to i tak wiesz, że to nie ma znaczenia, bo jakimś dziwnym sposobem świat jest ci tego dnia przychylny i czujesz, że wszystko jest na właściwym miejscu.
- Kochanie ubierz się w garnitur, chcę zobaczyć jak wygląda mój Misiaczek.- krzyknęła pani Moon do swojego jedynego synka, prasując koszulę swojego męża.
- Mamo, proszę.– jęknął chłopak. Dla niej chyba zawsze będzie chłopcem, który dopiero co nauczył się grać pierwsze akordy na gitarze, a ona jest przeszczęśliwa, jakby właśnie wylądował na księżycu.
- No już maszeruj na górę bez gadania.- Austin posłusznie podążył do swojego pokoju i zaczął przebierać się z dresów, w których zwykle paradował po domu w nowy garnitur. Wspólnie z Vivienne zdecydowali, że najlepszym wyborem będzie klasyczny czarny, mogliby zdecydować się na granat modny w ostatnim sezonie, ale niestety Austin nie miał niebieskich oczu co całkowicie dyskwalifikowało go do możliwości posiadania takowego stroju.
- Aus, jak wyglądam?- do pokoju chłopaka powoli i nieśmiało weszła Bridgit ubrana w delikatną błękitną sukienkę sięgającą kilka centymetrów powyżej kolan. Popatrzyła na brata z nadzieją, że może nie wygląda tak okropnie jak się jej wydaje. Od wypadku ciągle nie doszła do siebie i szczerze mówiąc już chyba nikt do końca nie wierzył już w to, że kiedyś tak się stanie. Bridgit była szalenie rozrywkową i odważną dziewczyną, która nie bała się sięgać, po to co jej się należało, a tymczasem przed Austinem stoi zawstydzona dziewczyna, która nijak ją przypomina.
- Brid! Wow…- nie wiedział co powiedzieć, wyglądała prześlicznie.- Wou! Chcesz tam kogoś wyrwać rozumiem, tak? Wyglądasz pięknie.- podszedł do niej i delikatnie ujął ją za dłoń i obrócił.- Chłopaki nie będą w stanie oderwać od ciebie wzroku.
- Nie żartuj sobie ze mnie… Okropnie się boję. Pewnie zapomnę czyj to ślub, albo zapomnę jak mam na imię i zrobię z siebie pośmiewisko.- istotnie w momentach, kiedy się stresowała była w satanie zapominać najprostsze informacje, ale raczej zdarzało się to rzadko.
- Hej, spokojnie. Będę przy tobie cały czas,  jasne?- Aus popatrzył jej prosto w oczy i uśmiechnął się.- Obiecuje. Jestem w końcu twoim młodszym bratem.




Uroczystość weselna miała się odbyć w jednym z ulubionych miejsc Penny, uwielbiała Rosen Mansion. Był to kompleks budynków takich jak restauracja, mały przytulny hotelik i  ogromny park, który wyglądał niczym z bajek Disney’a, wiele osób decydowało, aby złożyć swoją przysięgę właśnie tutaj.  Austin był pod wielkim wrażeniem wystroju tworzonego przez lampki, świeczki i mnóstwo kwiatów oraz bieli, a wszystko to zasługa jego mamy, która uparła się, że jest najlepszą dekoratorką wszechczasów i nie pozwoli Penny wydawać pieniędzy na jakąś firmę, która nie ma bladego pojęcia o jej upodobaniach. Poniekąd miała rację wystrój idealnie pasował do charakteru mamy Ally, był uroczy i ciepły zupełnie jak ona sama. Chłopak zaczął powoli stąpać po białym dywanie rozłożonym przed maleńką białą altaną, ale stwierdził, że jednak lepiej będzie jak poczeka na Vivienne, która poszła do toalety poprawić swoją sukienkę. Dez i Rocky jeszcze nie przyjechali, ale prawdopodobnie zjawią się za kilka minut. Aus rozglądał się we wszystkie strony szukając punktu zaczepienia, mama poszła pomóc Penny, tata oczywiście musiał pójść z nią, a Bridgit stwierdziła, że pomoże Viv z sukienką. Nagle usłyszał znajomy głos.
- No, no. Co za elegancja i klasa.- odwrócił się, a widok, który zobaczył zastygł w jego głowie i zapisał się pod słowem „piękno”. Ally patrzyła na niego z uśmiechem i delikatnie poprawiała włosy, które niesfornie opadały na jej prawe oko. Miała na sobie białą koronkową sukienkę, która była zdecydowanie za krótka na przyjęcie weselne, ale zdecydowanie odpowiednia, jeśli chodzi o gusta Austina. Prześledził jej wygląd kilka razy, skanował ją z góry do dołu i na odwrót, aby nie pominąć żadnego szczegółu i był pewien, że zauważył wszystko. Zauważył pierścionek z małą perłą na czwartym palcu prawej ręki, ale zauważył też maleńkiego siniaka na lewej łydce.
- Pięknie wyglądasz.- wydukał ostatecznie.
- Dzięki. Gdzie Viv i Brid?
- W toalecie, zaraz przyjdą.- ciągle mierzył wzrokiem Ally, co stawało się dla niej odrobinę niezręczne.
- Austin przestań.- zaśmiała się delikatnie.
- Ale co?
- Gapić się w taki sposób.
- Po prostu… wyglądasz… jesteś… ja… - chciał powiedzieć coś sensownego i odpowiedniego, ale zamiast tego potrafił tylko wyrzucić z siebie pojedyncze słowa.
-  O tu jesteś.- Vivienne podeszła do nich szybkim krokiem, delikatnie pocałowała chłopaka w policzek, co można było bardzo łatwo zdefiniować. Do tej pory nie była pewna tego, że Ally jest tylko przyjaciółką Austin’a, dlatego wolała jednak pokazywać, że to ona jest jego dziewczyną. Spojrzała na Ally i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.- Ally wyglądasz ślicznie.- powiedziała to w tak szczery sposób, iż nie sposób było jej nie uwierzyć.
- Dziękuję i wzajemnie. Masz piękną sukienkę. Nie będę wam zajmować czasu, pójdę pomóc mamie.- popatrzyła na Austin’a  i Vivienne, byli tak idealnie dopasowani. On wysoki, przystojny blondyn, a Ona śliczna, filigranowa blondynka. Mogliby z powodzeniem paradować tak ubrani po czerwonym dywanie z resztą Austin już miał swój debiut na dywanach z Maią. Wyglądał podobnie, może mniej się uśmiechał, chociaż właściwie teraz także nie pałał radością. Ciężko go zrozumieć.


Ceremonia przebiegła dosyć szybko i bez żadnych większych problemów, no może poza tym, że Leaster zapomniał założyć muszkę i wyglądał na większego „luzaka”, niż zwykle, a w pewnym sensie odejmowało mu to lat. Oboje zgodnie stwierdzili, że znowu chcą spędzić ze sobą resztę życia, a Ally czuła się, jakby Gwiazdka w tym roku była o kilka miesięcy za wcześnie. Po skończonej uroczystości wszyscy zajęli się zabawą i wznoszeniem toastów na cześć „nowożeńców”. 
- Ally mogłabyś przynieść mi puder z mojej torebki? Chyba zostawiłam ją hotelowym pokoju.
- Jasne, mamo.- uśmiechnęła się i podążyła w kierunku budynku. Przystanęła na moment, żeby zerknąć na telefon i faktycznie zobaczyła tam jedną wiadomość, której nadawcą był nie kto inny, a Niall. Szybkim ruchem otworzyła sms z nadzieją, że może zmienił zdanie, może właśnie jest w samolocie, a może czeka na lotnisku, ale niestety…
„Ally przemyślałem to wszystko, kocham Cię, ale bycie z kimś na odległość nie ma większego sensu, chcę twojego szczęścia, a taki stan rzeczy w żaden sposób Cię nie uszczęśliwia. Przepraszam, że nie potrafię być dla Ciebie wystarczająco dobry. To koniec, nie miej mi tego za złe. Wiem, że mnie zrozumiesz.”  
Znacie to uczucie, kiedy wydaje się wam, że wasze serce przestało na moment bić? Czujecie chłód rozchodzący się po całym ciele, a kończy odmawiają posłuszeństwa,  jakaś cząstka waszej duszy została wam bezpowrotnie odebrana, a wy nawet nie zdążyliście zareagować. Dokładnie tak w tym momencie czuła się Ally. Usiadła bezwiednie na trawie i kolejny raz zaczęła czytać wiadomość, liczyła na jakąś zmianę, chociaż minimalną. Może przekręciła jakieś zdanie? A może nie przeczytała małego wyrazu, który zupełnie zmienia postać całego sms? Za każdym razem sens był taki sam. Nie chciała płakać, nie dziś. Dzisiaj jest jeden z najpiękniejszych dni w jej całym życiu, nie może płakać.
- Hej, wszystko w porządku?- usłyszała za sobą troskliwy głos Rocky.
- Co? Emm, tak. Chciałam tylko chwilę odpocząć od tego zgiełku.- westchnęła z nadzieją, że przyjaciółka uwierzyła w jej wersję.
- Rozumiem, rodzice cię szukają.
- Zaraz do nich dołączę.- Rocky odeszła do reszty bawiących się gości. Na szczęście Ally nie musiała patrzeć jej prosto w oczy, gdyby tak było z pewnością dowiedziałaby się o wszystkim, a tak może chociaż jeszcze przez chwilę pobyć sama z tym wszystkim i zastanowić się co powinna zrobić. Walczyć o Niall’a czy może pozwolić mu odejść i nie być jego życiowym balastem?  Powoli wstała i delikatnym ruchem otrzepała swoją sukienkę. Kilka metrów dalej zauważyła małe oczko wodne, w którym wesoło połyskiwała woda. Podeszła bliżej i zaczęła przyglądać się kaczkom, które wesoło bawiły się w wodzie. Czy to nie śmieszne? Wiedzą najmniej, a są najszczęśliwsze, no może poza tym, że potem potwory, czyli ludzie przerabiają je na jedzenie, z resztą jak wszystko czego się dotkną.
- Boom!- Ally podskoczyła z przerażenia, a jej prawa noga ześlizgnęła się z ziemi pociągając za sobą całe ciało dziewczyny i tym sposobem wylądowała w stawie obok swoich obiektów rozmyślań.Całe szczęście, że wysokość wody sięgała nieco powyżej metra.- Ally! Przepraszam.- Austin wszedł do jeziorka, aby pomóc jej wyjść, ale gdy stanął naprzeciw niej wybuchnął głośnym śmiechem.
- Przestań!- krzyknęła zdenerwowana, czuła się okropnie. Miejsce w jakim się znajdowała fizycznie idealnie odzwierciedlało stan jej umysłu.
- Przepraszam, no chodź. Już dobrze.- wziął ją na ręce i powoli wyszedł z wody. Gdy znaleźli się na trawie dał jej swoją marynarkę i mocno ją przytulił.- Lepiej?
- Nie jesteśmy na Antarktydzie, tylko w Miami. Tu jest ciepło, wiesz?- spojrzała na niego z grymasem.- A poza tym, gdybyś mnie nie wystraszył nie wylądowałabym tam.
- Nie, no nie ma za co. Drobiazg Ally.- zaśmiał się ponownie.
- Ależ proszę bardzo.- spojrzała w bok. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, chciała tylko iść do pokoju hotelowego i móc się przebrać, a wraz z brudnym ubraniem zdjąć z siebie wszystkie złe rzeczy i myśli, które kłębiły się w jej głowie.
- Poczekaj, masz coś na włosach.- chłopak delikatnie zdjął z jej głowy kilka źdźbeł trawy i spojrzał w oczy Ally. Kochał i nienawidził te momenty jednocześnie. Uwielbiał jej oczy, ale zawsze, gdy w nie patrzył czuł, że za moment zrobi coś głupiego powie jej, że jest najwspanialszą dziewczyną jaką zna, albo co gorsza powie, że ją kocha lub jeszcze inne brednie, ale niestety podświadomość płata nam figle.- Jesteś piękna.- wydukał.
- Mam na sobie pół stawu, ale dziękuję.- popatrzyła na niego z zażenowaniem.- Muszę iść się przebrać.- odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę hotelu. Austin zdążył chwycić ją za rękę i obrócić w swoją stronę. Nie potrafił, nie chciał kolejny raz wypuścić jej z rąk, nie ważne co się stanie, nie ważne, że może nie jest tym, którego ona chce. Musi spróbować, musi zawalczyć. Musi.
-Ally… ja…
- Mam ci oddać marynarkę?- zapytała i spróbowała się zaśmiać, ale ciągle kiepsko wychodziło jej udawanie radości.
- Nie, zatrzymaj ją.- pośpieszył z odpowiedzią, dlaczego ona musi wszystko psuć? Fakt, jest wspaniała, ale komplikuje sytuacje głupią marynarką.
- Tak na zawsze? Nie sądzisz, że to głupie? Jest na mnie za duża, będę wyglą—
- Cicho!- Ally spojrzała na niego groźnie.- Daj mi wreszcie coś powiedzieć.- Dziewczyna zamilkła i popatrzyła na niego zdziwiona. Austin wziął głęboki wdech i policzył do trzech, nie ma odwrotu…
- Kocham… Ja… Ally, Kocham Cię.- wydusił z siebie nieśmiało, a jednak pewnie zarazem. Bał się jej reakcji, bał się jak nigdy wcześniej.
- Austin przecież wiem. Ja ciebie też, jesteś moim najlepszym przyjacielem.- uśmiechnęła się, tym razem szczerze. Poczuła delikatne ciepło zalewające ją od środka. To cudowne uczucie, gdy wiesz, że możesz na kimś polegać w każdej chwili, gdy wiesz, że zawsze i na zawsze będzie twój.
- Ally! Nie denerwuj mnie.- wrzasnął zdenerwowany i przyciągnął ją do siebie, po czym złożył na jej ustach stanowczy i subtelny jednocześnie pocałunek. Nie wiedział, gdzie jest, nie wiedział czy to co teraz robił jest właściwie, ale wiedział jedno… Nigdy wcześniej nie czuł się tak szczęśliwy jak w  tej chwili. Nic innego nie równało się z tym uczuciem, ani występy przed tysiącami fanów, ani stąpanie po czerwonym dywanie. Nic nie mogło zastąpić tej chwili, tego momentu i tej jednej jedynej właściwej dziewczyny.














2 komentarze:

Unknown pisze...

Czekałam na to od początku::::::):):)Cudowny rozdział:)Czekam na nexta

Mya pisze...

<3 I love it