Czasami
czujemy, że nasze życie pędzi zbyt szybko, gdzieś między szkołą, pracą,
obowiązkami, zainteresowaniami, rodziną i przyjaciółmi gubimy to co
najważniejsze. Sytuacja wygląda jeszcze
gorzej, kiedy należysz do zespołu, którego zna właściwie każdy, a twoje
nazwisko widnieje na setkach plakatów. Co wtedy?
-
Przepraszam. Naprawdę.- Niall starał się brzmieć jak najbardziej przekonująco,
rzeczywiście było mu przykro, kolejny raz musiał zawieźć Ally.
- Nie
szkodzi, to tylko ślub i to dodatkowo drugi, tych samych osób. – zaśmiała się pod nosem,
chciała ukryć, że tak właściwie liczyła na ich wspólne spotkanie, nie chodziło
nawet o samo przyjęcie, chodziło o to, że
w końcu będzie mogła spędzić czas ze swoim chłopakiem. Pozostawało tylko
pytanie czy on naprawdę należy do niej? On należy do zupełnie innego świata, do
zupełnie innych dziewczyn.
- Cieszę
się, że mnie rozumiesz. Postaram się ci to wynagrodzić.
- Nie
trzeba, masz inne obowiązki. Szanuję to.- znowu mimowolnie uśmiechnęła się,
starała się grać, gdyby w tym momencie ktoś wszedł do pokoju pewnie pomyślałby,
że naprawdę jest tak bardzo wyrozumiałą dziewczynę, była świetną aktorką, ale
istniała jedna osoba, która potrafiła ją rozszyfrować w kilka sekund.
- Muszę
kończyć… Baw się dobrze. Pa.
- Pa.-
zdążyła odpowiedzieć po czym głos zniknął, usłyszała za sobą dźwięk zamykanych
drzwi.- jak długo tu jesteś?- spojrzała na Austin’a.- wiesz, że nie lubię jak
podsłuchujesz.
- Sory.-
jęknął trochę zawstydzony.- po prostu… nie ważne.- westchnął.
- Dobra.
Mamy ważniejsze sprawy. Wybrałeś garnitur?- starała się zachowywać normalnie, a
normalnie właśnie o to by zapytała, przecież ślub już za kilka dni, a znając
Asutin’a pewnie nawet nie pamięta o której godzinie zaczyna się całe
wydarzenie.
-
Właściwie myślałem, że pójdziemy razem i coś wybierzemy. No chyba, że nie masz
czasu to załatwię to z Dez’em.-
uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na nią psimi oczkami, które definitywnie
mówiły do Ally „Proszę, chodź ze mną.”
- Lepiej
jak ci pomogę, nie chcę żebyś później paradował w jakimś garniaku w kwiatki.- popatrzyła na niego i wybuchła
śmiechem. Jej wyobraźnia już zadziałała.- Vivenne nie chce ci pomóc?
- Nie
pytałem. Wypadło mi jakoś.
-
Austin, nie denerwuj mnie! To twoja dziewczyna, na pewno chce ci pomóc.- Ally
nie potrafiła pojąć zachowania swojego przyjaciela.
- Ale…
to jaki mam kupić?- jęknął, nic z tego nie rozumiał. O co chodzi? Przecież nie
ma w tym nic złego, że chce pomocy od Ally, zawsze mu pomagała w takich
kwestiach, a jeśli nie ona to Rocky. Wiadomo kobiety widzą więcej.
-
Klasyczny czarny będzie dobry, ale doradź się Viv, dobra?
- No
okej.
- No to
już, leć.- uśmiechnęła się, a chłopak skierował się do wyjścia.
- Ally?-
zapytał w ostatnim momencie.
- Tak?
-
On na ciebie nie zasługuje.- spojrzał na przyjaciółkę po czym szybko wyszedł.
Typowa scena filmowa, zostawił ją sam na sam z myślami, które wbijały się do
jej głowy jak szpilki. Niall Horan. O co chodzi? Było idealnie, naprawdę
idealnie, aż do momentu jego wyjazdu, ale przecież związki na odległość mają
szansę. Mają, prawda?
Są takie
momenty w życiu kiedy po prostu czujesz, że dzisiejszego dnia wszystko będzie
dobrze, nawet jeśli w pewnej chwili powinie ci się noga to i tak wiesz, że to
nie ma znaczenia, bo jakimś dziwnym sposobem świat jest ci tego dnia przychylny
i czujesz, że wszystko jest na właściwym miejscu.
-
Kochanie ubierz się w garnitur, chcę zobaczyć jak wygląda mój Misiaczek.-
krzyknęła pani Moon do swojego jedynego synka, prasując koszulę swojego męża.
- Mamo,
proszę.– jęknął chłopak. Dla niej chyba zawsze będzie chłopcem, który dopiero
co nauczył się grać pierwsze akordy na gitarze, a ona jest przeszczęśliwa,
jakby właśnie wylądował na księżycu.
- No już
maszeruj na górę bez gadania.- Austin posłusznie podążył do swojego pokoju i
zaczął przebierać się z dresów, w których zwykle paradował po domu w nowy
garnitur. Wspólnie z Vivienne zdecydowali, że najlepszym wyborem będzie
klasyczny czarny, mogliby zdecydować się na granat modny w ostatnim sezonie,
ale niestety Austin nie miał niebieskich oczu co całkowicie dyskwalifikowało go
do możliwości posiadania takowego stroju.
- Aus,
jak wyglądam?- do pokoju chłopaka powoli i nieśmiało weszła Bridgit ubrana w
delikatną błękitną sukienkę sięgającą kilka centymetrów powyżej kolan.
Popatrzyła na brata z nadzieją, że może nie wygląda tak okropnie jak się jej
wydaje. Od wypadku ciągle nie doszła do siebie i szczerze mówiąc już chyba nikt
do końca nie wierzył już w to, że kiedyś tak się stanie. Bridgit była szalenie
rozrywkową i odważną dziewczyną, która nie bała się sięgać, po to co jej się
należało, a tymczasem przed Austinem stoi zawstydzona dziewczyna, która nijak
ją przypomina.
- Brid!
Wow…- nie wiedział co powiedzieć, wyglądała prześlicznie.- Wou! Chcesz tam
kogoś wyrwać rozumiem, tak? Wyglądasz pięknie.- podszedł do niej i delikatnie
ujął ją za dłoń i obrócił.- Chłopaki nie będą w stanie oderwać od ciebie
wzroku.
- Nie
żartuj sobie ze mnie… Okropnie się boję. Pewnie zapomnę czyj to ślub, albo
zapomnę jak mam na imię i zrobię z siebie pośmiewisko.- istotnie w momentach,
kiedy się stresowała była w satanie zapominać najprostsze informacje, ale
raczej zdarzało się to rzadko.
-
Hej, spokojnie. Będę przy tobie cały czas,
jasne?- Aus popatrzył jej prosto w oczy i uśmiechnął się.- Obiecuje.
Jestem w końcu twoim młodszym bratem.
Uroczystość
weselna miała się odbyć w jednym z ulubionych miejsc Penny, uwielbiała Rosen
Mansion. Był to kompleks budynków takich jak restauracja, mały przytulny
hotelik i ogromny park, który wyglądał
niczym z bajek Disney’a, wiele osób decydowało, aby złożyć swoją przysięgę
właśnie tutaj. Austin był pod wielkim
wrażeniem wystroju tworzonego przez lampki, świeczki i mnóstwo kwiatów oraz
bieli, a wszystko to zasługa jego mamy, która uparła się, że jest najlepszą
dekoratorką wszechczasów i nie pozwoli Penny wydawać pieniędzy na jakąś firmę,
która nie ma bladego pojęcia o jej upodobaniach. Poniekąd miała rację wystrój
idealnie pasował do charakteru mamy Ally, był uroczy i ciepły zupełnie jak ona
sama. Chłopak zaczął powoli stąpać po białym dywanie rozłożonym przed maleńką
białą altaną, ale stwierdził, że jednak lepiej będzie jak poczeka na Vivienne,
która poszła do toalety poprawić swoją sukienkę. Dez i Rocky jeszcze nie
przyjechali, ale prawdopodobnie zjawią się za kilka minut. Aus rozglądał się we
wszystkie strony szukając punktu zaczepienia, mama poszła pomóc Penny, tata
oczywiście musiał pójść z nią, a Bridgit stwierdziła, że pomoże Viv z sukienką.
Nagle usłyszał znajomy głos.
- No,
no. Co za elegancja i klasa.- odwrócił się, a widok, który zobaczył zastygł w
jego głowie i zapisał się pod słowem „piękno”. Ally patrzyła na niego z
uśmiechem i delikatnie poprawiała włosy, które niesfornie opadały na jej prawe
oko. Miała na sobie białą koronkową sukienkę, która była zdecydowanie za krótka
na przyjęcie weselne, ale zdecydowanie odpowiednia, jeśli chodzi o gusta
Austina. Prześledził jej wygląd kilka razy, skanował ją z góry do dołu i na
odwrót, aby nie pominąć żadnego szczegółu i był pewien, że zauważył wszystko.
Zauważył pierścionek z małą perłą na czwartym palcu prawej ręki, ale zauważył
też maleńkiego siniaka na lewej łydce.
-
Pięknie wyglądasz.- wydukał ostatecznie.
-
Dzięki. Gdzie Viv i Brid?
- W
toalecie, zaraz przyjdą.- ciągle mierzył wzrokiem Ally, co stawało się dla niej
odrobinę niezręczne.
- Austin
przestań.- zaśmiała się delikatnie.
- Ale
co?
- Gapić
się w taki sposób.
- Po
prostu… wyglądasz… jesteś… ja… - chciał powiedzieć coś sensownego i
odpowiedniego, ale zamiast tego potrafił tylko wyrzucić z siebie pojedyncze
słowa.
- O tu jesteś.- Vivienne podeszła do nich szybkim
krokiem, delikatnie pocałowała chłopaka w policzek, co można było bardzo łatwo
zdefiniować. Do tej pory nie była pewna tego, że Ally jest tylko przyjaciółką
Austin’a, dlatego wolała jednak pokazywać, że to ona jest jego dziewczyną.
Spojrzała na Ally i uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.- Ally wyglądasz
ślicznie.- powiedziała to w tak szczery sposób, iż nie sposób było jej nie
uwierzyć.
-
Dziękuję i wzajemnie. Masz piękną sukienkę. Nie będę wam zajmować czasu, pójdę
pomóc mamie.- popatrzyła na Austin’a i
Vivienne, byli tak idealnie dopasowani. On wysoki, przystojny blondyn, a Ona
śliczna, filigranowa blondynka. Mogliby z powodzeniem paradować tak ubrani po
czerwonym dywanie z resztą Austin już miał swój debiut na dywanach z Maią.
Wyglądał podobnie, może mniej się uśmiechał, chociaż właściwie teraz także nie
pałał radością. Ciężko go zrozumieć.
Ceremonia
przebiegła dosyć szybko i bez żadnych większych problemów, no może poza tym, że
Leaster zapomniał założyć muszkę i wyglądał na większego „luzaka”, niż zwykle,
a w pewnym sensie odejmowało mu to lat. Oboje zgodnie stwierdzili, że znowu
chcą spędzić ze sobą resztę życia, a Ally czuła się, jakby Gwiazdka w tym roku
była o kilka miesięcy za wcześnie. Po skończonej uroczystości wszyscy zajęli
się zabawą i wznoszeniem toastów na cześć „nowożeńców”.
- Ally
mogłabyś przynieść mi puder z mojej torebki? Chyba zostawiłam ją hotelowym
pokoju.
- Jasne,
mamo.- uśmiechnęła się i podążyła w kierunku budynku. Przystanęła na moment,
żeby zerknąć na telefon i faktycznie zobaczyła tam jedną wiadomość, której nadawcą
był nie kto inny, a Niall. Szybkim ruchem otworzyła sms z nadzieją, że może
zmienił zdanie, może właśnie jest w samolocie, a może czeka na lotnisku, ale
niestety…
„Ally
przemyślałem to wszystko, kocham Cię, ale bycie z kimś na odległość nie ma
większego sensu, chcę twojego szczęścia, a taki stan rzeczy w żaden sposób Cię
nie uszczęśliwia. Przepraszam, że nie potrafię być dla Ciebie wystarczająco
dobry. To koniec, nie miej mi tego za złe. Wiem, że mnie zrozumiesz.”
Znacie
to uczucie, kiedy wydaje się wam, że wasze serce przestało na moment bić?
Czujecie chłód rozchodzący się po całym ciele, a kończy odmawiają
posłuszeństwa, jakaś cząstka waszej
duszy została wam bezpowrotnie odebrana, a wy nawet nie zdążyliście zareagować.
Dokładnie tak w tym momencie czuła się Ally. Usiadła bezwiednie na trawie i
kolejny raz zaczęła czytać wiadomość, liczyła na jakąś zmianę, chociaż
minimalną. Może przekręciła jakieś zdanie? A może nie przeczytała małego
wyrazu, który zupełnie zmienia postać całego sms? Za każdym razem sens był taki
sam. Nie chciała płakać, nie dziś. Dzisiaj jest jeden z najpiękniejszych dni w
jej całym życiu, nie może płakać.
- Hej,
wszystko w porządku?- usłyszała za sobą troskliwy głos Rocky.
- Co?
Emm, tak. Chciałam tylko chwilę odpocząć od tego zgiełku.- westchnęła z
nadzieją, że przyjaciółka uwierzyła w jej wersję.
-
Rozumiem, rodzice cię szukają.
- Zaraz
do nich dołączę.- Rocky odeszła do reszty bawiących się gości. Na szczęście
Ally nie musiała patrzeć jej prosto w oczy, gdyby tak było z pewnością
dowiedziałaby się o wszystkim, a tak może chociaż jeszcze przez chwilę pobyć
sama z tym wszystkim i zastanowić się co powinna zrobić. Walczyć o Niall’a czy
może pozwolić mu odejść i nie być jego życiowym balastem? Powoli wstała i delikatnym ruchem otrzepała
swoją sukienkę. Kilka metrów dalej zauważyła małe oczko wodne, w którym wesoło
połyskiwała woda. Podeszła bliżej i zaczęła przyglądać się kaczkom, które
wesoło bawiły się w wodzie. Czy to nie śmieszne? Wiedzą najmniej, a są
najszczęśliwsze, no może poza tym, że potem potwory, czyli ludzie przerabiają
je na jedzenie, z resztą jak wszystko czego się dotkną.
- Boom!-
Ally podskoczyła z przerażenia, a jej prawa noga ześlizgnęła się z ziemi
pociągając za sobą całe ciało dziewczyny i tym sposobem wylądowała w stawie
obok swoich obiektów rozmyślań.Całe szczęście, że wysokość wody sięgała nieco
powyżej metra.- Ally! Przepraszam.- Austin wszedł do jeziorka, aby pomóc jej
wyjść, ale gdy stanął naprzeciw niej wybuchnął głośnym śmiechem.
-
Przestań!- krzyknęła zdenerwowana, czuła się okropnie. Miejsce w jakim się
znajdowała fizycznie idealnie odzwierciedlało stan jej umysłu.
- Przepraszam,
no chodź. Już dobrze.- wziął ją na ręce i powoli wyszedł z wody. Gdy znaleźli
się na trawie dał jej swoją marynarkę i mocno ją przytulił.- Lepiej?
- Nie
jesteśmy na Antarktydzie, tylko w Miami. Tu jest ciepło, wiesz?- spojrzała na
niego z grymasem.- A poza tym, gdybyś mnie nie wystraszył nie wylądowałabym
tam.
- Nie,
no nie ma za co. Drobiazg Ally.- zaśmiał się ponownie.
- Ależ
proszę bardzo.- spojrzała w bok. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, chciała
tylko iść do pokoju hotelowego i móc się przebrać, a wraz z brudnym ubraniem
zdjąć z siebie wszystkie złe rzeczy i myśli, które kłębiły się w jej głowie.
-
Poczekaj, masz coś na włosach.- chłopak delikatnie zdjął z jej głowy kilka
źdźbeł trawy i spojrzał w oczy Ally. Kochał i nienawidził te momenty
jednocześnie. Uwielbiał jej oczy, ale zawsze, gdy w nie patrzył czuł, że za
moment zrobi coś głupiego powie jej, że jest najwspanialszą dziewczyną jaką
zna, albo co gorsza powie, że ją kocha lub jeszcze inne brednie, ale niestety
podświadomość płata nam figle.- Jesteś piękna.- wydukał.
- Mam na
sobie pół stawu, ale dziękuję.- popatrzyła na niego z zażenowaniem.- Muszę iść
się przebrać.- odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w stronę hotelu. Austin
zdążył chwycić ją za rękę i obrócić w swoją stronę. Nie potrafił, nie chciał
kolejny raz wypuścić jej z rąk, nie ważne co się stanie, nie ważne, że może nie
jest tym, którego ona chce. Musi spróbować, musi zawalczyć. Musi.
-Ally…
ja…
- Mam ci
oddać marynarkę?- zapytała i spróbowała się zaśmiać, ale ciągle kiepsko
wychodziło jej udawanie radości.
- Nie,
zatrzymaj ją.- pośpieszył z odpowiedzią, dlaczego ona musi wszystko psuć? Fakt,
jest wspaniała, ale komplikuje sytuacje głupią marynarką.
- Tak na
zawsze? Nie sądzisz, że to głupie? Jest na mnie za duża, będę wyglą—
-
Cicho!- Ally spojrzała na niego groźnie.- Daj mi wreszcie coś powiedzieć.-
Dziewczyna zamilkła i popatrzyła na niego zdziwiona. Austin wziął głęboki wdech
i policzył do trzech, nie ma odwrotu…
- Kocham…
Ja… Ally, Kocham Cię.- wydusił z siebie nieśmiało, a jednak pewnie zarazem. Bał
się jej reakcji, bał się jak nigdy wcześniej.
- Austin
przecież wiem. Ja ciebie też, jesteś moim najlepszym przyjacielem.- uśmiechnęła
się, tym razem szczerze. Poczuła delikatne ciepło zalewające ją od środka. To
cudowne uczucie, gdy wiesz, że możesz na kimś polegać w każdej chwili, gdy
wiesz, że zawsze i na zawsze będzie twój.
- Ally!
Nie denerwuj mnie.- wrzasnął zdenerwowany i przyciągnął ją do siebie, po czym
złożył na jej ustach stanowczy i subtelny jednocześnie pocałunek. Nie wiedział,
gdzie jest, nie wiedział czy to co teraz robił jest właściwie, ale wiedział
jedno… Nigdy wcześniej nie czuł się tak szczęśliwy jak w tej chwili. Nic innego nie równało się z tym
uczuciem, ani występy przed tysiącami fanów, ani stąpanie po czerwonym dywanie.
Nic nie mogło zastąpić tej chwili, tego momentu i tej jednej jedynej właściwej
dziewczyny.